środa, 8 stycznia 2014

Kamila Turska - "Bestia"

Tytuł: Bestia
Autor: Kamila Turska
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 312
Ocena: 5/10

Opis:

Strzeż się cieni przemykających w mroku
Planeta Sargo. Zamierzchła przeszłość.
Saaby. Podobno nie wychodzą z czeluści Ogaary. Albo raczej - czasem wychodzą, ale nie zostawiają nikogo, kto mógłby opowiedzieć o spotkaniu z nimi. Tylko zmasakrowane ciała.
Ten, na kogo zapoluje saab, może uważać się za martwego jeszcze zanim polowanie się rozpocznie. Każda rana zadana saabowi, od razu się goi. Nawet śmiertelna.
Wyglądają jak zwierzęta. Zwłaszcza wtedy, gdy polują. Ale mogą też wyglądać, mówić i zachowywać się jak ludzie.
Planeta Sargo. Dwa tysiące lat później.
Mia Keller przybywa na Sargo w poszukiwaniu męża, handlowca zaginionego w tajemniczych okolicznościach. Jedyny ślad po nim to dziwny wisiorek. Mia poznaje kogoś... Przypadkowo...

Recenzja:

                Zazwyczaj nie mam wielkich problemów z ocenieniem książki, ale Bestia Kamili Turskiej przysporzyła mi trochę kłopotów. Z jednej strony świetny pomysł – z drugiej, zmarnowanie potencjału. Bo jak ocenić książkę, która do połowy jest całkiem fascynująca (magiczne stworzenia, jakich jeszcze w literaturze nie było, nowa planeta), a potem… w zasadzie ciężko mi znaleźć słowo, by opisać to, co dzieje się potem. Całkowite pomieszanie z poplątaniem, które niczego nie wyjaśnia i rozczarowujące zakończenie na deser. Ale od początku.
                Kamila Turska wymyśliła nową rasę – saaby, istoty, które potrafią zmieniać się w zwierzę, mogą też wyglądać jak człowiek, polują na ludzi, żywią się ich krwią, są w zasadzie nieśmiertelne. Stworzyła planetę Sargo, opisała jej historię – przeszłą i teraźniejszą. Choć poszła trochę na łatwiznę, bo akcja działa się prawie cały czas w Tenos – mieście opanowanym przez turystów-Ziemian, i tak mi się podobało. Całość ma w sobie o wiele więcej z fantastyki niż science fiction, za co kolejny plus.
                Mia, główna bohaterka, ma trzydzieści sześć lat. Pragnie rozwieść się ze swoim mężem – gdy okazuje się, że zaginął, przylatuje na planetę Sargo i poznaje tam Gerina. Przypadek? Sami sobie odpowiedzcie. Poszukiwania męża schodzą na drugi plan, Mia prawie cały wolny czas spędza z Gerinem. Kiedy jego prawdziwa tożsamość wyszła na jaw, nie byłam specjalnie zdziwiona. Zanosiło się na to od samego początku.
                Autorka przeplatała fragmenty ze współczesnej planety Sargo z fragmentami z czasów zamierzchłych. Podobały mi się te wstawki chyba nawet bardziej niż główny tekst. Swoją drogą rzeczywistość, którą opisywała, przypominała mi trochę tą z Ery Pięciorga Trudi Canavan.
                Moment, w którym tożsamość Gerina wychodzi na jaw, można uznać za załamanie. Potem jest już tylko gorzej, historia się zapętla, miesza ze sobą, staje się zbyt poplątana i niespójna, czytelnik przestaje za nią nadążać (bohaterowie też nie nadążają). I tak jest już niestety do samego końca. Minusy, minusy, dużo minusów, błędy logiczne (ponoć saaby są nieśmiertelne, więc czemu ludzka broń może je zabić?).  Zakończenie – niedopowiedziane, rozczarowujące.
                Bestia była debiutem i jak do tej pory jest jedyną książką Kamili Turskiej, która – jak można przeczytać na okładce – na co dzień jest lekarzem internistą. Może to i dobrze, że nie napisała nic więcej, bo najwyraźniej pisanie nie jest jej powołaniem. 

4 komentarze:

  1. A skoro jest to jej pierwsza książka to może po prostu musi się wprawić? :) Miałam okazję ja kupić, wybrałam inną lekturę i chyba dobrze, że tak zrobiłam.
    M.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hah, skoro pisanie nie jest jej powołaniem, to ja sobie odpuszczę ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Podziękuję, mam inne książki na oku, ze zdecydowanie lepszymi opiniami na koncie ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Gdyby nie ta recenzja to sięgnęłabym po nią nawet jeżeli jedynym powodem byłaby okładka

    OdpowiedzUsuń