Tytuł:
Spójrz mi w oczy, Audrey
Autor:
Sophie Kinsella
Wydawnictwo:
Media Rodzina
Rok
wydania: 2016
Liczba
stron: 320
Ocena:
8/10
patronat
Książkowiru
Opis:
Sophie Kinsella
zagościła na brytyjskich listach bestsellerów dzięki swojej pierwszej książce,
będącej podstawą kasowego filmu pt. Wyznania zakupoholiczki. Książka Spójrz mi
w oczy, Audrey to jej pierwsza powieść dla młodych czytelników.
14-letnia
Audrey cierpi na zaburzenia lękowe. Nie chodzi do szkoły, rzadko opuszcza dom,
nosi ciągle ciemne okulary. Terapia przynosi powolne postępy, ale nabiera
tempa, gdy Audrey poznaje Linusa, kolegę jej starszego brata. Za pomocą
przyjacielskiego uśmiechu i zabawnych liścików Linus zaczyna wywabiać ją do
normalnego życia – no, w każdym razie najpierw do Starbucksa, ale to dobry
początek!
Czy
odnalezienie prawdziwej przyjaźni może rzeczywiście zdziałać terapeutyczne
cuda? Autorka z niezaprzeczalnym literackim wdziękiem i zmysłem bystrego
obserwatora komicznych wypadków życiowych opowiada historię uczucia, które może
leczyć rany i koić czytelnicze zmysły.
Recenzja:
Lubię Sophie Kinsellę, ale nie za Wyznania zakupoholiczki, które są wręcz
jedną z jej słabszych powieści. Nazwisko Kinsella wiąże się nierozerwalnie z
humorem i właśnie to najbardziej mnie do niej przyciąga. Ciężko teraz znaleźć
książkę, przy której można się pośmiać. Powieści tej autorki zapewniają
odpowiednią dawkę rozrywki i nawet jeśli nie są „ambitne”, dobrze się je czyta.
Do tej pory Kinsella pisała dla kobiet. Spójrz
mi w oczy, Audrey to jej pierwsza książka o młodzieży i dla młodzieży.
Cześć
- powtarza mój niespodziewany gość. - Mam na imię Linus. A ty Audrey, tak?
"Zagrożenie
nie jest rzeczywiste". Próbuję zmusić się do myślenia, ale słowa toną w
przypływie paniki. To uczucie mnie przytłacza.
Audrey ma czternaście lat i nie wychodzi z domu. Nie
chodzi do szkoły, na twarzy zawsze ma przeciwsłoneczne okulary (nawet gdy jest
ciemno albo gdy pada deszcz), nie nawiązuje z kontaktu wzrokowego z nikim
oprócz swojego czteroletniego braciszka. Przy najprostszym kontakcie z
nieznajomym ogarnia ją panika. Audrey nie zawsze taka była. Kiedyś chodziła do
szkoły, była wzorową uczennicą, a kontakty z rówieśnikami nie budziły w niej
chęci ucieczki. Ale potem ci sami rówieśnicy zrobili jej coś, co sprawiło, że
zachorowała.
Nie
ma jednak sensu wytykać tego mojej mamie, bo tu chodzi o logikę, a mama w nią
nie wierzy. Woli wierzyć w horoskopy i zieloną herbatę. Aha, i oczywiście
wierzy w "Daily Mail".
Autorka nie skupia się w swojej książce tylko na
tytułowej bohaterce. Co prawda całą historię poznajemy z jej perspektywy, ale
chociaż to narracja pierwszoosobowa w czasie teraźniejszym, Audrey jest jakby
obserwatorem życia swojej rodziny. Jej terapeutka w ramach domowego zadania
prosi, by nagrała film o swojej rodzinie i właśnie taką perspektywę prezentuje
nam Audrey. Poznajemy więc zwariowaną mamę, która stara się poważnie podchodzić
do swoich rodzicielskich obowiązków. Frank, brat Audrey, ma z tego powodu
przechlapane, bo zdecydowanie za dużo czasu spędza przed komputerem. Mały
Feliks jest kochanym czterolatkiem, który na razie nie sprawia zbyt wielu kłopotów
i którego w razie czego stosunkowo łatwo oszukać. Z Frankiem nie idzie już tak
łatwo. Głowa rodziny większość uwagi poświęca pracy, ale stara się trzymać ten
sam front z małżonką.
- Nie,
nie możesz nigdzie iść. Masz szlaban, młody człowieku.
Widzi
miny domowników i dociera do niego, że się pomylił.
- To
znaczy... załaduj zmywarkę.
(podejmuje
jeszcze jedną próbę)
- To
znaczy, wkładaj swoje brudy do właściwego kosza.
(poddaje
się)
- Zrób
to, co mama ci każe.
Pewnego razu w domu Audrey pojawia się Linus, kolega
Franka. Stara się nawiązać z dziewczyną jakiś kontakt i szybko się okazuje, że
jego przyjazny uśmiech i zabawne liściki pomagają Audrey się przełamać. Metodą
małych kroczków Audrey przesuwa swoje granice coraz dalej i wychodzi do ludzi.
Nie od razu jednak ściąga okulary przeciwsłoneczne.
Audrey mimo swojej przypadłości jest bardzo fajną
bohaterką, która w ogóle nie irytuje. Choć ma tylko czternaście lat, jest
wnikliwą obserwatorką, która widzi bardzo wiele – i podchodzi do tego z
poczuciem humoru. Kinsella ma niewątpliwie wielki talent do opisywania
komicznych sytuacji, dowiodła tego już w poprzednich powieściach. W tej pokazała
również, że potrafi spojrzeć na świat oczami nastolatka. Udawania czytelnikom,
że nastolatki to też ludzie i właśnie tak należy ich traktować, bo rozumieją o
wiele więcej, niż wydaje się rodzicom. Z drugiej strony pokazuje też, że
rodzicielstwo to ciężka praca i trudno być „dobrym rodzicem”.
Problem z mamą
polega na tym, że nie wie, o czym mówi. Nie chcę jednak, żeby te słowa
zabrzmiały złośliwie. Po prostu żaden z dorosłych nie wie. Są kompletnymi
ignorantami, a jednocześnie to oni mają kontrolę.
Bardzo mi się podobała ta książka. Trochę się
obawiałam, że mogę okazać się na nią za stara, ale mimo że sama nie jestem już
nastolatką, czytałam tę powieść z prawdziwą przyjemnością i z uśmiechem na
ustach. To naprawdę świetna książka dla młodzieży – ale czego innego można by
spodziewać się po wydawnictwu Media Rodzina? Polecam serdecznie wszystkim
nastolatkom – i nie tylko.
PS Jako że to nasz patronat, niedługo na naszym fanpejdżu pojawi się konkurs, w którym będziecie mogli wygrać tę powieść :)
PS Jako że to nasz patronat, niedługo na naszym fanpejdżu pojawi się konkurs, w którym będziecie mogli wygrać tę powieść :)
Za
książkę dziękuję wydawnictwu Media Rodzina
lubię takie książki, przy których można się uśmiechnąć :)
OdpowiedzUsuń