Autor: Terry Pratchett
Tytuł: Mort
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka.
Data wydania: 1996
Ilość stron: 232
Ocena: 9/10
Opis:
Czasem nawet Śmierć potrzebuje wakacji - a na Świecie Dysku, jedynej Płaskiej Ziemi we wszystkich wszechświatach, kościsty strażnik klepsydr życia uświadamia sobie, że tylko jedno może dać mu chwilę wytchnienia: terminator. Wybiera więc sobie Morta - chłopca gorliwie pragnącego zdobyć wiedzę, której stanowczo posiadać nie powinien. Wprawdzie Mort szybko opanowuje tajniki przechodzenia przez ściany, jednak nauka obiektywizmu to całkiem inna sprawa. Zwłaszcza kiedy życie, po które został wysłany, należy do piękniej młodej księżniczki.
W związku ze zmianą biegu losu rzeczywistość chwieje się w posadach. A że Śmierć wyruszył w podróż, by poznać rozkosze śmiertelnych, to właśnie Mort, z pomocą niezbyt kompetentnego maga imieniem Cutwell oraz adoptowanej i pełnej entuzjazmu córki Śmierci, musi naprawić przyszły tor historii - zanim Dysk się przekręci...
Recenzja:
"JAK SIĘ NAZYWA TO UCZUCIE W GŁOWIE, UCZUCIE TĘSKNEGO ŻALU, ŻE RZECZY SĄ TAKIE, JAKIE NAJWYRAŹNIEJ SĄ?
-Chyba smutek, panie. A teraz...
JESTEM ZASMUTKOWANY."
Śmierć jest mężczyzną? Oczywiście. Na jedynej Płaskiej Ziemi we wszystkich wszechświatach to właśnie mężczyzna przychodzi po dusze zmarłych i do tego teraz, po raz pierwszy w swojej karierze chce wziąć sobie krótki urlop. Na swojego zastępce wybiera sobie Morta, chłopaka które ma dwie lewe ręce. I tu zaczynają się problemy.
Tak wiem, miałam czytać cyklami, a powyższa pozycja do cyklu o wiedźmach (który rozpoczęłam) na pewno do niego nie należy. Jedak kiedy zobaczyłam książkę, o której słyszałam tyle dobrych opinii nie mogłam się po prostu oprzeć żeby jej nie wziąć.
Uwielbiam Świat stworzony przez Pratchetta. Niby tak odmienny od naszego a jednak tak bardzo podobny. Do tego sposób w jaki autor pisze, specyficzne poczucie humoru, bardzo charakterystyczne postaci i wciągająca fabuła i dla mnie nie ma lepszej lektury na ponure, jesienne wieczory. Do tego ogromy kubek herbaty i jest wprost idealnie.
I znów poruszę problem okładki. Charakterystyczna dla całej serii, trochę lepsza niż Równoumagicznienie ale wciąż mi się nie podoba.
Cała fabuła bardzo mnie wciągnęła. Nie było żadnego nudnego momentu, a sama historia była oryginalna i nieszablonowa. Nie ciągnęła się też nieskończenie długo, ale cała akcja rozegrała się w ciągu kilku dni.
Bardzo odpowiada mi jak autor podchodzi w groteskowy sposób do niektórych codziennych sytuacji, sposób w jaki kreuje postaci, a wypowiedzi niektórych z nich same wpychają uśmiech na usta. Na przykład:
-Chyba smutek, panie. A teraz...
JESTEM ZASMUTKOWANY."
Najbardziej chyba spodobała mi się postać Śmierci. Niby jest od zawsze, a tak naprawdę mało wie o świecie i o tym co robi się w świecie żywych. Do tego Jego wypowiedzi zapisane drukowanymi literami. Tak ta postać musi się wyróżniać.
Tak jak ostatnim razem przy książce o Świecie Dysku, chcę bardzo serdecznie ją polecić. I nie tylko ją bo pozostałe cykle też wydają się być bardzo ciekawe i mają na prawdę dużo pozytywnych opinii.
Z gorącymi pozdrowieniami,
Klaudia.
Koniecznie musze to przeczytac, cos czuje, ze przemówi mi do serca.
OdpowiedzUsuńMuszę wreszcie zagłębić się w "Świat dysku"
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze nic tego autora, ale muszę to szybko nadrobić, bo widzę, że warto :)
OdpowiedzUsuń"JESTEM ZASMUTKOWANY" <3 czytałam tylko kilka książek ze świata dysku, ale ta podobała mi się najbardziej ;)
OdpowiedzUsuń