Autor: Lilly Lucas
Tytuł: Może to właśnie miłość. Hawajska miłość. Tom 1
Wydawnictwo: Jaguar [współpraca reklamowa]
Data wydania: 2025
Ilość stron: 336
Ocena: 3/10
Opis:
Wielkie marzenia, sport i… miłość na Hawajach. Co okaże się ważniejsze?
Louisa, wschodząca gwiazda niemieckiego tenisa jest zdruzgotana po niedawnej kontuzji kostki. Czeka ją teraz rekonwalescencja, którą spędzi w szkole tenisowej swojej matki chrzestnej na Hawajach. Podczas pierwszego treningu na plaży traci przytomność i budzi się na kanapie przystojnego surfera, Vince’a Greenfielda. Okazuje się, że intrygujący chłopak nie jest w najlepszych stosunkach z jej chrzestną i choć Louise pragnie pozostać lojalna wobec Kay, to Vince pociąga ją coraz bardziej. Do czasu, gdy okaże się, że zataił przed nią kilka ważnych rozdziałów swojego życia...
Romantyczny początek bestsellerowej trylogii autorki, której książki sprzedały się już w ponad milionie egzemplarzy.
Recenzja:
Hm, jak tak sobie myślę o tej pozycji po kilku dniach od przeczytania, to mam dalej mieszane uczucia. Nie jestem w stanie jednak nazwać tej książki nawet przeciętną - bo może jako opowieść o walce o własne marzenia byłaby przede mnie lepiej odebrana, ale całkowicie schrzaniony wątek miłosny (według mnie oczywiście - każdy może mieć inne zdanie) odebrał mi radość z czytania...
Louisa jest córką dwóch geniuszy z dziedziny tenisa. Obecnie ma dwadzieścia jeden lat, gra doskonale i chce stać się najlepsza na świecie. Ostatnio jednak nie udało jej się to ze względu na dosyć poważną kontuzję, która wykluczyła ją z grania przez dobre kilka miesięcy - ale że zbliżają się kolejne zawody, które mogą wyłonić najlepszą tenisistkę na świecie, Louisa chce się przygotować, wystąpić i być tam najlepsza.
Mama rekomenduje jej wyjazd na Hawaje - do Kay, kogoś w rodzaju przyszywanej ciotki głównej bohaterki, która prowadzi świetnie prosperującą szkołę tenisową. Żeby być na szczycie, trzeba trenować z najlepszymi - Louisa zdaje sobie z tego sprawę i postanawia wyjechać, chociaż nie zamierza tam odpoczywać.
I chociaż Louisa już pierwszego dnia spotyka Vince'a - sąsiada Kay - nie spodziewa się, że ta znajomość będzie w stanie sprawić, że dziewczyna w ogóle zacznie myśleć o miłości. Szczególnie, że Louisa zdaje sobie sprawę, że jeśli chce być najlepszą tenisistką, musi wiele poświęcić - i dać sto procent z siebie.
Na dodatek Vince nie jest w najlepszych stosunkach z Kay - można powiedzieć, że między nimi jest aktywny zatarg, więc w pewnym sensie Louisa będzie musiała stanąć między młotem a kowadłem. Bez wątpienia główna bohaterka nie spodziewała się tego, że jej pobyt na Hawajach będzie tak obfitował w różne wydarzenia i w różne interakcje z ludźmi, ale cóż: życie potrafi zaskoczyć!
"Może to właśnie miłość. Hawajska miłość. Tom 1" to pierwszy tom - i jak dobrze zrozumiałam, kolejna część będzie już o innych bohaterach, bo opowieść Louisy raczej się zamknęła. I dobrze, bo chociaż Lilly Lucas ma naprawdę fajny warsztat - pisze z dużą lekkością, łatwo się wkręcić w przekazywane przez nią emocje i uczucia - to jednak wątku miłosnego w tej pozycji nie kupiłam w ogóle.
Dlaczego ten wątek miłosny mi tak przeszkadzał? Bo miałam wrażenie, że postacie poznały się bardzo pobieżnie, nie spotykały się jakoś bardzo często i byłabym w stanie powiedzieć, że Louisa według mnie miała dużo silniejszą relację z rodziną, a nawet bardziej polubiłam wątek relacji przyjacielskich niż tej wielkiej miłości, która się niby pojawiła nagle między Louisą i jej surferem.
Myślę sobie, że nawet, jeśli postać Vince'a była dobrze stworzona, to patrząc na to, że w głowie Louisy zawsze na pierwszym miejscu był tenis, a dopiero dosyć nagle się to wszystko rozwinęło... Może gdyby zakończenie było bardziej rozwinięte, bardziej uzasadnione, z większą dawką sensownych scen, to bardziej bym uwierzyła w to wszystko.
Piękna wydanie "Może to właśnie miłość. Hawajska miłość. Tom 1" możecie zobaczyć na social mediach Ksiązkowiru, ale wychodzę z założenia, że oprócz tego wyśmienitego wydania to największym plusem jest to, w jaki sposób pokazana jest walka o marzenia i w ogóle to, że występował wątek tenisa - bo jest on jednak rzadko spotykany.
Nie będzie to moja ulubiona książka tego roku, ale też wydaje mi się, że nie jest to najgorsza książka ostatnich miesięcy. Nie. Dużo osób zresztą zdecydowanie sobie tę opowieść chwali. Ja jednak nie umiem w pełni jej polecić - i dzielę się dziś z Wami moimi obawami i spostrzeżeniami. Czytałam lepsze romanse, chociaż pod kątem opowieści o tenisie - "Może to właśnie miłość. Hawajska miłość. Tom 1" to naprawdę coś "wow"!
Ocena nie zachęca po sięgnięcie 🫣
OdpowiedzUsuń