Kursów do angielskiego jest na rynku całe mnóstwo, ale Olive Green
wyróżnia się na ich tle – i to nie tylko licznymi nagrodami. To pierwszy kurs połączony z interaktywnym
filmem sensacyjnym. Tak, dobrze przeczytaliście, z filmem. Teraz pewnie
myślicie sobie, że jeśli to film nagrany z myślą o kursie angielskiego, pewnie
jest słaby, gra aktorów drewniana, a dialogi beznadziejne. Nic bardziej
mylnego. Jestem bardzo pozytywnie
zaskoczona jakością filmu, na którym opiera się cały kurs. Aktorka grająca
Olive Green przypomina mi trochę łagodniejszą (ale równie ładną) wersję Lary
Croft i muszę przyznać, że polubiłam ją od pierwszej scenki. Pozostali aktorzy
również zdobyli moją sympatię, choć faworytką została właśnie Olive. Sceny walki nie są tu może zbyt realistyczne, ale gra
aktorów jest w miarę naturalna, a dialogi żywe i niejednokrotnie dowcipne.
Poszczególne scenki możemy oglądać w trzech
wersjach – z napisami polskimi, z napisami angielskimi albo bez napisów. Mało
tego, w trakcie oglądania możemy decydować o przebiegu akcji, czekają też na
nas zręcznościowe i językowe gry, przez co kurs nieustannie utrzymuje naszą
uwagę.
Kurs dzieli się na sześć części,
odpowiadających poziomom angielskiego A1, A2, B1, B2, C1, C2. Przeznaczony
jest więc dla wszystkich, chociaż osobom zupełnie początkującym, które nigdy
nie miały styczności z językiem angielskim, raczej ciężko byłoby się w nim
odnaleźć, bo jednak mam wrażenie, że chociaż na poziomie A1 są poruszane
kwestie naprawdę elementarne, jakieś podstawy trzeba mieć. Kolejna
sprawa – jeśli nasz angielski jest na wyższym poziomie niż A, nie warto od
niego zaczynać. Oczywiście koniecznie trzeba obejrzeć scenki z filmem od
początku, ale nie polecam robienia do nich ćwiczeń. Ja pomyślałam, że je sobie
przeklikam, jest ich jednak całe mnóstwo i dla kogoś, kto jest na poziomie B
czy C wydają się banalne, dodatkowo system powtórek (o którym napiszę więcej później)
sprawia, że trzeba przeklikiwać to po kilka razy, co robi się bardzo męczące,
kiedy okazuje się, że mamy 400 rzeczy do powtórzenia. Tak więc oglądajcie film od początku, ale oceńcie
dobrze swój poziom angielskiego i nie zaczynajcie ćwiczeń od tych
najprostszych, jeśli nie czujecie, że musicie.
Scenek jest w sumie 60 – po 12 do każdego poziomu. Do każdej przygotowany
jest zestaw ćwiczeń, na który składają się:
· ćwiczenie typu prawda/fałsz,
· ćwiczenie na słownictwo,
· kilka ćwiczeń z gramatyki,
· interaktywny dialog sterowany głosem,
· ćwiczenie sprawdzające słownictwo z dialogu,
· kulturalna ciekawostka.
Ćwiczenia są tak skonstruowane,
żeby sprawdzały różne umiejętności. Czasem musimy coś wpisać, innym razem
przetłumaczyć coś na angielski lub polski. Program daje nam możliwości
samodzielnej oceny swojej pracy – po każdym ćwiczeniu możemy wybrać opcję: nie
wiem, prawie lub wiem.
Ważne jest, by nie oszukiwać, bo na podstawie tego, co
wybierzemy, program planuje nam powtórki. W tym momencie muszę się przyznać, że
powtórki są w tym kursie moja prawdziwą zmorą, a wszystko z powodu braku
systematyczności. Gdy po dłuższej przerwie odpalałam kurs, okazywało się, że
czeka na mnie 400 powtórek, dlatego bardzo ważne jest, by przynajmniej starać
się być systematycznym. System powtórek
też jest czymś unikatowym na tle innych kursów, choć jest to patent SuperMemo,
więc w innych ich kursach też się z tym spotkacie. Wiadomo, jeśli język nie
jest używany, wyparowuje nam z głowy, a jeśli nie powtarzamy nowo przyswojonych
słówek, nie zostają nam one w pamięci długotrwałej. System powtórek jest tak zoptymalizowany,
żeby zapewnić efektywne zapamiętywanie poszczególnych wyrażeń, a w efekcie
skuteczną naukę języka.
Kurs Olive Green jest dostępny w
wersji fizycznej – i do tej wersji będę was namawiać – oraz w wersji internetowej, na platformie SuperMemo. Wersja
fizyczna ma wszystko to, co wersja online, plus książki z dialogami z filmu,
słownictwem oraz kompendiami gramatycznymi. Oczywiście teraz można mieć
połączenie z internetem wszędzie i korzystać z kursu z telefonu czy internetu w
autobusie albo w kolejce u lekarza, ale elektronika jest zawodna, a papierowe
książki nie. Poza tym może jestem staromodna, ale lepiej mi się uczy, gdy mam
coś fizycznie przed oczami, niż gdy coś pojawia mi się na jakiś czas na
ekranie, a potem znika. Dlatego jeśli będziecie rozważali zakup kursu, polecam wersję fizyczną.
