Autor: Emily Giffin
Tytuł: Coś niebieskiego
Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: 10 stycznia 2011
Liczba stron: 384
Ocena: 7/10
Opis:
Mówią, że czas leczy rany.
Mówią, że lekarstwem na złamane serce jest nowa miłość.
Mówią, że wszystko dobre, co się dobrze kończy.
Życie Darcy w jednej chwili rozpada się na drobne kawałeczki. Narzeczony porzuca ją tydzień przed ślubem, na domiar złego odchodzi z jej najlepszą przyjaciółką. Darcy obwinia obydwoje o rozpad swojego związku, choć sama ma romans i spodziewa się dziecka.
Recenzja:
Na pewno kojarzycie film Pożyczony narzeczony, a nawet jeśli ten tytuł Wam nic nie mówi, to i tak pewnie jak zarkniecie o czym jest ten film, to będziecie wiedzieć o jaki dokładnie chodzi. Ten film powstał na podstawie książki Coś pożyczonego, o czym już Wam pisałam tydzień temu. Wiecie, w filmach zazwyczaj jest wszystko pięknie, ładnie, happy end... A czy nie zastanawiało Was kiedyś co dzieje się dalej, kiedy emocje opadną, a para zakochanych będzie musiała wrócić do codziennego, szarego życia, z wszystkimi jego wadami i zaletami? Ja właśnie dzisiaj mam dla Was recenzję takiej właśnie kontynuacji. Coś niebieskiego jest kontynuacją, która w większości jest poświęcona Darcy.
Darcy jest zraniona. Dex porzucił ją dokładnie tydzień przed ślubem, a w dodatku zakochał się w jej najlepszej przyjaciółce. Mimo, że sama ma romans i niedługo urodzi dziecko, to o wszystko obwinia właśnie ich. Mimo wszystko, zraniona kobieta musi sobie jakoś poradzić.
Do tej książki podeszłam z dużą rezerwą. Nie byłam do końca przekonana, czy chcę ją czytać, w obawie, że jeśli będzie z nią coś nie tak, to popsują sobie obraz również pierwszej części. Nie ma się co oszukiwać, nie polubiłam się z Darcy w pierwszej części, a jakby nie było to właśnie ona tutaj odgrywa główną rolę i chyba to mnie odrobinę zniechęciło. Bardzo duże było moje zaskoczenie, kiedy okazało się, że nie jest tak źle. Co prawda druga część podobała mi się mniej od pierwszej, ale spodziewałam się, że różnica ta, będzie zdecydowanie bardziej widoczna.
Czytało mi się ją naprawdę dobrze i przyjemnie i co do tego nie miałam wątpliwości, że tak właśnie będzie. Muszę to przyznać, ale chyba właśnie zakochuję się na zabój w twórczości Emily Giffin i mówię to ja, ta która zawsze była na nie, w stosunku do tego typu literatury. Uwielbiam styl pisania autorki i to, że dzięki niemu mogę bardzo szybko przeczytać całość.
Jeśli pamiętacie Darcy z pierwszej części, to na pewno wiecie, ze do najmilszych ona nie należała i ciężko było polubić jej postać. Bardzo się zdziwiłam, kiedy już od pierwszych stron spotkałam dojrzałą kobietę, jaką staje się Darcy. Ze strony na stronę czytelnik ma możliwość obserwować przemianę głównej bohaterki i to jak zmienia się jej światopogląd na postawie przeszłych wydarzeń oraz tego co ma się wydarzyć w niedalekiej przeszłości. W tym przypadku autorka bardzo się postarała i to chyba ta przemiana jest najciekawszym elementem tej książki.
Podoba mi się także pomysł na tę kontynuację. Co prawda nie dorównała pierwszej części, o czym już wspominałam, ale cieszę się, że ktoś pisze o tym co dalej dzieje się po happy endzie na przykład, tak jak w tym przypadku, biorąc na tapet innego bohatera.
Nie będę Wam tu dużo spojlerować, więc mogę tylko polecić tę książkę, ale pod warunkiem, że przeczytaliście pierwszą część, bo bez tego nie polecam. Ja już czekam kiedy będę mogła się zabrać do kolejnej książki Emily Giffin, która już czeka na mojej półce.
Z gorącymi pozdrowieniami,
Klaudia.
Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu Otwartemu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz