Tytuł:
Pięćdziesiąt twarzy Greya
Autor:
E. L. James
Wydawnictwo:
Sonia Draga
Rok
wydania: 2012
Ilość
stron: 608
Ocena:
1/10
Opis:
Hipnotyczna, uzależniająca, iskrząca seksem i erotyką
powieść, której nie sposób odłożyć.
Studentka literatury Anastasia Steele przeprowadza wywiad z
młodym przedsiębiorcą Christianem Greyem. Niezwykle przystojny i błyskotliwy
mężczyzna budzi w młodej dziewczynie szereg sprzecznych emocji. Fascynuje ją,
onieśmiela, a nawet budzi strach. Przekonana, że ich spotkania nie należało do
udanych, próbuje o nim zapomnieć – tyle że on zjawia się w sklepie, w którym
Ana pracuje, i prosi o drugie spotkanie.
Młoda, niewinna dziewczyna wkrótce ze zdumieniem odkrywa, że
pragnie tego mężczyzny. Że po raz pierwszy zaczyna rozumieć, czym jest
pożądanie w swej najczystszej, pierwotnej postaci. Instynktownie czuje też, że
nie jest w swej fascynacji osamotniona. Nie wie tylko, że Christian to człowiek
opętany potrzebą sprawowania nad wszystkim kontroli i że pragnie jej na
własnych warunkach…
Czy wiszący w powietrzu, pełen namiętności romans będzie
początkiem końca czy obietnicą czegoś niezwykłego? Jaką tajemnicę skrywa
przeszłość Christiana i jak wielką władzę mają drzemiące w nim demony?
Recenzja:
Czytają ją w
autobusach, czytają w szkołach, w przerwach między domowymi zajęciami.
Emerytki, kobiety dojrzałe i nastolatki. Twierdzą, że każdy mężczyzna powinien
ją poznać. O jakiej książce mowa? Pięćdziesiąt
twarzy Greya.
Swego czasu triumfy
święcił Zmierzch, powieść która
zapoczątkowała modę na wampiry. Banalna historia miłości naiwnej nastolatki i
siedemdziesięcioletniego przystojnego wampira do tego stopnia podziała na
wyobraźnie czytelników, że w internecie jak grzyby po deszczu zaczęły pojawiać
się opowiadania pisane na podstawie fabuły sagi Stephanie Mayer.
E. L. James, kryjąca
się pod pseudonimem Snowqueens Icedragon, była jedną z osób, które Zmierzch zainspirował do napisania
własnej „książki”. Jej fan fiction zatytułowany Master of The Universe opowiadał, oczywiście, o związku Belli Swan
z Edwardem Cullenem, wybijał się w jednak „odważnymi scenami erotycznymi”. Pisane
przez panią James opowiadanie najpierw zostało wydane w postaci e-booka,
później w wersji papierowej (ze zmienionymi imionami głównych bohaterów) – i
stało się światowym bestsellerem.
Mam alergię na światowe
bestsellery. Wychodząc z założenia, że coś, co zostało napisane jako fan
fiction Zmierzchu (czyli delikatnie rzecz
ujmując słabej książki), po prostu
nie może być dobre, przez długi czas omijałam szerokim łukiem Pięćdziesiąt twarzy Greya. Opadały mi
ręce na widok starszych pań, które pytały w bibliotece o kolejne części, ale
twardo trzymałam się swojego postanowienia – nie miałam zamiaru psuć oczu,
czytając to wątpliwej jakości dzieło. Zapoznałam się z recenzjami i z grubsza
wiedziałam, o czym jest ta książka, jednak po rozmowie dwóch moich koleżanek z
pracy, które przez zbyt długi jak na mój gust czas rozpływały się nad trylogią
pani James, postanowiłam, że przeczytam ją tylko dlatego, żeby z czystym
sumieniem móc ocenić ją na 1/10 – i wygłaszać niepochlebne sądy bez posądzeń,
że robię to niesprawiedliwie, skoro nawet jej nie przeczytałam.
Pewnego wieczora
znudzona ściągnęłam m-booka (w żadnym wypadku nie miałam zamiaru wydawać prawie
40 złotych, żeby ją kupić, a lista rezerwacji w bibliotece była żenująco długa)
i zabrałam się za czytanie. Było może w pół do dziewiątej, kiedy zaczęłam – po
dziewiątej spałam już twardym snem. Ale skoro już ją rozpoczęłam, chciałam
skończyć, nie ważne, jak bardzo irytowała mnie główna bohaterka. Następnego
dnia zebrałam się w sobie i kontynuowałam czytanie, zagłębiając się w losy
niewydarzonej studentki literatury i jej płomiennego romansu z niewiarygodnie
mrocznym/ przystojnym/władczym miliarderem.