Twórcy kursu oferują jeszcze inne rzeczy, np. słownik zawierający 25 000
haseł, nagrania mp3, które można sobie słuchać z telefonu czy empetrójki, obsługę
kilku urządzeń – wszystko dla fanów aplikacji w tabletach i smartfonach, czyli
nie do końca dla mnie. Wspominam wam więc tylko, że są takie możliwości, ale nie
przetestowałam ich, także nie wypowiem się szerzej na ich temat. Spróbowałam
zainstalować sobie na telefonie aplikację, ale nie chciała mi działać i na tym
się moja przygoda z aplikacjami zakończyła.
Niewątpliwie kurs Olive Green to coś innowacyjnego i wszystkie te
nagrody, które dostał, zostały przyznane nie bez powodu. Olive Green wprowadza nową jakość i mam nadzieję, że w przyszłości
kursy językowe będą szły w tę stronę, nie ma bowiem lepszej metody na
przyswojenie sobie języka, jak połączenie nauki z zabawą. Jeśli chcecie
podszkolić swój angielski, kurs Olive Green będzie doskonałym rozwiązaniem.
Polecam!
Aktualnie cienko u mnie z kasą, ale sam kurs i pomysł brzmią naprawdę ciekawie, więc możliwe, że kiedyś się skuszę ;)
OdpowiedzUsuńWielkie dzięki za recenzją ^^
Nie tylko Iga miała okazję korzystać z kursu - ja osobiście jestem w nim zakochana. Nigdy wcześniej nie spotkałam czegoś podobnego :D <3 Więc może na jakieś święto warto podsunąć rodzinie/znajomym pomysł, że by się takowy kurs chciało? ;)
Usuń*recenzję
UsuńOooo, no to fajnie, że ktoś jeszcze poleca. Być może kiedyś komuś ten pomysł podsunę, zobaczymy ;)
Zachęcająca recenzja, ale chyba trailer przekonuje mnie najbardziej! Zapowiada się świetnie.
OdpowiedzUsuńNa platformie supermemo.com można się pobawić tym kursem (i innymi) przez miesiąc za darmo.
OdpowiedzUsuńJa również polecam i muszę przyznać, że kurs sprawdził się nie tylko na mnie, ale również na kilku króliczkach doświadczalnych (moich uczniach) ;)
OdpowiedzUsuńWszyscy uznaliśmy, że była to nauka połączona ze świetną zabawą!
Pozdrawiam,
www.favouread.blogspot.com
Świetny pomysł na naukę, na pewno bardziej się przyjrzę. Pozdrawiam!:)
OdpowiedzUsuńWygląda bardzo ciekawie, nauka języka przez internet ma sporo zalet. Dodatkowo taka interaktywna forma nauki jest bardzo przystępna.
OdpowiedzUsuńInteraktywne kursy na pewno przynoszą jakieś korzyści. Jednak nie ma to jak standardowa nauka z nauczycielem w szkole jak https://lincoln.edu.pl gdzie uczysz się wszystkiego i to od podstaw.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście to jest świetny pomysł na kurs! Producent dobrze wiedział co zrobić, żeby nauka nie była nudna. A właśnie spadek motywacji jest największą bolączką osób uczących się samodzielnie.
OdpowiedzUsuńTakich interaktywnych kursów jest cała masa. Dobrym wyborem jest jeszcze sięgnięcie po fiszki mp3 https://www.jezykiobce.pl/63-fiszki-mp3 które również pomagają obeznać się z językiem obcym. Jak dla mnie świetna sprawa.
OdpowiedzUsuńBardzo fajny wpis. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAkurat ja nie miałam jeszcze okazji aby korzystać z takich materiałów do nauki angielskiego, ale może spróbuję. Zamierzam za rok zdawać maturę z języka angielskiego więc zapisałam się do szkoły językowej https://earlystage.pl/ na kurs językowy. Już po kilku miesiącach widzę zdecydowane efekty na plus.
OdpowiedzUsuńKorzystałem w przeszłości z Supermemo, ale z ich standardowych kursów ze słownictwem. Ten kurs wygląda zachęcająco, ale w międzycziasie nauczyłem się języka więc raczej nie skorzystam. Przy okazji, polecam dwie inne stronki z opowiadaniami i dialogami https://www.lingq.com/en/ i https://www.repeto.org/learn/english
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuńJa na kursach mam zawsze dyktafon pod ręką i wszystko nagrywam. Dzięki temu mogę zlecic transkrypcję nagrań - https://kreacjasukcesu.pl/transkrypcja-nagran/. Transkrypcja polega na pozyskaniu tekstu z nagrań audio i wideo. Moim zdaniem to najlepszy sposób na uzyskanie szczegółowych notatek z różnych spotkań.
OdpowiedzUsuńChyba ja nigdy nie miałam okazji korzystać z tych pomocy naukowych i muszę przyznać, że jest to na pewno dodatkowa pomoc. Ja już dość dobrze znam język angielski i teraz rozważam założenie własnej szkoły językowej. Właśnie dlatego po przeczytaniu https://www.sukcesjestkobieta.pl/zalozenie-wlasnej-szkoly-jezyka-angielskiego-to-nie-jest-trudne/ doskonale wiem, że jest to realny pomysł.
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń