czwartek, 24 kwietnia 2025

Coś niecoś o e-bookach

Książki elektroniczne mają się w Polsce coraz lepiej. Nie ukrywajmy, że coraz więcej osób sięga zarówno po e-booki, jak i po audiobooki. Dla mnie? Świetna wiadomość, bo okazuje się - według statystyk Biblioteki Narodowej, że już 41% osób sięgnęło po co najmniej jedną książkę w ubiegłym roku. Nie jest to może jakiś gigantyczny wynik. Może - bo patrząc na to, że to w sumie ciągle rośnie, wynik się stabilizuje: dla mnie, która "siedzi" na rynku książkowym już trzynaście lat, jest to naprawdę niezłe "wow"!

Myślę też sobie, że jeszcze wiele osób ma swego rodzaju obawę przed innymi formatami. Też oczywiście kocham czytać papierowe wydania i nie wyobrażam sobie ich porzucić, ale miejsce w mieszkaniu magicznie mi się na te wszystkie książki papierowe nie pojawi. Więc sięgam po e-booki, a nawet po audiobooki - szczególnie w podróży... albo nawet w pracy, gdy mam akurat chwilę przerwy na drugie śniadanie, bo wystarczy, że odpalę sobie odpowiednią aplikację w telefonie, a mam okazję przeczytać chociaż kilka stron.

Oczywiście dodam, że nie wszyscy chcą w ogóle wliczać słuchania audiobooków do kategorii czytania - ale jak inaczej to określić? Przy książkach elektronicznych na szczęście tego problemu już nie ma - bo jednak trzeba śledzić ekran wzorkiem. I jak zgodzę się z tym, że kiedyś trzeba było mieć czytniki czy tablet, żeby się wygodnie czytało, tak teraz... Telefony zwykle mają spory ekran, a aplikacje typu Woblink mają dodatkowo możliwość zwiększenia rozmiaru czcionki. Jeśli tylko macie ochotę, to możecie taką apkę zainstalować dosłownie swojej babci - i literki będą większe niż w większości papierowych wersji!

Książki elektroniczne - jak wiecie lub nie wiecie - mają różne formaty. Większość zależy od tego, na czym akurat odpala się plik. Powiedzmy, że format pdf nie jest zwykle sprzyjający pod kątem czytania na telefonie, bo wtedy nie do końca da się zwiększać czcionkę i łatwo nawigować po tekście, ale... Mamy na takie przypadki także epub i mobi. Serio - nie musicie wiedzieć, na czym polega ich magia: bo przede wszystkim chodzi o to, żeby wszystko działało.

Ostatnio miałam okazję korzystać z Woblik pod kątem testowania ich aplikacji - bo przeniosłam się mówiąc szczerze z innej, której renoma trochę podupadła. Jeśli w ramach abonamentu, za który płaciłam ponad pięćdziesiąt złotych miesięcznie nie mam co czytać, wolę polować na książki w super cenie na platformie, z której później plik nie zniknie mi z półki. 
W każdym razie chciałabym Wam trochę opowiedzieć o tym, jak mi się z tej apki korzystało - i od razu dodam, że jak kupujecie opcję "ebook" to nie będziecie mieli problemów z odtworzeniem plików ani na komputerze, ani na telefonie, ani na czytniku (wiem co mówię, testowałam wszędzie!). Wersje audio też świetnie działają, z tym, że raczej na czytniku nie ma opcji tego uruchomić.

PS. Jeśli zakupicie ebook i chcecie go zgrać na czytnik - podrzucam Wam stronkę - KLIK - żebyście nie musieli szukać, co trzeba kliknąć, żeby wszystko odpowiednio zadziałało! Łatwe, proste, jasne.

Jeśli chcecie sami sprawdzić "co i jak", to Woblink ma fajną akcję - Bumerang - która polega na tym, że gdy wydajesz powyżej dziesięciu złotych, to dostajesz kod na dziesięć złotych do wykorzystania przy kolejnych zakupach (czyli mega fajne ceny wychodzą, a książkę masz na stałe!). Na dodatek, jak ktoś się zapisze do ich newslettera, to ma gratis pięć takich kodzików. Ba, tam u nich nawet darmowe książki można upolować! 

To Woblink ostatnio promuje czytelnictwo w Polsce poprzez akcję CzytajPL - już dziesięć lat pomaga szerzyć czytelnictwo w Polsce - więc mam wrażenie, że sporo osób mogło zacząć czytać i zaliczyć tę jedną przeczytaną książkę w ubiegłym roku właśnie przez nich - bo udostępniają osiemnaście bestsellerów (od 2025 roku nie tylko w formie ebooka, ale też audiobooka) - więc ja osobiście sama mocno wspierałam akcję od początku i ją szerzyłam, ale też brałam udział (bo części z tych książek wcześniej też nie było w abonamentach konkurencyjnych firm: a w Woblink w tej akcji były za darmoszkę).

Sama apka Woblinku - szczególnie ta na telefon, bo najbardziej ją eksplorowałam - jest bardzo intuicyjna, ma dużo ułatwień i prosty system zmiany ustawień na bardziej nam pasujące (od koloru po wielkość liter). Bez problemu też się na niej książki pojawiają od razu po zakupie, nie trzeba długo się nad tym jakoś rozczulać - tylko praktycznie od razu można czytać.

Także w sumie nie jest ważne, jaki format książki elektronicznej wybierzecie - Woblink się do Waszych potrzeb łatwo dostosuje.
A ja? Zostaję z tą apką na dłużej!

1 komentarz:

  1. Ostatnio korzystałam z tej formy ponieważ nie mam czasu aby sięgać po książkę papierową

    OdpowiedzUsuń