wtorek, 28 stycznia 2025

Laureska - "Na skrzydłach przeznaczenia"

Autor: Laureska

Tytuł: Na skrzydłach przeznaczenia

Wydawnictwo: Novae Res [współpraca reklamowa]

Data wydania: 2024

Ilość stron: 468

Ocena: 


Opis:

Pięć żywiołów. Pięć potężnych Domów.

Do którego z nich należysz?

Ala nigdy nie przypuszczała, że zwykła wycieczka nad jezioro zmieni jej życie na zawsze. Po tajemniczym wypadku odkrywa, że na świecie istnieje pięć Domów władających żywiołami – ogniem, wodą, ziemią, powietrzem i błyskawicą. Ich członkowie, Strażnicy, chronią ludzi przed kataklizmami oraz walczą o zachowanie równowagi między siłami dobra i zła, a Ala… ma stać się jednym z nich.

Aby odkryć swoją moc, musi przejść szereg prób, które wskażą jej przeznaczenie. Jednak nic nie idzie zgodnie z planem, a z każdym kolejnym wyzwaniem Ala coraz bardziej wątpi, czy naprawdę przynależy do tego niezwykłego świata.

Odkrycie siebie to początek, bo z oddali nadciąga zagrożenie. Czy Ali uda się stawić mu czoła? 


Recenzja:

Na Lubimyczytać na ten moment ta pozycja ma średnią 9,3/10. Rozumiem, że to tylko sześć opinii, ale mimo wszystko skusiło - i to na tyle, żeby postanowić sięgnąć po ten tytuł. Chyba źle zrobiłam - bo okazuje się, że totalnie nie wpasowało się to w moje gusta, chociaż lubię i fantastykę, i książki młodzieżowe.

Motywy wrzuciłam Wam już na social media - więc wiecie, że zapowiadało się to wszystko super - jakby z najwyższej możliwej półki. I sama historia wydaje się być całkiem sympatyczna, ale główna bohaterka, do tego pewne nieścisłości, braki spójności i logiki... Czytam mnóstwo powieści i to wręcz raziło mnie w oczy. 

Myślę sobie, że młodszym - czytelnikom bardziej w wieku piętnastu, może szesnastu lat - ta pozycja może się ogromnie spodobać. Ale ja jednak jestem już trochę na wyższym etapie oczekiwań co do książek - i chociaż doceniam Laureskę za to, że odważyła się zadebiutować i podziwiam jej kreatywność, to wydaje mi się, że jeszcze musi potrenować warsztat pisarski, aby stworzyć coś, co zachwyci takich jak ja - ciut starszych czytelników, którzy mają za sobą tysiące powieści i którzy szukają kolejnych wyjątkowych historii.

Przejdźmy jednak do opowieści - pozwolę sobie streścić pierwsze początkowe strony - ale tylko po to, żeby dać Wam dokładniejszy zarys tego, czego możecie się spodziewać (bo opis nie do końca to oferuje).

Ala jest bardzo dobrze wychowaną dziewczyną, która udaje się do swojej przyjaciółki (a raczej do domu jej cioci) na małą, kameralną imprezę. W sumie zebrały się tylko trzy osoby - i niestety wpadają na genialny pomysł, aby po zachodzie słońca iść nad jezioro, które według mieszkańców jest w pewien sposób magiczne i tajemnicze. Marek - kolega Ali - postanawia ukraść łódkę (inaczej się tego nie da niestety opisać) - a Ala, chociaż z wahaniem, postanawia dołączyć. 

Takim sposobem trafiają na wyspę. Chwilę później główna bohaterka ląduje w wodzie, na niebie akurat pojawia się księżyc w pełni... I okazuje się, że przyjaciele, którzy jeszcze przed chwilą z nią rozmawiali, teraz nie wiedzą kim ona jest - i traktują ją jako zupełnie obcą osobę. W następnej chwili pojawia się jakiś dziwny typ, który używa magii ziemi i ognia - rozpoczyna się wielka ucieczka, która z wysokim prawdopodobieństwem może zakończyć się śmiercią nastolatków, gdy nagle pojawia się jeszcze inny chłopak - i dzięki mocy wody, którą włada, pomaga Ali uciec: tyle, że gdy ona z emocji zasypia, on zabiera ją wręcz do tuneli w okolicy oceanu... 

Jak rozumiecie, Ala jest Polką. Chłopak, który ją ratuje sam przyznaje, że pochodzi z Chorwacji, a na miejscu, w którym mieszkają prawie wszyscy z mocą wody (gdzie jest około dwustu osób) każdy z każdym umie się dogadać. To była moja pierwsza zagwozdka - w końcu gdyby każdy znał angielski (jako uniwersalny język), powinno być to napomknięte - albo powinna znaleźć się osoba, która nie do końca opanowała taką umiejętność.

