czwartek, 17 kwietnia 2025

Elena Armas - "The Fiance Dilemma"

Autor: Elena Armas

Tytuł: The Fiance Dilemma

Wydawnictwo: Otwarte [współpraca reklamowa]

Data wydania: 2025

Ilość stron: 464

Ocena: 7,5/10


Opis:

Nowy bestsellerowy romans autorki The Spanish Love Deception.

Do pięciu razy sztuka? Josie Moore zna to aż za dobrze. Cztery razy była o krok od „żyli długo i szczęśliwie”, ale za każdym razem zrywała zaręczyny. Teraz, kiedy jej ojciec postanowił ogłosić światu, jak idealną rodziną są Moore’owie, mieszkająca w Karolinie Północnej Josie poczuła się jak Kardashianka – z tą różnicą, że jej życie bardziej przypomina dramat niż reality show.

Matthew Flanagan uważa, że ciąży na nim klątwa. Został zwolniony z pracy, wpakował się w błoto (dosłownie) i czuje, że nie ma przyszłości. Wraca do rodzinnego miasta i wpada na Josie – siostrę swojej najlepszej przyjaciółki – która z zaskakującą pewnością siebie oznajmia, że… jest jego narzeczoną. To, co zaczęło się jako niewinne kłamstwo, szybko przeradza się w układ, w którym Matthew gra rolę kochającego narzeczonego numer pięć. Jednak im dłużej Matthew i Josie udają, tym silniej odczuwają, że to, co ich łączy, jest czymś więcej niż tylko grą.

Czy w całym tym szaleństwie jest miejsce na prawdziwą miłość?

Udawane zaręczyny, namiętne sceny miłosne i rodzinne skandale sprawią, że nie oderwiesz się od tej książki! Historia Josie i Matthew to mieszanka zabawnych scen i gwałtownych emocji, która rozgrzeje twoje serce. Jeśli kochasz romanse, ta powieść Eleny Armas jest absolutnym must-read!


Recenzja:

Książki Eleny Armas kojarzą mi się bardzo dobrze - jako swego rodzaju odskocznia od codziennego życia i jako swego rodzaju idealna pozycja, która pozwoli mi się trochę zrelaksować. "The Fiance Dilemma" idealnie się w to wpasowuje, po części pewnie mieliście już okazję poczytać szybkie podsumowanie w poście na Instagramie i Facebooku, więc część z Was to nie zaskoczy. Bez wątpienia nowa książka tej autorki podbiła moje serce i sprawiła, że miałabym ochotę na jeszcze, na coś więcej... 

Przejdźmy jednak do konkretów!

Josie była zaręczona cztery razy. Można powiedzieć, że jest seryjną zostawiaczką mężczyzn przed ołtarzem, ale to nie do końca tak - bo nie ze wszystkimi była na tak zaawansowanym etapie, żeby uciec spod ołtarza. Teraz jednak - w momencie, w którym cała Ameryka uważnie obserwuje każdy jej ruch w związku z tym, że ostatnio dowiedziano się, że jest porzuconą córką bardzo bogatego mężczyzny... Cóż, Josie w pewien sposób chce udowodnić, że nie ma na sobie klątwy związanej z brakiem ojca w swoim życiu. I udaje, że jest zaręczona piąty raz.

Tym razem jednak jej wybór partnera jest dosyć przypadkowy - bo jest to pierwszy lepszy chłopak, którego spotkała na ulicy, gdy atakowała ją kobieta związana z dobrym wizerunkiem publicznym. Chociaż Josie rozpoznała, że jest to Matthew - najlepszy przyjaciel jej siostry, o której dowiedziała się w sumie całkiem niedawno, on nie wiedział nawet, kto się na niego rzuca i mówi do niego czułe słówka. Czy jednak odmówi pomocy damie w potrzebie? Zdecydowanie nie.

Można więc powiedzieć, że w przypadku "The Fiance Dilemma" fake dating wskakuje na wyższy poziom - bo zaczyna się od razu od fake zaręczyn. W międzyczasie poznajemy jednak Josie - lekko zagubioną dziewczynę, burmistrzynię małego miasteczka, która dla swoich bliskich byłaby w stanie zrobić wszystko i jej nowego partnera - który zaskoczył mnie na tak wielu poziom, że chętnie zrobiłabym sobie z niego idealny okaz książkowego męża (ale, że już swojego męża mam, to wolę rekomendować go jako faceta, którego polecałabym swojej córce, gdybym kiedyś taką miała mieć). 

Spotkałam się z zastrzeżeniami co do postaci Josie - mam wrażenie, że sporo osób jej nie lubi, bo była zwykle zbyt mało asertywna i jednak uginała się pod presją, co nie powinno być raczej cechą przywódcy lokalnej społeczności, ale patrząc na ten wątek bardziej psychologicznie (takie moje zobaczenie zawodowe), ja byłam w stanie zrozumieć, co nią kierowało do takiego, a nie innego zachowania i do konkretnych reakcji.

Dodam, że ta książka bywa momentami spicy - bo chociaż sam wątek romantyczny rozgrywa się bardzo powoli (to zdecydowanie slow burn), to wychodzę z założenia, że mimo wszystko kilka późniejszych scen zaspokoiło apetyt wszystkich tych, którzy nie mogli się już doczekać wielkiego finału.

Jaką szansę ma miłość, która zaczyna się od udawania, że jest się fałszywie zaręczonym i nawet planuje się ten fake ślub? Cóż, myślę, że pomysł Eleny Armas świetnie na pewne tematy odpowie - i myślę sobie, że akurat ten pomysł był fajnie rozplanowany i dopracowany.

