Autor: Penelope Ward
Tytuł: Moody. Historia jednego masażu
Wydawnictwo: Editio Red [współpraca reklamowa]
Data wydania: 2024
Ilość stron: 288
Ocena: 3/10
Opis:
Kiedy Wren McAllister przyjmowała zlecenie na masaż, nie przypuszczała, że wypadki potoczą się takim torem. Po przyjeździe do domu klienta od razu zauważyła, że to zamożny człowiek. Nie spodziewała się jednak, że Dax Moody jest do tego tak przystojnym - choć wyjątkowo tajemniczym - mężczyzną. Masażu mu ostatecznie nie zrobiła, a wizyta zakończyła się bardzo nieprzyjemnie. Najdziwniejsze jednak było to, że wkrótce Moody ponownie zamówił masaż i poprosił, by wykonała go właśnie Wren. Tym razem spotkanie przebiegło w przyjaźniejszej atmosferze. Zaczęli ze sobą rozmawiać i nawiązała się między nimi delikatna nić porozumienia.
Podczas masażu Wren niełatwo było zachować profesjonalizm. Facet wyglądał niezwykle seksownie. Oboje szybko się zorientowali, jak wielkie wrażenie na sobie wywarli. Wydawało się, że uczucie wisi w powietrzu... Tylko że między nimi nic nie mogło się wydarzyć. W życiu Moody'ego - trudnym i pokręconym - nie było miejsca na miłość. Mimo wszystko Wren poszła za głosem serca. Została odtrącona. Pozostało jej pogodzić się z porażką. I przynajmniej próbować nie tęsknić.
Ta historia powinna się zakończyć, zanim sięgniesz po zakazany owoc...
Recenzja:
Penelope Ward jest znana na całym świecie (przynajmniej dla fanów gatunku). Jej twórczość często uznawana jest za bestseller. Ba, ja zwykle też uwielbiam jej powieści i często po nie sięgam, nawet w ciemno. To samo zadziało się w przypadku "Moody. Historia jednego masażu" - sięgnęłam, chociaż nie sprawdzałam na zagranicznych social mediach, czy warto.
Widzę, że obecnie wiele osób ma podobny problem do mnie - ci, którzy znają i kochają książki tej autorki, trochę nie są w stanie uwierzyć, co tu się w "Moody. Historia jednego masażu" wydarzyło. Mam wrażenie, że Penelope Ward miała fajny pomysł, kilka spoko motywów, które chciała poruszyć, ale nie wiedziała, jak ma to wszystko z sensem rozpocząć. Więc z sensem nie zaczęła - a przez to w wielu momentach brakowało właśnie sensu i logiki.
Wren jest masażystką, chociaż ma też wykształcenie muzyczne (gra na wiolonczeli). Można powiedzieć, że jej życie nie jest złe, chociaż ewidentnie mogłoby być lepiej - szczególnie, gdyby w końcu udało się jej zdobyć pracę związaną z nauczaniem muzyki. Mimo wszystko dziewczyna nie narzeka, że musi jeździć do domów obcych ludzi, aby robić im tam masaż.
Aż wpada na Daxa. Można powiedzieć, że to zauroczenie od pierwszego spojrzenia - koło dziesięciu lat starszy, umięśniony, bardzo bogaty, z doskonałą pracą, z adoptowanym synem... a chwilę później dowiaduje się także, że jest wdowcem, bo przez przypadek Wren upuszcza muszelkę-ozdobę, z której wysypuje się woreczek z prochami jego żony...
Dla Wren żaden klient nie był bardziej pociągający, ale wie, że prawdopodobnie nic z tego nie wyjdzie, skoro już na pierwszym spotkaniu (na którym ostatecznie nie doszło do masażu) okazała się niezdarą, która zraniła jego uczucia. Tyle, że kilka dni później w systemie umawiania wizyt dowiaduje się, że Dax umówił kolejną wizytę...