Drugi problem jest taki, że na samym początku akcję i dialogi ciągle przerywały posiłki. Musimy ci wytłumaczyć co robisz w gronie obcych ludzi? Zjedz najpierw obiad. Ktoś chciał cię zabić? Zjedz, głodni nie będziemy rozmawiać. Opuściłaś rodziców i przyjaciół i nie wiesz, co się z nimi dzieje? Życzę smacznego. Tak bym to wszystko w skrócie sparafrazowała - i było to bardzo frustrujące i irytujące.

Wychodzę jednak z założenia, że w tym wszystkim najgorsza była Ala. Cicha myszka, która okazuje się kimś tak niezwykłym, że chyba nie ma bardziej niezwykłej osoby od niej. Możliwe, że autorka chciała dać jej trochę wad, ale było to tak niedostrzegalne przy tej liczbie talentów i zadań, które Ala była w stanie wykonać... Widoczne to było szczególnie na zakończenie: gdy postanowiła zrobić coś, co dosłownie mogło ją zabić, a ona podeszła do tego z takim: "nie, mnie nie zabije, spoko". I jeszcze - co ciekawe - robiła te zadania nie w imieniu swoim, tylko jednego z najpotężniejszych strażników władających magią wody, który umiejętnościami posługiwał się od lat. I jej to wyszło lepiej niż jemu mogłoby kiedykolwiek, bo czemu nie...

Nie sięgnę po tom drugi. Nie skreślam twórczości Laureski, bo wychodzę z założenia, że to pewnie młoda dziewczyna, która ma całe życie przed sobą i może jeszcze pracować nad swoimi tekstami. Dam jej po prostu czas - i jeśli wyda jeszcze kiedyś coś (innego niż ten cykl), postanowię się z tym zapoznać, aby ocenić ewentualny progress. Trzymam kciuki, bo potencjał jest - ale jak na razie są popełnione chyba wszystkie podstawowe błędy: zwykle typowe dla platformy typu Wattpad.

Żałuję też trochę, że oprawa nie ma skrzydełek, bo okładka jest naprawdę śliczna - ale co z tego, jak rogi piekielnie łatwo się uszkadzają i zaginają? Skrzydełka w tym momencie są jednak gwarantem tego, że książka (w bardzo dobrym stanie) wytrzyma znacznie dłużej.

Podsumowując: postawię na tym kropkę, nie będę się bardziej rozwodzić, bo mogłabym przytaczać znacznie więcej sytuacji i komentować problemy ze spójnością i logiką, ale nie chcę tego robić, bo dla wielu z Was byłoby to zwyczajne spojlerowanie.

Tak czy siak: zastanówcie się, czy macie ochotę przeczytać "Na skrzydłach przeznaczenia".


7 komentarzy:

  1. Raczej mam złe doświadczenia z tym wydawnictwem. Tylko kilka książek mi się podobało.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czasami warto dać drugą szansę, zwłaszcza jak widać potencjał 😁

    OdpowiedzUsuń
  3. Na ten moment nie planuje czytać 😉

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję za szczerą opinię. Ciekawa historia i kusi mnie by ją przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  5. Piszesz o nieścisłościach w treści, brakach spójności i logiki... Ja rozumiem, że ktoś debiutuje albo jest młodą osobą, tylko dlaczego z tego powodu czytelnicy mają cierpieć i to czytać? Wydawać na coś takiego pieniądze? Przykro mi, ale jeśli jeszcze nie posiadasz warsztatu, to nie wydajesz książki, tylko się uczysz, doskonalisz umiejętności, by potem wydać coś jak najlepiej. To tak, jakbym w pracy powiedziała "spoko, jak już damy klientowi produkt, to się tego nauczę". No przecięć to chore! Nie będę wspierać ludzi, którym się nie chce uczyć, tylko ciągnąć kasę z rzeczy poniżej poziomu.
    Co do tematu jedzenia - myślę, że to ściągnięte z Tolkiena. We "Władcach pierścieni" (jak tak myślę , to w "Narnii" też sporo było o posiłkach), to nawet podczas bitwy hobbity musiały jeść, dokładnie opisując co i w jakich ilościach, a nawet jak lepiej byłoby to przyrządzić. W sumie nie wiem, czemu to taki motyw, może to żart wielkich twórców (w końcu znali się bardzo dobrze, grali na tym samym polu), który ta pseudo autorka chciała powielić? Choć wątpię, by świadomie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo lubię fantasy w młodzieżowym wydaniu lecz "Na skrzydłach przeznaczenia" jakoś nie przyciąga mnie. Pomimo bardzo ciekawy pomysł na fabułe tym razem podziękuję.

    OdpowiedzUsuń