Autor: Martyna Senator
Tytuł: Ósmy kolor tęczy
Wydawnictwo: Videograf
Data wydania: 15 lutego 2016
Data wydania: 15 lutego 2016
Liczba stron: 276
Ocena: 8/10
Ocena: 8/10
Opis:
Minęło pięć lat, odkąd Lilka straciła wzrok. Dzisiaj stoi u progu dorosłości, a jej życie wydaje się szczęśliwe, choć nieco monotonne. Wszystko się zmienia, gdy na jej drodze pojawia się Tomek. Znajomość, która początkowo miała ograniczać się do zwykłych korepetycji z fizyki, dość szybko przeradza się w znacznie głębszą zażyłość. Lilka na nowo odkrywa świat, w którym żyje. Każdego dnia coraz śmielej przekracza własne granice i robi to, co wcześniej wydawało jej się niewykonalne. Jednak nowa rzeczywistość skrywa w sobie wiele tajemnic. Kim tak naprawdę jest Tomek? Dlaczego tak bardzo zależy mu na znajomości z Lilką? I wreszcie: co zrobi Lilka, gdy pozna odpowiedzi na pytania, których nikt nawet nie odważył się zadać?
Odkąd tylko książka znalazła się w moich rękach, byłam bardzo ciekawa tego co znajdę w środku. Musze przyznać, że chyba jeszcze nigdy nie miałam okazji czytać książki, w której główna bohaterka byłaby niewidoma, więc nie do końca wiedziałam czego mogę się spodziewać. Dzisiaj podzielę się z Wami moją opinią, na temat tej książki i mam nadzieję, że choć trochę Was zainteresuję.
Od pięciu lat Lilka jest niewidoma. Początki były bardzo ciężkie, ale teraz jest już lepiej. Co prawda dziewczyna nadal nie opuszcza swojej strefy komfortu i potrzebuje pomocy innych, to wydaje się być pogodzona z tym co ją spotkało. Od momentu w którym poznaje Tomka, wszystko się zmienia.Zwykłe korepetycje z fizyki zamieniają się w przekraczanie własnych barier i poznawanie na nowo świata. Ale dlaczego taki chłopak jak Tomek zainteresował się Lilką? Bo tutaj nie chodzi tylko o same korepetycje.
Swego czasu w książkowym zakątku Internetu był całkiem niezły szum wokół tej pozycji. A wiecie jak to jest, jeśli o czymś jest głośno i dużo, to czasem ma się obawy. że samemu można się rozczarować. Dlatego też ja sięgnęłam po tę książkę praktycznie rok po premierze. Niczym się wcześniej nie sugerowałam, ani nie czytałam opinii, trochę tak jak czyta kartka, którą mogę zacząć sama zapisywać od początku. I myślę, że tym razem będzie to bardzo pozytywna treść.
Miałam już okazję przeczytać jedną książkę Martyny Senator Kiedy wolność mówi szeptem i zakochałam się w niej od pierwszych stron. Przekonana co do stylu autorki, zaczęłam książkę i przepadałam. Książka jest stosunkowo cienka i nie miałam większych problemów z przeczytaniem jej w jeden dzień. Ale grubość jest tylko jednym z czynników, które miały na to wpływ.
Na początku, największa niewiadomą dla mnie było to, w jaki sposób autorka przedstawi świat bohaterki. Nigdy nie miałam styczności z osobą niewidomą i tylko wiem strzępki informacji w jaki sposób odbiera ona świat. Podejrzewam, że autorka przed napisaniem książki zrobiła bardzo dobre rozeznanie tematu, gdyż byłam pod wielkim wrażeniem tego w jaki sposób jestem w stanie odbierać świat przy niewidomym narratorze. Nie mogę tego zweryfikować, na ile jest to poprawne, ale jeśli chodzi o książkę, to muszę stwierdzić, że autorka zdecydowanie sprostała wyzwaniu jakiego się podjęła.
Mam dwa zastrzeżenia co do tej książki. Pierwsze, to wydaje mi się, że czasem było zbyt słodko, zbyt cukierkowo i beztrosko. Wiem, że jest to książka z gatunku w którym to jest jak najbardziej w cenie, ale myślę, że można by to jakoś przełamać, żeby było bardziej realistycznie.
Jeśli chodzi o zakończenie, to jest właśnie drygu aspekt, który można by dopracować. Myślicie, że zakończenie jest przewidywalne? Otóż po części tak, ale autorka chyba chciała wprowadzić element zaskoczenia co jej się trochę udało, ale sposób w jaki to zrobiła można by dopracować, a przede wszystkim trochę rozciągnąć w czasie. Jeśli przeczytacie, to zrozumiecie o co mi chodzi.
Nie licząc tych dwóch szczegółów, które wyżej wymieniłam, książką byłam zachwycona. Ciekawa, poruszająca ciężki temat, a przy tym ciepła i przyjemna dla czytelnika. Myślę, że warto jest się zainteresować tą pozycją, bo wybija się na tle innych i jeśli będziecie mili tylko okazję, to zachęcam Was abyście poświęcili jej uwagę.
Od pięciu lat Lilka jest niewidoma. Początki były bardzo ciężkie, ale teraz jest już lepiej. Co prawda dziewczyna nadal nie opuszcza swojej strefy komfortu i potrzebuje pomocy innych, to wydaje się być pogodzona z tym co ją spotkało. Od momentu w którym poznaje Tomka, wszystko się zmienia.Zwykłe korepetycje z fizyki zamieniają się w przekraczanie własnych barier i poznawanie na nowo świata. Ale dlaczego taki chłopak jak Tomek zainteresował się Lilką? Bo tutaj nie chodzi tylko o same korepetycje.
Swego czasu w książkowym zakątku Internetu był całkiem niezły szum wokół tej pozycji. A wiecie jak to jest, jeśli o czymś jest głośno i dużo, to czasem ma się obawy. że samemu można się rozczarować. Dlatego też ja sięgnęłam po tę książkę praktycznie rok po premierze. Niczym się wcześniej nie sugerowałam, ani nie czytałam opinii, trochę tak jak czyta kartka, którą mogę zacząć sama zapisywać od początku. I myślę, że tym razem będzie to bardzo pozytywna treść.
Miałam już okazję przeczytać jedną książkę Martyny Senator Kiedy wolność mówi szeptem i zakochałam się w niej od pierwszych stron. Przekonana co do stylu autorki, zaczęłam książkę i przepadałam. Książka jest stosunkowo cienka i nie miałam większych problemów z przeczytaniem jej w jeden dzień. Ale grubość jest tylko jednym z czynników, które miały na to wpływ.
Na początku, największa niewiadomą dla mnie było to, w jaki sposób autorka przedstawi świat bohaterki. Nigdy nie miałam styczności z osobą niewidomą i tylko wiem strzępki informacji w jaki sposób odbiera ona świat. Podejrzewam, że autorka przed napisaniem książki zrobiła bardzo dobre rozeznanie tematu, gdyż byłam pod wielkim wrażeniem tego w jaki sposób jestem w stanie odbierać świat przy niewidomym narratorze. Nie mogę tego zweryfikować, na ile jest to poprawne, ale jeśli chodzi o książkę, to muszę stwierdzić, że autorka zdecydowanie sprostała wyzwaniu jakiego się podjęła.
Mam dwa zastrzeżenia co do tej książki. Pierwsze, to wydaje mi się, że czasem było zbyt słodko, zbyt cukierkowo i beztrosko. Wiem, że jest to książka z gatunku w którym to jest jak najbardziej w cenie, ale myślę, że można by to jakoś przełamać, żeby było bardziej realistycznie.
Jeśli chodzi o zakończenie, to jest właśnie drygu aspekt, który można by dopracować. Myślicie, że zakończenie jest przewidywalne? Otóż po części tak, ale autorka chyba chciała wprowadzić element zaskoczenia co jej się trochę udało, ale sposób w jaki to zrobiła można by dopracować, a przede wszystkim trochę rozciągnąć w czasie. Jeśli przeczytacie, to zrozumiecie o co mi chodzi.
Nie licząc tych dwóch szczegółów, które wyżej wymieniłam, książką byłam zachwycona. Ciekawa, poruszająca ciężki temat, a przy tym ciepła i przyjemna dla czytelnika. Myślę, że warto jest się zainteresować tą pozycją, bo wybija się na tle innych i jeśli będziecie mili tylko okazję, to zachęcam Was abyście poświęcili jej uwagę.
Z gorącymi pozdrowieniami,
Klaudia.
Za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu Videograf
Również nie czytałam jeszcze powieści z niewidomą bohaterką główną, ale ta pozycja mnie nie przekonuje, zwłaszcza jeśli jest przesłodzona.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!