Autor: Stephenie Meyer
Tytuł: Chemik
Wydawnictwo: Edipresse Książki
Rok wydania: 2017
Ilość stron: 568
Ocena: 6/10
Opis:
Powiedzmy, że nazywa się Alex. Tożsamość i imiona zmienia
jak rękawiczki – pracuje dla amerykańskiej agencji rządowej, która jest tak
tajna, że nawet nie ma nazwy. Alex zajmowała się przygotowywaniem substancji
pomagających śledczym wydobywać zeznania od podejrzanych. Określenie nowoczesne
metody tortur byłoby tu na miejscu.
Po zamachu na życie Alex, w którym ginie jej przyjaciel i
zarazem współpracownik, kobieta zaczyna się ukrywać. Po kilku latach zgłasza
się do niej kolega z departamentu, powierzając jej kolejne zadanie. Ma wynaleźć
broń przeciwko zabójczemu wirusowi, by ocalić miliony amerykańskich obywateli.
Czy to zasadzka, czy też rzeczywiście od wyjątkowych umiejętności Alex zależy
życie wielu ludzi?
Postanawia zaryzykować i zgodnie z otrzymanymi wytycznymi
porywa mężczyznę, który, działając na zlecenie mafii narkotykowej, zamierza
wywołać epidemię. Najbardziej wymyślne tortury nie pomagają jednak zmusić
rzekomego przestępcy do zeznań – zupełnie jakby był niewinny. Alex zaczyna
dostrzegać kolejne nieścisłości w przedstawionej historii. Instynkt podpowiada
jej, że prawda może być zupełnie inna. Czy przeczucie jej nie myli?
Recenzja:
Książką byłam zainteresowana
od kilku tygodni, bo opis zaciekawił mnie na tyle, by nie słuchać żadnych negatywnych
opinii, związanych z nazwiskiem autorki. Jak wiadomo „Zmierzch” przyniósł pani
Meyer sławę, ale także dużą falę krytyki, przez co większość osób z dystansem
podchodzi do jej twórczości. Muszę przyznać, że nie jestem jedną z tych osób, a
mimo to wahałam się przed sięgnięciem po „Chemika”. Ale nie żałuję, że w końcu
się zdecydowałam.
Główną bohaterką książki jest kobieta,
która zmienia imiona jak rękawiczki. W jej sytuacji nie jest to nic dziwnego -
jest ścigana przez swoich byłych pracodawców, którzy nie cofną się przed
niczym, byle usunąć ją z tego świata. Alex (tego imienia używa najdłużej)
przyzwyczaiła się już do ucieczki, a unikatowe umiejętności pomogły jej przeżyć
więcej niż raz. Dawniej pracowała dla tajnej organizacji rządowej, tak tajnej,
że nie ma ona nawet nazwy. Jej specjalnością było wydobywanie informacji od
podejrzanych za pomocą specjalnych substancji, które przygotowywała. Ale
pewnego dnia ktoś postanowił, że wie zbyt wiele i należy ją usunąć. Od tamtego
czasu Alex ucieka i ukrywa się. Jednak gdy ktoś z byłych pracodawców zwraca się
do niej, prosząc o pomoc w sprawie zagrażającej milionom ludzi, nie jest w
stanie zignorować ani poczucia obowiązku, ani tlącej się nadziei. Propozycja,
choć cały czas dla niej podejrzana, jest także kusząca. W końcu Alex nie marzy
o niczym innym, jak przestać uciekać. Ale czy właśnie to zlecenie przyniesie jej
upragnioną wolność?
Muszę przyznać, że byłam pod wrażeniem
tego, w jaki sposób autorka szczegółowo opisywała zarówno chemiczne specyfiki
Alex, jej pracę, a także życie jako uciekinierki. Szczerze powiem, że bardzo
lubię takie klimaty, więc pani Meyer w tym względzie trafiła w mój gust,
dopracowując większość z planów ucieczek czy też kolejnych wymyślnych sposobów
obrony głównej bohaterki. Z pewnością mogę stwierdzić, że ta część powieści
była solidnie dopracowana, ale też nie zanudzała za bardzo, tak jak to czasami
bywa w przypadku ogromu informacji do przekazania.
Postać Alex także przypadła mi do gustu
– choć nie powiem, żeby była jedną z moich ulubionych bohaterek, to
zdecydowanie nie dała mi wielu powodów do tego, żeby się irytować. Trochę w tym
udziału miała pewnie narracja trzecioosobowa, dzięki której czytelnik nie musiał
przebijać się przez tony niepotrzebnych i denerwujących myśli. Alex miała w
książce kilka swoich momentów, ale ostatecznie z czystym sumieniem stwierdzam,
że jest jedną z lepszych bohaterek, z jakimi się spotkałam. Do tego jej
profesjonalizm i wiedza były naprawdę imponujące, a reakcje na mnóstwo różnych
sytuacji nadawały tej postaci dużo realizmu, choć oczywiście nie obyło się bez
potknięć.
Ciekawymi bohaterami byli także Daniel
i Kevin. Chociaż z początku trudno było mi polubić tego pierwszego, dałam się
przekonać i nie spisałam go na straty, choć jego zachowania w niektórych momentach
mocno działały mi na nerwy. Z kolei Kevin w scenach z Alex był znakomity. Uwielbiam
potyczki słowne, więc nie mogłam nie polubić tego mężczyzny. Obaj bohaterowie
wnieśli dużo do historii i chociaż uważam, że nie byli postaciami wykreowanymi z
należytą starannością (można było z nich „wycisnąć” o wiele więcej) dobrze
poradzili sobie w sytuacjach kryzysowych.
Jednym z minusów książki – nie zadziwię
pewnie nikogo – jest wątek miłosny. Pani Meyer dobrze opisała historię i akcję,
ale jeśli chodzi o miłość, która pojawiła się w powieści, to byłam na początku
mocno rozczarowana. I nie, nie jest to rozczarowanie z kategorii trójkąta
miłosnego, w którym bohaterka wybrała nie tego faceta, co trzeba. Według mnie
związek głównych bohaterów z początku zupełnie nie miał polotu i nie pasował za
bardzo do reszty akcji. Może pojawił się zbyt szybko? Albo autorka zbyt płytko
opisała relację, która zaczęła się rozwijać między bohaterami? Wydaje mi się,
że oba te czynniki się zmieszały i dały, jak dla mnie, nie do końca
zadowalający efekt, mimo że po zakończeniu powieści byłam już
usatysfakcjonowana.
Drugim minusem wydaje się być
zakończenie. Po mocnym początku i wielu sprawach, które przybrały niezbyt dobry
obrót, spodziewałam się, cóż… wielkiego BUM. I chociaż była akcja, była walka,
był strach - to znalazłoby się tyle innych pomysłów, które można by na końcu
zrealizować. Przy zakończeniu można było odnieść wrażenie, jakby autorka zbyt
skupiła się na wątku miłosnym, by rozwinąć i zakończyć perfekcyjnie główny
temat. Prawie jakby zrobiła to pospiesznie i niechlujnie, nawet nie wyjaśniając
do końca wszystkich motywów „tych złych” z książki, czego zazwyczaj wszyscy
czytelnicy oczekują.
Na sam koniec muszę tylko dodać coś o
cichych – choć nie do końca – herosach tej książki. Choć z początku trochę
przerysowane zachowanie czworonogów mi nie pasowało, to im dalej zagłębiałam
się w lekturze, tym mniej zwracałam na to uwagę. W końcu jaki fan psów nie
byłby zachwycony takimi obrońcami, z jakimi mamy do czynienia w „Chemiku”?
Podsumowując: jeśli szukasz lektury z
ciekawym, choć nie wykraczającym poza normy, wątkiem szpiegowskim, lubisz
czytać o tajnych rządowych organizacjach i interesują cię sposoby tworzenia
substancji chemicznych, które potrafią przeciętną osobę zabić w ciągu kilku
sekund, to zdecydowanie książka dla ciebie. Wiele wrażeń, ciekawe (nawet jeśli
dość przewidywalne) zwroty akcji, ale także dużo niedopracowanych motywów – to właśnie
składa się na „Chemika”. Mimo wszystko, moim zdaniem, można spokojnie tej
książce poświęcić chwilę wolnego czasu bez poczucia, że się go zmarnowało.
~Aga
Trzymam kciuki za autorkę, bo choć nie przepadam za jej kultowym dziełem to chętnie przeczytam coś innego spod jej pióra.
OdpowiedzUsuńhttp://kruczegniazdo94.blogspot.com
Polecam, "Chemik" naprawdę jest pozycją z zupełnie innej półki ;)
UsuńCałą serię Zmierzch wspominam niezwykle miło, jednak "Chemik" kompletnie nie intryguje mnie fabułą.
OdpowiedzUsuńWedług mnie bardzo dobra książka. Widać, że w każdej kolejnej powieści Meyer coraz lepiej piszę. Chemik okazał się ciekawy i w końcu nie było tutaj denerwującej głównej bohaterki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Magda z Dwie strony książek