Autor:
Kim Holden
Cykl:
Promyczek (tom 2)
Wydawnictwo:
Filia
Rok
wydania: 2016
Liczba
stron: 500
Opis:
Oto historia Gusa.
Opowiada o zagubieniu.
O odnalezieniu.
I o stopniowym procesie uzdrawiania.
Szczerze mówiąc, nie wiem już jak żyć.
Promyczek nie była tylko moją najlepszą
przyjaciółką,
była moją drugą połówką.
Drugą połową mojego umysłu,
mojego sumienia, mojego poczucia humoru,
mojej kreatywności…
Była drugą połową mojego serca.
W jaki sposób człowiek może wrócić
do swoich zajęć, jeśli na zawsze stracił
połowę siebie?
Recenzja:
Jakiś czas temu na polskim rynku wydawniczym ogromny sukces odnosił Promyczek. Pozytywne recenzje pojawiały
się niemal na każdym blogu, czytelniczki były zachwycone. Wylały nad tą książką
morze łez i zużyły mnóstwo chusteczek. Czy Gus,
kontynuacja Promyczka, okazał się
równie emocjonujący? Przeczytajcie.
Akcja tej książki rozpoczyna się bezpośrednio po momencie, w którym
zakończyła się poprzednia część. Gus zaszywa się na kilka dni po pogrzebie
Promyczka, ale szybko musi wracać do świata żywych, bo czeka go trasa
koncertowa. Chłopak jest załamany. Promyczek była dla niego wszystkim, a teraz
jej nie ma. Pochłania go żal, gniew i smutek. Tłumi te uczucia przygodnym
seksem, alkoholem, a potem narkotykami. Dzięki używkom jest w stanie wyjść na
scenę i zabawiać publiczność, ale taki styl życia szybko zaczyna się odbijać na
jego zdrowiu i Gus w pewnym momencie nawet zdaje sobie z tego sprawę. Trasa
koncertowa jest dla niego koszmarem, odlicza dni do jej zakończenia.
Scout od pierwszego wejrzenia czuje antypatię do Gusa. Zadufana gwiazda
rocka z ego wielkości Teksasu. Nie bardzo odpowiada jej bycie jego asystentką,
bo nie ma najmniejszej ochoty niańczyć chłopaka, ale potrzebuje pieniędzy, więc
robi to bez słowa skargi. Komunikuje się z nim głównie za pomocą karteczek
samoprzylepnych i odlicza dni do zakończenia trasy koncertowej. Zanim to jednak
następuje, Scout przekonuje się, że Gus nie jest taki zły, jak początkowo jej
się wydawało. Jakoś tak się składa, że zostaje asystentką jego matki i po
trasie koncertowej zamieszkuje w rodzinnym domu Gusa.
Muszę przyznać, że nie uważam Promyczka
za oryginalną książkę, ale jeśli chodzi o wyciskanie łez, daję jej 11/10. Gus
jest jeszcze bardziej schematyczny. On cierpiący, ona po przejściach. Wszyscy
to znamy. I w tej części nie ma już takich emocji, jak w Promyczku. Gus dość szybko się otrząsa i zgodnie z poleceniem
przyjaciółki przestaje nad nią płakać, a zaczyna wspominać ją z uśmiechem. I
stara się tworzyć legendę, ale to już inny wątek, niestety poboczny.
Książka ma 500 stron, czyli dość sporo. Autorka prowadzi narrację w bardzo
statycznym tempie. Nie ma tu żadnych niespodziewanych zwrotów akcji czy
zaskakujących wydarzeń. To raczej, jak mówi rekomendacja z okładki, „pamiętnik
cierpienia”. Autorka krok po kroku ukazuje nam, jak Gus przechodzi przez
kolejne etapy żałoby, aż myśl o Promyczku przestaje budzić w nim żal i gniew,
pozostaje jedynie miłość. Ogólnie w książce dużo jest tej miłości. Chociaż
historia jest prowadzona z punktu widzenia Gusa i Scout, czyli zupełnie nowej
bohaterki, Kim Holden wspomina o wszystkich bohaterach z poprzedniej części, w
tym oczywiście o Kellerze. Dowiadujemy się, co u nich słychać, a jest nie
lepiej lub gorzej, a lepiej lub dobrze. Kate był tak niezwykła, że udało jej
się wpłynąć na życie wszystkich osób, z którymi miała styczność. W sumie robi
się z niej niemal świętą, ale wiadomo – o zmarłych dobrze albo wcale…
Najlepiej nie czytać Gusa w
oderwaniu od Promyczka. Historia
miłosna nie jest tu zbyt mocno wyeksponowana, bardziej liczy się dochodzenie do
siebie głównego bohatera. Przeczytajcie tę książkę, jeśli byliście w team Gus i
chcecie wiedzieć, jak potoczyły się jego losy. To dopełnienie historii
Promyczka, już nie tak emocjonujące, ale jeśli pokochaliście Kim Holden za Promyczka, Gus was nie zawiedzie.
Powiem szczerze, że trochę mnie Gus rozczarował. Jak kończyłam "Promyczka" to nie mogłam się doczekać kolejnej części bo właśnie brakowało mi tego zakończenia na temat Gusa. Nie wiedziałam co z nim dalej będzie i aż mnie skręcało. Książka wyszła, kupiłam, przeczytałam i no cóż... fajna ale nie porwała mnie. Mam nadzieję, że "Franco" mnie nie rozczaruje :D
OdpowiedzUsuńmnie też nie porwała, ale prawda, że Franco zapowiada się lepiej? już tak okładka kusi :D
UsuńJeszcze nie miałam okazji zapoznać się z Promyczkiem, a z tego co czytam, to właśnie od niego powinnam zacząć.
OdpowiedzUsuńUtknęłam na promyczku, nie mogę ruszyć dalej. Historyka oklepana jakich wiele, no cóż... jakoś może zmęczę do końca
OdpowiedzUsuńteż nie uważam, że jest oryginalna, ale wyciskacz łez pierwsza klasa :D
UsuńNie należę do fanek tego typu historii.
OdpowiedzUsuńJa jeszcze nie poznałam "Promyczka", jednak mam wielką ochotę na tę książkę i gdy ją poznam, wtedy pewnie sięgnę także po tą :)
OdpowiedzUsuńPoznałam już książkę "Promyczek", ale Gus jeszcze przede mną. :)
OdpowiedzUsuń