Dla mnie początek tej historii w ogóle nie miał sensu, jeśli chodzi o podstawy logiczne. Później, gdy więcej sekretów wyszło na jaw, było to bardziej usprawiedliwione, ale... Mimo wszystko miałam wrażenie, że Penelope Ward chce dać trochę więcej kontrowersyjnych motywów, kosztem spójności. Czasami był to problem, w innych fragmentach - w ogóle nie zwracałam na to uwagi.
Książkę przeczytałam bardzo szybko: późniejsze rozdziały bardziej mi się podobały, chociaż też nie do końca rozumiałam, czemu w tej historii jest tak bardzo podkreślona zakazana miłość między głównymi bohaterami - ale wydaje mi się, że nie tylko ja w tym obszarze miałam wątpliwości.
To, co według mnie jest raczej na plus, to fakt, że to raczej opowieść sensualna - bardziej romans niż erotyk. Scen zbliżeń mamy ze dwie plus kilka bardziej erotycznych fragmentów (zwykle związanych z masażem i tym, jaki jest super). Za to spicy sceny praktycznie w ogóle nie są opisane i pogłębione, cały akt potrafi zamknąć się w kilku zdaniach - to bardziej napomknięcie niż dokładny opis.
Ta pozycja jest też dosyć krótka - nie ma nawet trzystu stron, przez co czyta się ją błyskawicznie. Nie jestem stricte za opcją, aby sobie "Moody. Historia jednego masażu" darować - bo widzę też, że w internecie mnóstwo osób tę pozycję ubóstwia. Ja jestem jednak sceptyczna do pewnych luk logicznych w tej powieści - więc się z Wami tym dzielę. Zostawiam Was z wszystkimi informacjami i wychodzę z założenia, że to Wy musicie pomyśleć i podjąć decyzję, czy ostatecznie chcecie sięgnąć po historię Wren i Daxa, czy też nie.
Podsumowując: lekko napisana opowieść, której nie do końca bym się spodziewała po tej autorce. Liczyłam jednak na coś z wyższej półki, ale rozumiem, że nawet, gdy jestem fanką, to nie wszystkie pozycje muszą mi się podobać. Cóż, mimo wszystko dalej będę polować na kolejne książki od Penelope Ward - i mam nadzieję, że tym razem mniej się rozczaruję. Chociaż nie powiem, "Moody. Historia jednego masażu" czytało mi się całkiem szybko i dobrze: nie licząc tych fragmentów, które frustrowały mnie brakiem jakiejkolwiek logiki i przemyślenia...
Jakoś mnie to nie kręci, chyba sobie daruje
OdpowiedzUsuńPierwszy raz widzę na oczy 🫣 Niestety nie mam jej w planach i patrząc na ocenę to chyba dobrze 🤣
OdpowiedzUsuńJa należę do tych, co nienawidzą książek tej autorki. I by nie być gołosłownym, przeczytałam jedną jej tzw. powieść i załamałam się na miesiąc. Naprawdę nie rozumiem, dlaczego autorzy nie chcą dopracowywać własnej twórczości, piszą na kolanie, nie wstydzą się, że to coś zostanie wydane pod ich nazwiskiem... Nie dziwię się, że ta pozycja nie ma sensu i logiki, wcześniejsze też były robione bez przemyślenia, a tym bardziej researchu. Najwyraźniej tej autorce brakło kasy i rzuciła czymś na szybko w stronę czytelników. Masakryczna ocena... A btw, okropna okładka. Ale mówię o tym z pozycji bardzo negatywnej, więc może nie podoba mi się po prostu bardziej widok tego nazwiska.
OdpowiedzUsuńNie ma w planach, rzadko czytam ksiakzi ten autorki.
OdpowiedzUsuńJa lubię książki pisarki, lecz "Moody. Historia jednego masażu" jakoś nie ciągnie mnie do zapoznania się z bohaterami. Może pomysł na fabułę ciekawy ale wykonanie już tak dobre nie jest, a szkoda. Tym razem podziękuję.
OdpowiedzUsuń