Co
twierdzi wydawca?
Największa sensacja literacka tego
roku!
Książka, o której mówią wszyscy!
Hipnotyczna,
uzależniająca, iskrząca seksem i erotyką powieść, której nie sposób odłożyć.
Co sądzę ja?
Pięćdziesiąt
twarzy Greya to powieść napisana przez sfrustrowaną
gospodynię domową, która opisuje swoje niespełnione erotyczne fantazje, myśląc,
że robi to w sposób kontrowersyjny, kiedy tak naprawdę nie ma żadnego pojęcia o
sado-maso czy jakiejkolwiek perwersji – choć stara się sprawiać odwrotne
wrażenie (i nie trzeba być Marquisem de Sadem, by to stwierdzić, gdy czyta się
o kobiecie, która widząc męskiego członka, myśli: „O Święty Barnabo, jaki on
wielki!”)
Wydawcy reklamują Pięćdziesiąt twarzy Greya jako erotyk – czy jest nim w
rzeczywistości? Taka literatura powinna w określony sposób oddziaływać na
zmysły, u pani James tego nie ma, jej opisy czynności seksualnych – czy to
tradycyjnych, czy tych bardziej „niegrzecznych” – nie zrobiły na mnie większego
wrażenia, o czym zresztą świadczy fakt, że zamiast spodziewanego podniecenia, czytając
Greya, czułam senność.
Co można powiedzieć o bohaterach? Jeśli
ktoś czytał Zmierzch, może uznać ich
jedynie za kalkę Belli i Edwarda. Naiwna, niezdarna i zakompleksiona Anastazja
Steel oraz zachwycający, tajemniczy Christian Grey, któremu brakowało jedynie
czarnej peleryny – nic nowego pod słońcem.
Pięćdziesiąt
twarzy Greya to debiut, co widać nie tylko w
konstrukcji świata oraz kreacjach bohaterów (czy raczej ściągnięciu ich z
powieści Meyer), przede wszystkim razi język. Ilość powtórzeń przyprawiała mnie
o szczękościsk. Ana na każdej stronie przygryza wargę, szepcze i kiwa głową, a
Christian uśmiecha się i przypatruje. Ktoś przede mną zabawił się nawet w
policzenie, ile razy pojawiają się te same, irytujące zwroty, i tak bohaterowie
82 razy mówią „Jeez”, „cholera” – 101 razy, pomrukują 139 razy, szepczą – 103.
Ana już od początku miała spore szanse, by ze swoim pomrukiwaniem i szeptaniem
stać się najbardziej denerwującą bohaterką, o jakiej zdarzyło mi się czytać.
Kiedy już myślałam, że gorzej być nie może, pani James udowodniła, iż to tylko pobożne
życzenie i Ana zaczęła – o zgrozo – zwracać się do swojej wewnętrznej bogini. A
robiła to 58 razy!
Jak się okazało, całą trylogię można
opisać w zaledwie kilku zdaniach i ktoś, kto przeczyta ten opis, tak naprawdę
będzie wiedział wszystko. Pozwolę sobie zacytować za Gazetą Wyborczą:
Pierwszy
tom powieściowej trylogii. Studentka literatury wikła się w namiętny związek z
rekinem biznesu o sadystycznych skłonnościach.
Drugi
tom powieściowej trylogii. Studentka literatury rozstaje się i schodzi z
rekinem biznesu o sadystycznych skłonnościach.
Trzeci
tom powieściowej trylogii. Studentka literatury żoną rekina biznesu o
sadystycznych skłonnościach.
Wiem już, co będzie się działo dalej i
choć ta wiedza nie przyczyniła się do mojego spokojnego snu, z czystym
sumieniem mogę odpuścić sobie czytelniczy masochizm, jakim byłoby czytanie
dwóch kolejnych części.
Twórczości pani James mówię NIE.
Czytałam tą książkę, ale przeczytałam tylko do połowy i dałam sobie spokój z nią. Wkurzała mnie główna bohaterka i powtarzające się zwroty. Po tym jak każdy zachwycał się tą książką spodziewałam się czegoś lepszego, niestety rozczarowałam się.
