środa, 9 października 2024

John Gwynne - "Cień bogów"

Autor: John Gwynne
Tłumaczenie: Maciej Pawlak
Tytuł: Cień bogów
Wydawnictwo: Fabryka Słów [współpraca recenzencka]
Data wydania: 11 września 2024
Liczba stron: 576
Ocena: 10/10

Opis:

Życie w cieniu martwych bogów nie jest łatwe. W świecie zniszczonym przez boski gniew i zazdrość, musisz mieć wiele, aby przetrwać. A żeby się rozwijać? Cóż, potrzebujesz znacznie więcej. Woli zwycięstwa. Umiejętności zabijania i unikania śmierci. A także oddziału niebezpiecznych i lojalnych przyjaciół, abyś nigdy nie musiał mierzyć się z krwawym chaosem życia sam.

„Urodziłam się dla zgiełku bitwy i muru tarcz. Zbuduję własną reputację, kocham to, nie oddam się niczemu innemu."

Elvara

„Mężczyźni umierają, kobiety umierają, wszystkie istoty z krwi i kości umierają, ale sława bitewna przetrwa. Tego chcę, tego chcemy wszyscy."

Varg

„Mój synu, jeśli tu jesteś, znajdę cię. A każdy, kto stanie mi na drodze, będzie żałował, że to zrobił."

Orka

Bardziej epickiej historii raczej nie przeczytacie!


Recenzja:

Mam pewien uraz do fantastyki związanej z wikingami. Większość takich tytułów mnie ogromnie zawiodła, malutkim procentem jedynie oddając iście nordycki klimat. I teraz nagle... BUM! Trafiam na Cień bogów i moja fascynacja tymi tematami odżyła na nowo. John Gwynne niemal od pierwszych stron wciągnął mnie w swój świat – surowy, brutalny, pełen mrocznych tajemnic, epickich walk i... potężnych, choć upadłych bogów...

Ten świat jest światem krwi. Światem kłów i szponów i ostrego żelaza. Gdzie żyje się krótko, a umiera strasznie.

Tak wiele podobało mi się w tej książce, że... nie wiem, od czego zacząć. I nie chciałabym też czegokolwiek zaspoilerować, a to jedna z tych serii, przy której o coś takiego nietrudno. To jedna z tych powieści, w której można zaangażować się całym sobą – wręcz słychać zgrzyt stali na tarczach oraz okrzyki bojowe. Wiele w niej brutalności – krew i magia płyną tu szerokimi strumieniami, a wszystko jest przesiąknięte mrocznym klimatem nordyckich wierzeń (a mam wrażenie, że dostajemy tutaj jedynie przedsmak czegoś większego, co wydarzy się dalej). Nawet opisy zwyczajnej codzienności bohaterów mają w sobie tu coś ujmującego – no naprawdę, dawno nie spotkałam się z tak fenomenalnie napisaną fantastyką...

Sama fabuła jest kapitalna – stale jesteśmy zaskakiwani, wiele tu zwrotów akcji (serio, miałam moment, w którym dosłownie krzyknęłam COOO? – prawdopodobnie przez to i mój małoczytający chłopak wciągnął się w tę książkę, bo rzadko reaguję w taki sposób), a i bohaterowie są kapitalni. Trzy wątki – Elvary, Varga i Orki biegną równolegle, budując naprawdę świetną historię – i doskonale przedstawiając nam różne aspekty wykreowanego przez Johna Gwynne świata. Zakochałam się w postaci Orki – to silna kobieta, bezwzględna wojowniczka, pragnąca za wszelką cenę odnaleźć syna. Jest naprawdę wyśmienicie napisana i choć Elvarze i Vargowi niczego nie brakuje – tak motywacje i kreacja Orki jest zwyczajnie boska. I – co zapewne również wielu ucieszy – drugoplanowe postaci także są świetnie wpasowane i w klimat, i dodają głębi całości. Naprawdę, każdy coś tu wnosi!

Cień bogów pochłania całkowicie. To nie tylko powieść dla fanów historii przyprawionych nordyckim klimatem, ale i takich, co zwyczajnie poszukują epickiego fantasy, które jest epickie w każdym aspekcie. To historia o zemście, lojalności, rodzinie, gdzie w tle pojawiają się nietuzinkowi bogowie, a bohaterom kibicuje się z całych sił. Dla mnie to jedno z najlepszych fantasy ostatnich lat i... BŁAGAM, FABRYKO SŁÓW, WYDAJCIE KOLEJNE TOMY SZYBKO! Polecam z całego serca!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz