Tytuł:
Muza
Autor:
Jessie Burton
Wydawnictwo:
Literackie
Data
wydania: 24 listopada 2016
recenzja
przedpremierowa
Liczba
stron: 475
Ocena:
8/10
Opis:
Świat
wielkiej sztuki, jeszcze większych namiętności i tajemniczy obraz, który skrywa
więcej niż tysiąc słów.
Po
jednej stronie płótna dziewczyna trzyma odciętą głowę swojej siostry, po
drugiej − lew, który za chwilę poderwie się do zabójczego skoku... Obraz, który
latem 1967 roku trafia do renomowanej galerii w Londynie, elektryzuje
środowisko marszandów. To może być „śpioch”, dzieło młodego hiszpańskiego
artysty z lat 30. XX wieku zaginione w trakcie wojny. Potwierdzają to listy z
muzeum Prado oraz fundacji Peggy Guggenheim. Wskutek szczególnego zbiegu
okoliczności stenotypistka zatrudniona w galerii, 26-letnia Odelle Bastien,
trafia na trop fascynującej historii z Andaluzji roku 1936. Losy Harolda
Schlossa, Żyda z Wiednia, który pośredniczy w sprzedaży dzieł Kokoschki, Klee i
Klimta, jego pięknej żony Sary i niezwykle uzdolnionej córki Oliwii, w
nieoczekiwany sposób splotą się z jej własnym. Czarnoskórej imigrantki z
Trynidadu, która choć nagrodzona prestiżowym literackim wyróżnieniem za
debiutanckie opowiadanie, z trudem znajduje swoje miejsce w ksenofobicznym
Londynie.
Recenzja:
Nie czytałam debiutu Jessie Burton, ale wiem, że
został bardzo entuzjastycznie przyjęty – zarówno zagranicą, jak i w naszym
kraju. Kiedy pani Marta z Wydawnictwa Literackiego zaproponowała mi drugą
książkę autorki, Muzę, nie zastanawiałam
się zbyt długo – opis zapowiadała napisaną z rozmachem, świetną historię.
Paczka przyszła szybko, a w niej niespodzianka. Oprócz książki małe płótno,
farba i pędzelek oraz list z prośbą o namalowanie recenzji. Nie oceniajcie
mojego „dzieła” zbyt surowo, bo artystka ze mnie żadna, ale jeśli miałabym
opisać tę książkę jednym zdaniem, to brzmiałoby ono tak:
Londyn, rok 1967. 26-letnia Odelle jest czarnoskórą emigrantką z
Trynidadu. Po pięciu latach poszukiwań zdobywa wreszcie pracę marzeń i zostaje
maszynistką w Instytucie Skeltona. Poznaje tam Marjorie Quick, starszą, dystyngowaną
kobietę, która niezwykle ją intryguje. Na ślubie swojej przyjaciółki poznaje
również młodego londyńczyka, Lawrie’ego, który po śmierci matki wszedł w
posiadanie pewnego obrazu. Jaką historię skrywa płótno? Co ma wspólnego z
Quick? I kto naprawdę jest autorem pobudzającego wyobraźnię obrazu?
Akcja książki toczy się dwutorowo. Autorka przedstawia nam tak naprawdę
dwie historie – jedna rozgrywa się w Londynie, druga na początku lat 30. XX
wieku w Hiszpanii, a konkretnie w Andaluzji. Każda ma swój urok, choć nie
ukrywam, że ta druga (a właściwie pierwsza, jeśli patrzeć chronologicznie)
podobała mi się bardziej. Odelle szuka swojego miejsca w ksenofobicznym Londynie,
a zagadkowy obraz sprawia, że w jej życiu coś zaczyna się dziać. Historia
Schlossów i Roblesów jest barwniejsza, bardziej porywająca i krwista. Olivia
Schloss ma zaledwie dziewiętnaście lat, gdy wraz z rodzicami przeprowadza się
na hiszpańską prowincję. Poznaje tam rodzeństwo – Izaaka i Teresę Roblesów. Ich
losy splatają się ze sobą w nieoczekiwany sposób.
Ta książka to kawałek historii – autorka niezwykle barwnie i ciekawie odmalowała
w niej obraz Londynu, a także hiszpańskiej rewolucji i pozycji kobiet w
ubiegłym stuleciu. Stworzyła mądrą opowieść o miłości, przyjaźni, zdradzie i
śmierci, a także o sztuce i spełnieniu, jakie może ona ze sobą nieść.
Burton ma naprawdę dobre pióro, przy fragmentach, których akcja toczyła
się w Londynie, miałam wrażenie, że czytam jakiegoś angielskiego klasyka. Konstrukcja
książki też zasługuje na pochwałę – kolejne fakty są ujawniane stopniowo i choć
sporo można się domyślić, autorka tak sprytnie kieruje czytelnikiem, że na
koniec udało jej się mnie zaskoczyć.
Muza to coś dla wielbicieli
sztuki i dobrej literatury. To mądra, dobrze napisana książka – jedna z tych,
które zapamiętuje się na dłużej. Miejcie ten tytuł na uwadze, bo jeszcze będzie
o nim głośno.
Za
możliwość przeczytania dziękuję pani Marcie z Wydawnictwa Literackiego!
Ojej, ojej - ja to chcę przeczytać! Kurcze jakoś mi się skojarzyło z jedną książką, Butik na astor place - chyba dobrze napisałam tytuł, ale no muszę ją mieć i w dodatku jest pięknie wydana:)
OdpowiedzUsuńto dopiero wersja przedpremierowa, finalne wydanie może być tylko ładniejsze :)
UsuńDo mnie pani Marta wysłała tę powieść bez zapowiedzi... ;) z tym samym zadaniem. I przyznam, że już się boję, bo ze mnie także artystka żadna ^_^ Ale jestem pewna, że to będzie świetna lektura :) "Miniaturzystka" mnie oczarowała - czytałam ją krótko po premierze, ale wspominam ją nieustannie. Niesamowita historia!
OdpowiedzUsuńwłaśnie muszę przeczytać Miniaturzystkę, bo z tego co czytałam na zagranicznych portalach, wynika, że jest nawet lepsza niż Muza :)
Usuń