piątek, 31 stycznia 2025

John Lindqvist Ajvide - "Życzliwość"

Autor: John Lindqvist Ajvide

Tytuł: Życzliwość

Wydawnictwo: Zysk i S-ka [współpraca reklamowa]

Data wydania: 2024

Ilość stron: 745

Ocena: 6/10


Opis:

Hipnotyzująca opowieść o mrokach ludzkiej duszy, w której spokojne szwedzkie miasteczko staje się areną niepokojących wydarzeń

Pewnego jesiennego poranka mieszkańcy portowego miasta Norrtällje dostrzegają stojący na nabrzeżu jaskrawożółty kontener. Nikt nie wie, w jaki sposób tam trafił ani co zawiera. Podczas gdy władze zastanawiają się, co zrobić z tajemniczą przesyłką, ustabilizowane dotąd życie w mieście radykalnie się zmienia. Życzliwość zastępuje agresja: dochodzi do awantur, gwałtu i pobicia. Nawet dzieci w parku rzucają kamieniami w pływające po rzece kaczki. Podejrzany kontener staje się przedmiotem coraz bardziej przerażających domysłów. Senne dotąd miasteczko ogarnia chaos. W atmosferze narastającej wrogości i lęku szóstka młodych bohaterów powieści staje przed wyjątkowym wyzwaniem, a ich wzajemne relacje zostaną poddane decydującej próbie…


Recenzja:

Spotkałam się już z twórczością Johna Ajvide Lindqvista lata temu, przy powieści „Wpuść mnie” – całkiem ciekawej historii z motywem wampira, o której pewnie wielu z Was słyszało (na podstawie tej książki powstał film „Pozwól mi wejść”). Mam ogromny sentyment do wspomnianego tytułu, świetnie pokazuje temat odrzucenia, dlatego aż zacierałam łapki do kolejnego spotkania z tym autorem! Tym razem jednak zamiast horroru dostajemy opowieść bardziej o tym, jak bardzo jesteśmy zależni od drobnych aktów dobroci. Brzmi intrygująco, prawda?

„Kontener. Wokół niego stoi kilka osób, jakby to był złoty cielec, wokół którego mają odbyć się tańce.”

Sam motyw żółtego kontenera, który kryje w sobie coś cudacznego, co zmienia ludzkie zachowania, wydał mi się intrygujący. Zło? Może klątwa? Byłam ogromnie ciekawa, cóż to będzie! Większość historii to jednak zwykła codzienność mieszkańców, zwyczajne życie pełne lepszych i gorszych chwil, ludzie przejawiają sobie drobne gesty życzliwości, dobroci, sympatii. Wraz z kolejnymi stronami relacje między nimi zaczynają się psuć, pojawia się obojętność a nawet wrogość. Muszę przyznać, że ten zamysł bardzo przypadł mi do gustu, ale… hmm… spodziewałam się czegoś innego. Zupełnie innego.

Zacznijmy może od tego, że liczyłam na więcej… okrucieństwa, szczególnie w późniejszych etapach. Ciężko to nazwać wadą tej powieści, bo bardziej to było moje wyobrażenie, bo spodziewałam się horroru. Pewnie nawet by mi to tak nie przeszkadzało, gdyby nie to, że całość rozwijała się baaardzo powoli (a książka ma ponad siedemset stron!) i większość treści pozbawiona jest jakiegokolwiek napięcia. Dostajemy je naprawdę późno, a sam motyw kontenera gdzieś się przewija zaledwie w tle, a sądziłam, że będzie ważniejszą częścią fabuły. Samo śledzenie losów bohaterów też nie jest jakoś bardzo wciągające, bo wielu z nich nabiera charakteru i barw dopiero w dalszej części historii (widziałam gdzieś „śmieszka”, że cechą dwóch bohaterek jest to, że są grube i… naprawdę przez część powieści tak je postrzegać jedynie można). Wiecie, te postaci mają jakieś warstwy, nie można ich nazwać płaskimi, ale przy przedstawionych licznych ich przemyśleniach, problemach bardziej lub mniej codziennych i innych tego typu sprawach… można się zawieść.

Narzekam i narzekam, ale w ogólnym rozrachunku… książka mi się podobała. Późniejsza część historii spodobała mi się już bardzo, wiele scen zapadło mi w pamięć, no i – co tu dużo pisać – autor naprawdę ma przyjemny styl, dzięki czemu nie odczuwa się tak bardzo rozmiaru historii. Nie zmienia to jednak tego, że fabularnie dzieje się tu za mało i z powodzeniem można byłoby całość skrócić, aby była bardziej… dynamiczna (co mi z czytania o obsesji odchudzania?). Przypadły mi także do gustu nadnaturalne elementy (nie tylko niejako sam kontener, ale i umiejętność pary bohaterów do przewidywania nieszczęść, a nawet… religijny aspekt, o ile tak można powiedzieć o pewnym wątku), ale wciąż ubolewam, że tak mało tu grozy! Gdzie ta zapowiadana w opisie „arena przerażających wydarzeń”? To był bardziej… pokoik. No dobra, salon. Duży salon. ALE NIE ARENA!

„Tyle nienawiści. Skąd ona się bierze?”

Ciężko mi nawet stwierdzić, komu „Życzliwość” przypadnie do gustu. Koncept jest ciekawy, styl autora niezły, atmosfera fragmentami mocno niepokojąca, a patrząc na całość jak bardziej na dramat obyczajowy – wypada naprawdę dobrze! Z drugiej strony mam wrażenie, że potencjał tej historii nie został wykorzystany, a książka miejscami… nuży. Najbezpieczniej będzie polecić ten tytuł czytelnikom cierpliwym, którzy lubią bardzo powolne historie i bardziej niż na fabułę stawiają na relacje międzyludzkie. To naprawdę ciekawa pozycja, inna i oryginalna, ale do thrillera czy horroru bardzo jej daleko, a opis właśnie to zapowiada… :(

4 komentarze:

  1. Nie znam twórczości autora i jakiś mnie nie ciągnie do tej książki 🙈

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie znam i nie mam w planach 😉

    OdpowiedzUsuń
  3. Brzmi interesująco, może kiedyś dam jej się skusić

    OdpowiedzUsuń
  4. Lubię klimat małomiasteczkowy i historie w nich opowiadane. Ta książka mnie ciekawi, ponieważ chciałabym się dowiedzieć co kryje ten kontener., choć jest go mało w książce. Nie znam jeszcze twórczości tego Autora, wiec musze poznac jego książki. DZiękuję za opinie.

    OdpowiedzUsuń