sobota, 12 kwietnia 2025

A.G. Slatter - "Cierniowa ścieżka"

Autor: A.G. Slatter

Tytuł: Cierniowa ścieżka

Wydawnictwo: StoryLight [współpraca reklamowa]

Data wydania: 2025

Ilość stron: 488

Ocena: 3/10


Opis:

Pokręcona, brutalna i mroczna baśń dla dorosłych przesycona tajemnicami rodzinnymi, czarną magią i gorzkim posmakiem zemsty. Czytelnicy Naomi Novik i Erin Morgenstern będą zachwyceni.

Asher Todd zostaje zatrudniona w posiadłości rodziny Morwood jako guwernantka. Co prawda nie wie zbyt wiele o wychowywaniu dzieci, ale doskonale zna się na botanice i zielarstwie – a kto wie, może nawet na czymś więcej. Morwood Grange na pierwszy rzut oka wydaje zwykłym, spokojnym miejscem: piękny stary budynek, którego mieszkańcy są dumni ze swojego pochodzenia i nienagannej reputacji, a nieopodal ich dworu znajduje się miasteczko Tarn oraz las, z którego nocami słychać czasem wycie wilków…

W krótkim czasie dzieci Morwoodów przywiązują się do Asher, starsza pani Leonora coraz częściej zaprasza ją do swojej komnaty, a czarnowłosy dozorca o dzikich zielonych oczach raz po raz zupełnym przypadkiem wchodzi jej w drogę. Asher zaczyna lubić swoich podopiecznych i życie w posiadłości. Rodzi się w niej wątpliwość, czy będzie w stanie zrealizować swój plan – i kto najbardziej ucierpi, jeśli to zrobi. Ale gdy duchy przeszłości stają się coraz trudniejsze do kontrolowania, dziewczyna zdaje sobie sprawę, że nie ma wyboru. Zresztą nie tylko ona skrywa mroczne sekrety. Dom Morwoodów pełen jest własnych tajemnic: wymazanych nazwisk, brakujących portretów na ścianach i pokoi zamkniętych na trzy spusty. Pytanie brzmi: o co w tym wszystkim chodzi? I czy w Morwood Tarn jest choć jedna osoba, która nie ma nic do ukrycia?


Recenzja:

Nie poczułam chemii do książki "Cierniowa ścieżka", ale postaram się w tej recenzji wyłuszczyć zarówno jej plusy, jak i minusy, abyście podjęli swoją decyzję - jak najbardziej świadomą - czy warto sięgnąć po ten tytuł.

Nie ukrywam - opis obiecywał wiele. I chociaż faktycznie mamy tu coś w rodzaju mrocznej baśni dla dorosłych, to wszystkie ciekawsze fragmenty zostały ujęte w opisie - a sama główna intryga i ten największy plot twist, mówiąc delikatnie, nie wbiły mnie w fotel. Mamy tu wiele bardziej gotyckich elementów, praktycznie zerowy wątek romantyczny... Ale co z tego, jak większe emocje odczuwam podczas zbierania grzybów niż podczas zapoznawania się z treścią książki A.G. Slatter?!

Asher korzysta z okazji i pojawia się w domu Morwoodów jako guwernantka dla trójki dzieci. Ich poprzednia nauczycielka zniknęła z dnia na dzień, nikt nie wiedział, co się z nią stało - a co gorsza: nie wróciła do domostwa swojej ciotki, która jej szukała. To jednak nie jest główny motyw, który przyświeca Asher, gdy pojawia się na służbie. Dziewczyna ma całkiem inny plan, ale żeby go dokonać, musi najpierw trochę rozeznać się i w obecnie panującej sytuacji, i w tym, komu można zaufać.

Rodzina Morwoodów ma mnóstwo tajemnic - i Asher wie to lepiej niż ktokolwiek inny. Najstarsza pani domu od trzech lat praktycznie nie wychodzi ze swojego pokoju, jej syn jest brutalem, tchórzem i impulsywnym draniem, a wokół słychać wycie wilka... Jakkolwiek ta ostatnia informacja brzmi w tym wszystkim dziwnie, jest to według mnie jeden z ciekawszych elementów "Cierniowej ścieżki" jako baśni - chociaż wydaje mi się, że nie zostało to tak dobrze wykorzystane, jak mogło być.