Trochę zawiodło mnie zakończenie - to znaczy było fajne, pasowało do całości "The Fiance Dilemma", ale miałam wrażenie, że mogło być tam jeszcze kilka stron, które w pełni udowodniłyby, że "kocham cię taką, jaka jesteś" lub "zawsze przy tobie będę". Średnio spodobało mi się też to, jak została potraktowana postać ojca - miał szansę na odegranie dużo większej roli, a okazało się, że mimo wszystko był to raczej wątek mocno poboczny.

Mimo wszystko oceniam tę książkę na prawie osiem gwiazdek na dziesięć - co jest naprawdę dobrym wynikiem, gwarantuję Wam to - i już teraz całym sercem zachęcam do tego, żebyście się zapoznali z "The Fiance Dilemma" i dowiedzieli się, dlaczego tak bardzo Matthew wydaje mi się super gościem.

W skrócie: polecam i będę czekała na kolejne książki tej pisarki!

7 komentarzy:

  1. Co powiecie na książkę pełną humoru, udawanego związku, afery medialnej, a wszystko to w scenerii małego miasteczka? Jeżeli wasza odpowiedź brzmi tak, to już wiecie po co sięgnąć😁😁😁. "The Fiancé Dilemma" autorstwa Eleny Armas to książka, która zawiera wszystkie wymienione powyżej motywy, ale i wiele więcej.
    Co się stanie, jak obca osoba oznajmi, że jest waszym ojcem? Wiadomo, że to szok, ale i szczeście. Szczęście, że znowu ma się rodzinę i w jakiś sposób chce się zadowolić tego obcego człowieka, chce się by był z was dumny. Tak właśnie jest z Josie, dostała tatusia, jeżeli można go tak nazwać, i w pakiecie siostrę, ale ona jest świetna i już miała swoją historię🤭. Ale teraz czas na Josie i jej perspektywę, jej sposób na radzenie sobie z tym. Pewnie to nie był by tak wielki problem, jakby "tatuś" nie był ważnym biznesmenen, a ona nie miała wcześniej czterech ucieczek sprzed ołtarza, a tak jest afera medialna i trzeba jakoś sobie z nią poradzić. Nie ma to jak specjalistka od PRu, przez którą wkopała się w udawany związek z przyjacielem siostry. Ale wiecie, to był jedyny pomysł Josie, w tym momencie. Zamiast wyjść z kłopotów, narobiła nowe😅, ten typ tak ma i już 🤭. Najpierw mówi, potem myśli i musi walczyć z konsekwencjami. Jak im wyjdzie ten fortel??? Czy doprowadzi do ołtarza??? Czy afera medialna kiedyś się skończy???
    Od razu mogę wam powiedzieć, że świetnie się na tym bawiłam, ale początkowo Josie strasznie mnie irytowała. Jej zachowanie było strasznie dziecinne, no kurcze, kto ma takie pomysły. Zamiast podejść odpowiedzialnie do problemu, stwarza kolejny. No dobra, jak już przyzwyczaiłam się do jej charakteru, ona to taka dobra Samarytanka, każdemu chce dogodzić nawet kosztem siebie, swoich marzeń i co najgorsze zupełnie nie zdaje sobie z tego sprawy, to nawet da się ją polubić. Dopiero Matthew, jej przypadkowy narzeczony sprawi, że zacznie myśleć o sobie. To on pokaże jej, że ona, jej pragnia, marzenia i uczucia są ważne. On jest uroczy i to jak. Od początku czuć było, że dla niego to coś więcej, a ona udawała, że to tylko ściema.
    To jak autorka buduje między nimi napięcie jest genialne. Wszystko toczy się powoli. Matthew, każdym dotykiem, spojrzeniem, szeptem w uszko uwodzi Josie, tak samo jak nas. Uwielbiam go i bardzo żałuję, że nie mamy więcej jego perspektywy. Jak ja bym chciała poznać tą historię z jego strony, jeden rozdział to dla mnie zdecydowanie za mało. Oprócz udawanego związku, problemem z asertywnością Josie, mamy też tutaj traumę kobiety odnoście małżeństwa, co moim zdaniem wiąże się z "syndromem nieobecnego tatusia", ale nie tylko. Josie nadal nie przeżyła żałoby po matce i cierpi, że jej nie ma w tym dniu. To ją podświadomie hamuje i nie umie sobie z tym poradzić. Jak wam się wydaje czy ślub numer pięć dojdzie do skutku? To już musicie przekonać się sami. Ja czuję się uwiedziona przez Matthew i mogę śmiało powiedzieć, że on skradł całe show. Jeżeli was zaciekawiłam, to cudownie, bo ta historia jest świetna. Polecam

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawa recenzja może się skuszę na nią 😄

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubie takie historie, ponieważ z takich udawanych zarwczyn zazwyczaj wyjchodzi coś fajnego. Mam ochotę przeczytać tą książkę. Rolki mi się podobały..

    OdpowiedzUsuń
  4. Brzmi ciekawie więc może się skuszę ☺️

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie lubię takich zagrań na siłę... Ten facet powinien ją kopnąć w brzuch za lawirowanie jego decyzjami. Generalnie historia lekka, sporo wątków potraktowanych po macoszemu. Zupełnie nie mój gatunek, nie po takie książki sięgam, mimo że współczuję głównej bohaterce.

    OdpowiedzUsuń
  6. "The Fiance Dilemma" to lekka, zabawna, urocza oraz pełna romantycznego klimatu książka, idealna do czytania w ten wiosenny czas. Ja lubię motyw udawonego małżeństwa czy narzeczeństwa, zatem jestem zainteresowana poznać tą lekturę. Mam ją na oku.

    OdpowiedzUsuń