Autor: Gabrielle Meyer
Tytuł: Gdy nadejdzie dzień. Cykl Ponad Czasem. Tom 1
Wydawnictwo: Dreams [współpraca reklamowa]
Data wydania: 2024
Ilość stron: 416
Ocena: wow!!!/10
PATRONAT KSIĄŻKOWIRU
Opis:
Co wybierze, gdy będzie wiedziała, ile musi poświęcić?
Libby ma szczególny dar –żyje jednocześnie w 1774 roku w kolonialnym Williamsburgu oraz w 1914 w pozłacanym wieku Nowego Jorku. Kiedy zasypia w jednym życiu, budzi się w drugim. I choć w głębi ducha w obu epokach jest tą samą osobą, to jednak wiedzie dwa zupełnie inne życia.
W Williamsburgu prowadzi drukarnię, starając się w ten sposób utrzymać rodzinę i wesprzeć działania stronnictwa Patriotów. Mężczyzna, którego kocha, skrywa własne sekrety. Im bliżej rewolucji, tym bardziej losy tych dwojga i nadzieje na miłość są zagrożone.
Życie w Nowym Jorku obfituje w bogactwa, przyjęcia i kandydatów na męża. Jednak Libby zależy tylko na kobiecym ruchu sufrażystek, a do tego jest zniechęcana. Jej matka powzięła zamiar, by wydać ją za angielskiego markiza, a coraz częściej mówi się o wojnie w Europie, co komplikuje sytuację.
Ale dziewczyna wie, że nie będzie żyła takim podwójnym życiem zawsze. W dniu swoich dwudziestych pierwszych urodzin musi wybrać jedno, a porzucić drugie. Tylko jak ma podjąć decyzję, gdy w każdym życiu jest tak wiele do stracenia?
Recenzja:
Książka o przenoszeniu się w czasie, która nie jest fantastyką, nie jest młodzieżówką i nie jest według mnie także romansem: chociaż oczywiście pewne delikatne wątki romantyczne są? "Gdy nadejdzie dzień. Cykl Ponad Czasem. Tom 1" to właśnie bardziej powieść obyczajowa - może ciut podchodząca pod dramat obyczajowy ze względu na czasy wojny i rewolucji - która zachwyci niejednego czytelnika, szczególnie takiego, który lubi nieoczywiste książki i silne damskie bohaterki.
Libby żyje jednocześnie w roku 1774 i 1914 - ma dziewiętnaście lat i do dwudziestych pierwszych urodzin żyje pomiędzy dwoma epokami. Kiedy kładzie się spać, budzi się w "drugim" życiu - a czas w "pierwszym" jest wtedy zatrzymany. W jednym i drugim życiu Libby ma oczywiście inne rodziny - ale matka z roku 1774 ma to samo znamię i miała ten sam dar: tyle, że ona wybrała rok 1774. Główna bohaterka też chce zostać przy mamie, która bardziej rozumie jej rozterki, ale zostało jej jeszcze trzynaście miesięcy życia "pomiędzy" - a w 1914 roku tamta rodzicielka robi wszystko, żeby jak najszybciej zorganizować córce ślub, by podnieść status rodziny.
Oczywiście, chociaż w 1914 roku można powiedzieć, że Libby od pierwszych rozdziałów ma narzeczonego, to jej serce bije dla Henrego z roku 1774 - przyjaciela od czasów dzieciństwa, który mocno uwikłany jest w sprawę rewolucji amerykańskiej.
Nic jednak nie przygotowuje Libby na to, co ma dopiero nadejść...
"Gdy nadejdzie dzień. Cykl Ponad Czasem. Tom 1" to wyjątkowa historia o tym, że czasem nasze życie układa się w sposób całkiem inny niż początkowo byśmy przypuszczali, co wcale nie oznacza, że nie można mieć szczęśliwego zakończenia.
To opowieść o tym, aby zaufać przeznaczaniu lub Bogu - w cokolwiek się wierzy, chociaż w tamtych czasach religia była jednak bardziej przodująca - bo trzeba sporo siły i odwagi, by chociażby w XVIII wieku, po śmierci głowy rodziny, dalej zajmować się rodzinną drukarnią i dbać o finanse rodziny, gdzie w epoce niezbyt dobrze traktowało się kobiety...