OdpowiedzUsuńTwórczości pani James mówię NIE.- ja się pod tym podpisuję i przyznam, że dawno lektura tak mnie nie wymęczyła, jak dzieło pani James
OdpowiedzUsuńUch, okładkę gdzieś wcięło! ;-) A co do książki, podejrzewam, że sam nie oceniłbym jej wyżej. I aż mnie kusi, by przynajmniej spróbować ją przeczytać, he he, masochizm jakiś ;-)
OdpowiedzUsuńTyle złego się juz o tej serii nasłuchałam, że aż się słabo robi i kompletnie straciłam na nią ochotę
OdpowiedzUsuńOkładka się nie pojawia
hahaha! No cóż, kicz i tyle ;)
OdpowiedzUsuńJesteś chyba jedyną osobą, która napisała wreszcie to, co ja mówię od dawna - to nie jest kontrowersyjna twórczość! Chyba, że za kontrowersję uznamy to że w ogóle została wydana...
OdpowiedzUsuńotóż to! ;)
UsuńIga, a jednak! :D
OdpowiedzUsuńCo tu dużo mówić - zgadzam się w 100% ;)
Tej ksiązki nigdy nie tkne, nawet kijem.
OdpowiedzUsuńWidać nie rozumiesz tego gatunku :)
OdpowiedzUsuńO, to Greya trzeba rozumieć?
UsuńNie wydaje mi się, aby erotyki trzeba było jakoś specjalnie analizować, czy coś : )
UsuńPrzeczytałam całą trylogię - proste jak budowa cepa i tylko dlatego wciągało. Bo w trakcie czytania nie musiałam myśleć. Coś jak oglądanie głupawej komedii czy Rozmów w toku. A tak poza tym - syf (językowy), kiła (beznadziejne sceny erotyczne) i mogiła (kreacja bohaterów). Hahaha, Iga, nie wiesz, że czytanie Greya wymaga wybitnej wiedzy z zakresu seksuologii, psychiatrii i ogólnej słownikowej znajomości trudnych pojęć? Przecież to tak ambitna lektura, a ty pewnie nie zrozumiałaś głębi setnego przygryzienia wargi i wielokrotnych orgazmów xD
Usuńech, właśnie popisałam się ignorancją w internecie :/
Usuńnie zrozumiałaś ani książki, ani tego jakże głębokiego przesłania jakie ze sobą niesie. powinnaś się wstydzić.
Usuńtę książkę chcę przeczytać od dawna. Choć słyszałam o niej wiele złego jak i dobrego. Bardzo się zdziwiłam jak zobaczyłam twoją ocenę 1 na 10. Ale to mnie nie zniechęca. Przeczytam i sama wyrobię sobie opinię na jej temat.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam wszystkie części i przyznam, że pierwsza podobała mi się najbardziej. Podeszłam dp niej otwarcie, chociaż temat sexu i erotyki zazwyczaj jest tematem tabu to w tej książce autorka po prostu odkryła wszystkie karty i tak jak pisałaś w recenzji, być może, pisze tu o swoich niespełnionych fantazjach. Chociaż, gdzieś czytałam, że wypróbowała to wszystko na mężu :-) Podoba mi się ten aspekt psychologiczny, problem chłopca a następnie mężczyzny, który ciągnie się chyba do 2 części. Kobiety kochają problemowych mężczyzn, których muszą "naprawiać", może też dlatego tak łatwo czytało się to wszystkim dojrzałym paniom. Z jednej strony ciekawa, czyta się mimo wszystko z zapartym tchem ale z drugiej nie wyobrażam sobie np. swojej mamy to czytajacej, o nie :-)
OdpowiedzUsuńPani. Taki spoiler pod koniec? Taka ocena 1 na 10 ? Sama nie czytałam ale potrafię zrozumieć fenomen tej książki wśród kobiet. Jakbym była 30letnią gospodynią z mężem, który nie spełnia moje zachcianki to chętnie bym sięgnęła do tej literatury. ;) Jakbym była 13 napaloną nastolatką to również, bo wtedy zboczenie sięga najwyższej stopy. xd Sama nie zamierzam czytać tej książki, uważam że lepsze jest zwykłe porno niż zagłębianie się w fabułę(?). Ale kto co lubi ;)
OdpowiedzUsuń