wtorek, 1 października 2024

Opracowanie zbiorowe - "Czternaście nocy"

Autor: Opracowanie zbiorowe (pod redakcją Margaret Atwood i Douglasa Prestona)
Tłumaczenie: Dobromiła Jankowska, Dariusz Żukowski
Tytuł: Czternaście nocy
Wydawnictwo: Agora [współpraca reklamowa]
Data wydania: 15 maja 2024
Liczba stron: 368
Ocena: 6,5/10

Opis:

Szkatułkowa powieść napisana wspólnie przez gwiazdy i mistrzów literatury pod przewodnictwem Margaret Atwood i Douglasa Prestona.

Olśniewająca opowieść o sile łączących nas więzi.

Co wieczór na dachu zaniedbanego budynku na nowojorskiej Lower East Side grupa sąsiadów zbiera się przy drinkach, by w świetle księżyca snuć niespieszne opowieści. Na zewnątrz szaleje pandemia, a lokatorzy kamienicy nie mogą czmychnąć do domów na wsi czy letnich rezydencji, jak od wieków w obliczu katastrofy czynią uprzywilejowani. Zamiast tego pozostaje im trzymać się razem, rozmawiać i spierać, ale przede wszystkim – dzielić się opowieściami.

Tak jak w Dekameronie, Baśniach tysiąca i jednej nocy czy na kartach Rękopisu znalezionego w Saragossie z poplątanego wielogłosu wyłania się fascynująca opowieść i portret czasów, w których poczucie utraty i wspólnoty mogą iść w parze. Czternaście nocy to hołd oddany sztuce opowiadania. Na długo przed wynalezieniem pisma człowiek mierzył się z największymi wyzwaniami, snując historie. Opowieści pokazują nam, gdzie byliśmy i dokąd zmierzamy. Nadają sens bezsensownemu i przywracają porządek w chaosie.

Każda z opowiedzianych tu historii wybrzmiewa zaś własnym głosem, bo w bohaterów Czternastu nocy wcieliły się jedne z najważniejszych obecnie postaci światowej literatury, od Margaret Atwood, przez Meg Wolitzer, Ishmaela Reeda, po Tess Gerritsen czy Johna Grishama.

Recenzja:

W trudnych chwilach szukamy pocieszenia w różnych miejscach – również w kontakcie z innymi ludźmi oraz ich opowieściach. Czternaście nocy doskonale uchwyca tę potrzebę, przedstawiając grupę sąsiadów w czasie pandemii, którzy postanawiają spotykać się na dachu swojego budynku, aby dzielić się historiami i wspólnie stawić czoło czternastu dniom izolacji...

Pierwszy raz spotykam sie z książką napisaną przez ... trzydziestu sześciu autorów. Wśród tych licznych nazwisk jest wielu znanych pisarzy, jak choćby Margaret Atwood, Tess Gerritsen i John Grisham. Przyznam szczerze, że byłam równie zaintrygowana, jak i obawiałam się tej formy, bo często duety autorów wypadają słabo, a co to dopiero będzie przy takiej zgrai? I... książka jest dość chaotyczna, kryje w sobie wiele rozmaitych opowieści mieszkańców (nie tylko historii z życia wziętych), niektórych od czapy, ale widać tu powiązanie – bohaterów łączy potrzeba bliskości i zrozumienia w trudnych czasach.

Lekkość , a nawet poczucie ulgi, które mnie ogarnęły, teraz zarażały innych. Już nie musieliśmy się bać – ani siebie nawzajem, ani ludzkiego kontaktu, ani oddechu, dotyku czy rozmowy.

Zamysł książki jest genialny. Wiele opowieści również, ale liczyłam, że lepiej zostaną tutaj ukazane budujące się między postaciami więzi. Oczywiście, to tu jest, ale większość książki to zlepek historii, a z wielu z nich nic nie wynika. Niektóre są z życia wzięte, inne iście filozoficzne, kolejne zachęcają do rozważań na temat stanu obecnego społeczeństwa, następne ciekawie nawiązują choćby do literatury, ale... chwilami w tym wszystkim można się pogubić. Szczególnie w drugiej połowie książki niełatwo było mi się odnaleźć, bo niektóre wątki były wręcz przytłaczające. Końcówka wynagrodziła, ale... sama nie wiem. Spodziewałam się po tej książce znacznie więcej. Nie mogę jednak powiedzieć, że jest ona zła, bo ma naprawdę kilka kapitalnych fragmentów i opowiastek (i zwrotów akcji w nich), a całość świetnie balansuje pomiędzy humorem a powagą, niemniej... no widzę tu zmarnowany potencjał, co więcej mogą Wam napisać...

Po Czternaście nocy powinny sięgnąć przede wszystkim osoby, które cenią literackie eksperymenty, bo właśnie tym dla mnie jest ta powieść. Nie żałuję, że po nią sięgnęłam – choć nie otrzymała ode mnie najwyższej oceny, cieszę się, że miałam przyjemność zapoznać się z taką niecodzienną książką. I... przy wielu fragmentach naprawdę dobrze się bawiłam, wzruszałam lub głęboko zamyślałam. Szkoda tylko, że były to głównie właśnie fragmenty. Mimo to polecam każdemu, kto chciałby poczytać całkowicie inną od wszystkich opowieść o... ludziach. Polecam!

2 komentarze:

  1. Ja nie wiem, czy ktoś może powtórzyć Rękopis znaleziony w Saragossie - to powieść szkatułkowa ogromnie wysokiego sortu. Nie zlepek historii, tylko historię ze sobą powiązane, przemyślane, misternie połączone. Jako filologa te 14 opowieści mnie nie przekonuje, że temu samozwańczemu porównaniu sprosta - i to, czy książka jest po prostu dobra, czytelną nie ma nic wspólnego.
    A ogólnie pomysł fajny, chyba pisany jeszcze w pandemii. Tylko jednego jednak autora z tej wspólnoty pisarskiej znam. I to tylko że słyszenia. Tu znowu, czy aż tylu autorów można połączyć bez spiny w logiczną całość? Może stąd wyniknął ten vhaotyzm? Czy to dobrze, że tak wyszło? Chyba że tą pracę umieli dobrze poukładaną, ale nieco tego nie widzę. Przemyślę jeszcze, czy zajmę się tą książką.

    OdpowiedzUsuń
  2. Brzmi całkiem ciekawie. Cenię literackie eksperymenty.

    OdpowiedzUsuń