Asher definitywnie jest postacią, która jest ciekawa i intrygująca. Właściwie nie było zbyt wielu takich postaci - bo chociaż każda miała swoje ciemniejsze strony i mogłaby mieć ogromny potencjał do wykorzystania, to ostatecznie żadnej nie polubiłam. Może to kwestia tego, że czasem za mało autorka skupiała się na poszczególnych losach i rozwoju konkretnych historii, które mogłyby przynieść efekt "wow". 

Relacja naszej głównej postaci z matką, jej chęć bycia kochaną... To wszystko są ważne i ciekawe elementy. Do tego dochodzi Leonora, właścicielka domostwa, która także ma ogromny problem nie tylko z sobą, ale także ze swoją rodziną. Połączenie tych dwóch stron medalu sprawia, że "Cierniowa ścieżka" przede wszystkim pokazuje różne modele życia rodzinnego - często jednak w sposób bardziej gorzki niż słodki.

Mimo że nasza główna bohaterka na początku wydaje się mieć ważną misję, straszny plan... To okazuje się, że większość książki to pewnego rodzaju przygotowania do tej największej intrygi. Sam plot twist także nie był jakoś bardzo spektakularny... i szybko się zakończył, bo skoro zadział się kilkadziesiąt stron przed końcem "Cierniowej ścieżki" to nie było innej opcji. 

Zakończenie zawiodło mnie na całego. Przez całą książkę widać było, że Asher ma brnąć tylko do jednego celu, którego sensu dalej nie rozumiem - mogła po prostu mieć to w czterech literach i świat by się raczej nie zawalił, ale ona w jakiś sposób uznawała swoją misję za ważną. Aż wystarczyło dosyć niewiele, by jednak stwierdzić, że warto zmienić zdanie. Może gdyby pewne relacje były lepiej rozwinięte, głębiej opisane, bardziej uzasadnione... Nie chcę spojlerować, ale wróćcie do tego fragmentu, gdy przeczytacie "Cierniową ścieżkę" i myślę, że jak wtedy połapiecie się już o co mi chodziło, to mi przytakniecie.

To, co jest tutaj miłą niespodzianką, to fakt, że chociaż pewne pocałunki i schadzki się odbywały, nie było żadnego ich szerszego opisu. Był tu praktycznie zerowy romantyzm, wątek miłości nie był nawet w top dziesięciu najważniejszych motywach. No i zakończenie - bardzo pragmatyczne - też to potwierdza. Potwierdza też, że najwidoczniej całe dotychczasowe życie i myślenie Asher nie miało sensu, więc od dawna dziewczyna mogła obrać inny tor i pewnie wieść już inne, szczęśliwe życie... Mimo wszystko miło, że była to bardziej gotycka baśń niż romans z motywem gotyckiej baśni w tle.

Rozumiem, że to miała być złowieszcza baśń, która podkreślała rolę zemsty - ale nie wiem czy Asher w ogóle miała wielki powód, żeby się mścić - bardziej w imieniu swojej matki. Docelowo odnoszę wrażenie, że ja potrafiłabym się bardziej zemścić niż Asher, chociaż planowała to chyba większość swojego życia. Jak tak jednak obiektywnie na to patrzę: zakończenie po prostu było swego rodzaju odpuszczeniem, może jakąś próbą rewalidacji swojego postępowania, ale brakło mi tu konkretów i większego umotywowania zmiany zdania.

Podsumowując: czuję się zawiedziona. Spodziewałam się jednak czegoś ciut innego... A trafiłam na fajny zalążek pomysłu, który jednak nie okazał się oszlifowanym diamentem. 

1 komentarz:

  1. Lubię Wasze szczere opinie. Opis książki wydaje się fajny i miałam ochotę ją przeczytać. Teraz jednak nie wiem...pomysl fajny, ale jak treść niekoniecznie, to na razie ja sobie odpusze.

    OdpowiedzUsuń