piątek, 27 grudnia 2024

Julie Kagawa - "Noc smoka. Trylogia Cień Kitsune. Tom 3"

Autor: Julie Kagawa

Tytuł: Noc smoka. Trylogia Cień Kitsune. Tom 3

Wydawnictwo: Fabryka Słów [współpraca reklamowa]

Data wydania: 2024

Ilość stron: 432

Ocena: 9/10


Opis:

Ostatni fragment Zwoju Tysiąca Modlitw został utracony.

Kitsune zapłaciła nim za życie ludzi, których pokochała całym sercem. Teraz pozostaje tylko jedno: desperacki rajd na dzikie morskie klify Iwagoto by powstrzymać Mistrza Demonów przed wezwaniem Wielkiego Kami i wypowiedzeniem życzenia, które pogrąży imperium w zniszczeniu i ciemności.

Mała Kitsune, wyszkolony zabójca i mieszkający w nim demon - oto całe siły stojące na drodze nadciągającej zagładzie. Przeciwnik wydaje się nie do pokonania a na drodze nadciągającej zagłady stoją tylko mała Kitsune, wyszkolony zabójca i mieszkający w nim demon. Bez sprzymierzeńców nie mają żadnych szans. Jest jednak ktoś, kto do tej pory stał w cieniu. Obserwował. Pociągał za nici losu.

Czas, by się ujawnił, albo wszyscy zamilkną na wieki.


Recenzja:

Czy kiedykolwiek skończyliście książkę i po prostu siedzieliście w ciszy, próbując przetrawić to, co właśnie przeczytaliście? Tak właśnie czułam się po „Nocy Smoka”, ostatniej części trylogii „Cień Kitsune”. Zostawiła mnie z emocjonalnym kacem...

Tym razem naprawdę brakuje mi słów, aby opisać moje wrażenia z lektury. Jest tu spektakularna akcja, jest mnóstwo emocji. Zwyczajnie... każdy rozdział przynosi nowe wyzwania dla bohaterów, momenty triumfu i chwile, które wyciskają łzy. Nie da się oderwać od tej książki, bo... no cóż... znacie taki mem w stylu „polubiliście jakiegoś bohatera? Byłoby szkoda, gdyby X_X”. Krótko mówiąc – autorka nie oszczędza tu czytelnika (i postaci).

A skoro już jesteśmy przy bohaterach... naprawdę fantastycznie się zmieniają. Yumeko, która początkowo wydawała się trochę naiwna i dziecinna, teraz jest prawdziwą wojowniczką. Spodobał mi się też tu ogromnie przedstawienie i rozwinięcie jej relacji z Tatsumim. Wiecie... ja lubię taki dość tragiczny romantyzm z czułością ukrytą za warstwą... niepewności? Brakuje mi tu właściwego słowa, arrr! Wiedzcie jednak, że ich wspólne chwile są przepełnione są wieeeloma emocjami – od bólu, przez nadzieję, aż po miłość.

Świat przedstawiony w „Nocy Smoka” to także absolutne mistrzostwo. Mitologia inspirowana Japonią jest pięknie przedstawiona! Julie Kagawa wplata w historię legendy, duchy, bóstwa i potwory w sposób, który sprawia, że wszystko ma ręce i nogi, i jest po prostu jeszcze bardziej magiczne. No i... jeszcze to zakończenie. Uhhh. Czy jakakolwiek książka pozostawiła Was jednocześnie z poczuciem spełnienia i rozdartym sercem? Ta autorka właśnie to mi zrobiła, bo jest cudownie słodko-gorzkie, jednocześnie na swój sposób szczęśliwe, jak i... hmm... boję się użyć jakiegokolwiek tu słowa, bo może to być już straszliwym spoilerom. A jak wiecie – ja spoilerom mówię nie! Dodam jednak, że zakończyłam tę książkę z poczuciem satysfakcji, choć nie w taki sposób, w jaki się spodziewałam...

„Jeszcze się kiedyś spotkamy. Nieważne... dokąd trafię, nieważne, jak będę wyglądać. (...) znajdę sposób, by do ciebie wrócić.”

„Noc Smoka” kończy trylogię z przytupem i na zawsze pozostanie w moim sercu, bo tyle emocji, co mi tu zaserwowano, to... dawno żadna książka mi nie podała! Nie dałam jednak dziesiątki, bo jedna śmierć mnie bardzo ubodła i nie miała sensu, i... A FE! Nieładnie mi tak zabijać postać w taki sposób! Jeśli szukacie ciekawej historii niejako o walce dobra ze złem, ale tak naprawdę o poświęceniu, miłości i znaczeniu przyjaźni – ta trylogia Was zachwyci. A jeśli jeszcze do tego lubicie japońskie klimaty – polecam już całkiem! Tylko uważajcie na serducho, bo potrafi... zaboleć przy tej lekturze.

3 komentarze:

  1. Nie znam tej serii i raczej to nie moja bajka 🙈

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedyś nadrobię tą serie😁

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie pamiętam pierwszej części, ale ja bym chętnie tę trylogię poznała, wiadomo , od początku. Po prostu za bardzo lubię klimat japoński... Zresztą, chciałam kiedyś przeczytać Kagawę. Pamiętam ją jeszcze z bardzo dawnych czasów, czyli Żelaznego która (to chyba była dwulogia, ale tego to już nie pamiętam), tam romans zburzył cały misternie zbudowany świat przedstawiony i było... na końcu po prostu pozostało średnie wrażenie całości. Ne wszystko poszło tak, jak trzeba. Jestem ciekawa, czy z japońskimi klimatami poszło jej lepiej i w ogóle czy się rozwinęła czy regres pod względem procesu twórczego.

    OdpowiedzUsuń