Autor: Taran Matharu
Tytuł: Smoczy jeździec
Wydawnictwo: Jaguar [współpraca reklamowa]
Data wydania: 2025
Ilość stron: 512
Ocena: 8/10
Opis:
Z popiołów imperium narodzi się bohater…
Jai żyje jako królewski zakładnik na dworze Sabinów, od kiedy jego ojciec przeprowadził nieudaną rebelię i został stracony. Teraz chłopak musi służyć cesarzowi.
Kiedy syn cesarski zaręcza się z księżniczką z sąsiedniego królestwa Dansków, ta w posagu wnosi… smoki. Jej ród jako jedyny umie nawiązać więź z tymi niesamowitymi bestiami i czerpać z tego moc.
Wkrótce na dworze dochodzi do krwawego przewrotu. Jai ucieka, zabierając ze sobą przyboczną księżniczki Fridę oraz smocze pisklę.
Nie wie jeszcze, że by wypełnić przeznaczenie, będzie musiał dokonać niemożliwego – nawiązać więź ze smokiem…
Recenzja:
Ale mi się tę książkę dobrze czytało! Od razu zaznaczam, że "Smoczy jeździec" to dopiero pierwszy tom serii - ale myślę, że jeśli lubicie fantastykę, w której występują smoki i inne postacie mitologiczne, a do tego cenicie po prostu dobry warsztat pisarski autora, to bez wątpienia powinniście zacząć polować na tytuł, który dziś dla Was recenzuję!
Jai wie, jak okrutni bywają Sabinowie. Sam pochodzi ze Stepów, ale obecnie od lat przebywa na dworze obecnego dworku, bo jest zakładnikiem - jego ojciec za swoje rebelie przypłacił życiem, a on i jego dwóch braci muszą odpokutować poprzez służbę - i dopiero po ukończeniu dwudziestego roku będą mogli ponownie wrócić do swojej ojczyzny.
Jai właściwie nie pamięta nic ze Stepów. Jego życie to głównie czytanie, przepisywanie i usługiwanie starcowi, który przy okazji jest najokrutniejszym z władców Sabinów - i chociaż teraz władzę sprawuje jego syn, a niebawem wnuk, ktoś dalej musi dbać o to, aby staremu cesarzowi dobrze się wiodło...
Życie pewnie toczyłoby się dalej bez większych zawirowań, gdyby nie próba połączenia dwóch krain (chyba tak to można nazwać) - na smokach, które są swego rodzaju rodzajem rozpoznawczym tego roku, przybywają Danskowie. Oficjalna wersja jest taka, że ich księżniczka ma poślubić przyszłego cesarza - i stworzyć sojusz, który zagwarantuje pokój między dwoma ludami. Prawdziwa wersja jest jednak taka, że nie jest wiadome czego można się spodziewać, a na każdym kroku może czyhać zdrada i intrygi...
Jai widzi to na własne oczy. Dochodzi po przewrotu, a on jest zmuszony uciekać, by chronić własne życie. Nie sądzi jednak, że właściwie jego życie uratuje... więź ze smokiem, która dotychczas wydawała się niemożliwa dla każdego poza ludem mrozu. I chociaż nasz główny bohater łączy się ze smoczym pisklęciem, więc nie liczcie na zianie ogniem i latanie, to okazuje się, że nagle jego sytuacja, mimo tego że jest tragiczna, bo w dalszym ciągu mogą chcieć go zabić - ma szansę jakoś się wyklarować i ułożyć.
Trudno mi zebrać wszystkie myśli i wszystkie wątki tyczące się "Smoczy jeździec" - mamy tam dosłownie mnóstwo polityki i wojen, ale też urocze momenty pełne próby kontroli maggi i nawiązywania relacji ze swoim totemem. Powiedziałabym, że to taka bardziej przystępna wersja do czytania (w porównaniu chociażby z Grą o Tron) - i docelowo jest skierowana dla osób powyżej piętnastego roku życia.
Dodam też, że jak na razie nie ma ani jednej sceny miłosnej - główny bohater, chociaż w pewnym momencie zaczyna mu towarzyszyć Frida, jedyna ocalała z rodu Dansków, zajmuje się próbą ocalenia swoich czterech liter i nie w głowie mu podrywy. Miła odmiana, nie?
Do tego wszystkiego polskie wydanie, którym zajęło się Wydawnictwo Jaguar jest wprost zachwycające - twarda oprawa, niezwykłe zdobienia - wszystko to możecie zobaczyć też na udostępnionych w naszych social mediach roleczkach, bo tego pięknego widoku nie da się opisać słowami. Mówiąc jednak w skrócie: super historia, która na dodatek zniewalająco się prezentuje - "Smoczy jeździec" jest dopracowany pod każdym względem!
Od siebie jeszcze zaznaczę, że gdy akcja się zawiązywała, miałam wrażenie, że mogę nie być do końca przekonana co do tego tytułu - wydawało mi się, że pewne polityczne fakty się trochę dłużą. Okazało się jednak, że było to idealne zarysowanie tła, a później, jak już akcja ruszyła z kopyta, to ciągle się coś działo i czytelnik nie był w stanie się nudzić! Taran Matharu stworzył definitywnie fenomenalne uniwersum, w którego świat wsiąknęłam - i najchętniej bym czytała dalej.
Podsumowując: ja jestem mile zaskoczona tym, co tu się podziało, chociaż nie spodziewałam się po pierwszych kilku stronach, że aż tak mnie ta akcja wciągnie. Teraz niecierpliwie wyczekuję na kontynuację!
Świetna opinia. Jestem ciekawa tej pozycji 😊😊
OdpowiedzUsuńKto wie może się kiedyś na nią skuszę, brzmi ciekawie 😊
OdpowiedzUsuńUwielbiam książki ze smokami. Na pewno dam się jej skusić. Jestem strasznie jej ciekawa😁
OdpowiedzUsuńFajna historia i chyba sie na nią skuszę. Lubię smoki, a tu zapowiada się ciekawa seria. Dziękuję za opinie...
OdpowiedzUsuńNo, taki Eragon. Trochę skrzyżowany z Grą o Tron. Odrobinę. Nie umiem inaczej myśleć o tej pozycji. Ale wygląda na dobrze zrobioną i przemyślaną fantastykę, którą pozytywnie można ocenić, a to już coś. Także może w przeszłości przeczytam. Ale jakoś nie widzę w tym nic odżywczego, tak nowego. Może po prostu poczekam na kolejną część i wtedy zdecyduję.
OdpowiedzUsuńDzięki za recenzję!