Libby udowadnia jednak, że nawet czasy rewolucji i wojny mają dobre chwile i dobre momenty - głównie ze względu na ludzi, którzy akurat pojawiali się lub byli dostępni w naszej codzienności. Głównie z powodu tego, że Gabrielle Meyer starała się wszystko tworzyć w odzwierciedleniu epoki - nawet kwestię drukarni prowadzonej przez kobiety zainspirowała z prawdziwej historii, to czytanie "Gdy nadejdzie dzień. Cykl Ponad Czasem. Tom 1" było dla mnie prawdziwą przyjemnością.
Promuję tę powieść dalej - objęłam tę pozycję patronatem medialnym i mam nadzieję, że jeśli tylko na Waszym horyzoncie pojawia się "Gdy nadejdzie dzień. Cykl Ponad Czasem. Tom 1" to dacie jej szansę i wrzucicie do swoich list czytelniczych - a może od razu do koszyków w księgarni.
Gabrielle Meyer - autorka tej książeczki - stworzyła coś, co według mnie jest na rynku swego rodzaju unikatem, bo chociaż oczywiście zdarzają się motywy podróży w czasie, to zwykle służą one rozwojowi fabuły fantastycznej lub typowo miłosnej - a tutaj zdecydowanie bardziej chodzi o warstwę obyczajową i lepsze poznanie historii epoki.
Do tego wszystkiego autorka oczywiście dała sporo opisów emocji i uczuć, przez co każda strona naładowana jest odpowiednio dużym ładunkiem - i to nie tylko w czasach wojny i rewolucji, ale nawet wtedy, gdy dowiadujemy się, że matka Libby ma dla niej plan na zamążpójście, mimo że jej córka zrobiłaby wszystko, aby do tego nie dopuścić - ale nikt nie przejmuje się zdaniem głównej bohaterki, gdyż mimo roku 1914 ma mniej do powiedzenia niż w roku 1774.
Chociaż to niby seria, historia Libby według mnie jest zamknięta - a kolejna część, jak obstawiam, będzie tyczyła się już innej bohaterki z tym samym darem - i jej decyzji: w którym wieku zostać, którą epokę pokochać i w jakich wydarzeniach wziąć udział.
Podsumowując: "Gdy nadejdzie dzień. Cykl Ponad Czasem. Tom 1" dla mnie jest świeżym powiewem na rynku wydawniczym - z jednocześnie takim morałem, że jak coś ma być dla nas i jest nam pisane, to się to i tak wydarzy, nieważne gdzie, nieważne kiedy. Lekki i prosty styl pisania wraz z tą niezwykłą bohaterką i wydarzeniami z jej życia tworzy mieszankę wybuchową, od której nie sposób się oderwać. Polecam gorąco, dawno nie czytałam czegoś tak zachwycającego!
Gratuluję pięknego patronatu 😊
OdpowiedzUsuń"Gdy nadejdzie dzień" to intrygujące połączenie powieść historyczna, fantastyka oraz powieści obyczajowej z dodatkiem romanu. Taka mieszanka mnie bardzo zaciekawiła. Zapisuje sobie tytuł.
OdpowiedzUsuńGratuluję patronatu
Jeśli ta warstwa obyczajowa, aby oddać rekonstrukcyjne historycznie tło tej powieści, jest tak rozwinięta jak się tu mówi, to bym chciała poznać tę książkę. Tak, dokładnie jak w recenzji - zwykle podróże w czasie lub jakiekolwiek odwołania historyczne są tylko elementem romansu lub innego gatunku, potraktowane po macoszemu, jakby poświęcenie kilku godzin na research przez autora i tym samym wzbogacenie o niebo lektury było czymś poniżej poziomu jego godności. Może jestem za ostra, ale większość książek tak właśnie się prezentuje, jakby uważała czytelnika za motłoch, który i tak nie odróżnia prawdy od fikcji, więc po co się starać i marnować na niego czas.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się ta pozycja. Jeśli rzeczywiście jest tak, jak przekazuje to ta recenzja, to szykuje nam się w końcu poważny hit sezonu na rynku wydawniczym. Aż nie do uwierzenia! Jestem ciekawa, kim z zawodu i wykształcenia jest ta autorka.