Tytuł:
Następny świt
Autor:
Sandra Brown
Wydawnictwo:
Świat Książki
Rok
wydania: 2016 (pierwsze wydanie 1996)
Liczba
stron: 448
Opis:
Banner
Coleman czeka z niecierpliwością na swój ślub. Wszystko wygląda idealnie:
piękna biała suknia leży w jej pokoju na panieńskim łóżku, kościół i dom są
wspaniale przybrane, zjeżdżają się rodzina i przyjaciele. Pojawia się nawet
Jake Langston, wędrowny kowboj i znany hulaka.
Wydaje
się, że Banner darzy narzeczonego Grady’ego Sheldona głębokim i odwzajemnionym
uczuciem, jednak okazuje się, że los z niej zadrwił. Zdrada niszczy dzień,
który miał być najpiękniejszym dniem jej życia. Banner uświadamia sobie, że
wszystko, co łączyło ją z Gradym, rozsypało się w pył, a noc, która miała być
ich nocą poślubną, spędzi samotnie. Zrozpaczona i upokorzona desperacko
potrzebuje potwierdzenia swojej kobiecości, postanawia więc poszukać go w
ramionach mężczyzny, który tej nocy jest tak samotny jak ona. Szybko się
okazuje, że połączy ich nie tylko seks…
Recenzja:
Sandra Brown jest znaną na całym świecie autorką romansów, kryminałów
oraz powieści historycznych. Swoją pozycję na rynku wydawniczym ugruntowała
kilka dekad temu i od tamtego czasu zdobyła rzeszę oddanych czytelników – czy raczej
czytelniczek. Mnie kojarzy się głównie z romansami, a Następny świt jest chyba pierwszą jej książką, którą przeczytałam.
Nie bez powodu, nigdy nie byłam ani fanką romansów, ani fanką kryminałów. I
pewnie gdybym zobaczyła tę powieść w starym wydaniu, nie tknęłabym jej nawet kijem,
ale cóż, z nową okładką wyglądała bardzo zachęcająco, a że są wakacje, uznałam,
że czemu nie, mogę przeczytać romans.
Jak dowiedziałam się już po fakcie, książka jest kontynuacją, czy może
raczej pewnego rodzaju sequelem powieści W
objęciach nocy. Główna bohaterka, Banner Coleman, jest córką bohaterów z W objęciach nocy. Nieznajomość
poprzedniej części nie przeszkadzała jakoś mocno w lekturze, choć muszę
przyznać, że autorka dość często odwoływała się do przeszłości bohaterów, co
jednak trochę odbierało przyjemność z czytania.
Banner Coleman ma osiemnaście lat. Poznajemy ją w dniu jej ślubu, gdy
piękna i radosna czeka w kościele na tę jedyną w swoim rodzaju chwilę. Lada moment
ma zostać żoną Grandy’ego Sheldona. Ceremonię zakłóca jednak Doggie Burns ze
swoją córką Wandą, która twierdzi, że Grandy jest ojcem jej dziecka. Ślub
oczywiście nie dochodzi do skutku, a zrozpaczona i zhańbiona panna młoda wraca
z rodziną do domu. Choć Benner pozornie zachowuje spokój, jej duma została
mocno zraniona, w swojej pięknej główce układa więc plan, do wykonania którego
angażuje Jake’a Langstona, długoletniego przyjaciela jej rodziców, wędrownego kowboja,
silnego, przystojnego mężczyzny, powszechnie znanego z gwałtownego temperamentu
oraz z reputacji kobieciarza i hulaki. Uwodzi go w stajni, by zdobyć
potwierdzenie swojej kobiecości. Ale już następnego dnia opuszcza ją cała
pewność siebie i nie potrafi spojrzeć mu w oczy. A rodzice stawiają ultimatum –
będzie mogła zająć się ziemią, którą miała dostać w prezencie ślubnym, o ile
Jake zostanie zarządcą rancza.
Potem, jak możecie się domyślić, rozpoczyna się taniec między Banner a
Jake’iem. Czasem Banner zachowuje się naiwnie, innym razem Jake zaborczo.
Wiadomo, że potrzeba im będzie trochę czasu, aż dojrzeją do związku, do
małżeństwa, ale wiadomo też, jak to się skończy. Dlatego choć po drodze czeka
na nich trochę przeszkód i dramatycznych wydarzeń, łatwo przewidzieć, jaki
będzie miała finał ta historia.
Muszę przyznać, że powieść czytało mi się bardzo szybko, jest lekko
napisana i nieskomplikowana, więc mimo że liczy sobie sporo stron, pochłania
się ją błyskawicznie. Dla porównania czytałam przed nią Ukrytą łowczynię o podobnej ilości stron i męczyłam ją kilka dni,
podczas gdy Następny świt
przeczytałam w jedno popołudnie.
Nie mogę powiedzieć, żeby to była nieudana lektura, ale myślę, że ten
jeden romans wystarczy mi na dłuższy czas. To specyficzny gatunek, który rządzi
się swoimi prawami i jeśli za nim przepadacie albo jesteście fanami twórczości
Brown, śmiało może po tę książkę sięgnąć, bo zdaje się mieć wszystko, co romans mieć
powinien.
Pozycję
tę dostałam od wydawnictwa Świat książki
Brak oceny recenzenckiej. A książka jak na romans przystało chyba ok.
OdpowiedzUsuńoj nie wiem mieszane odczucia recenzja opisuję o czym jest książka, ale niestety nie wiele z niej wyczytałam co do tego jakim językiem jest napisana, czy historia tej miłości, romansu jest napisana w sposób ciekawy i wciągający, nie wiem!
OdpowiedzUsuń