Autor: Robert Jordan
Tłumaczenie: Ewa Wojtczak
Tytuł: Rozstaje zmierzchu
Cykl: Koło Czasu, tom 10
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 30 maja 2023
Liczba stron: 848
Ocena: 6/10
Opis:
Porównywany do Władcy Pierścieni monumentalny cykl fantasy, który pokochało ponad 40 milionów czytelników na całym świecie!
Mat Cauthon ucieka z Ebou Dar wraz z porwaną przez siebie Córką Dziewięciu Księżyców, którą przeznaczono mu na żonę, jednak wciąż grozi im niebezpieczeństwo, ściga ich bowiem zarówno Cień, jak i mordercza potęga seanchańskiego Imperium. Perrin Aybara stara się uwolnić swą żonę, Faile, którą przetrzymują Shaido Aiel, lecz jego jedyną nadzieją wydaje się być przymierze z wrogiem. Dla swej miłości Perrin jest skłonny zaprzedać duszę...
Egwene al'Vere, młoda Amyrlin zbuntowanych Aes Sedai, oblega Tar Valon, siedzibę władzy wszystkich sióstr, musi wszakże zwyciężyć szybko i przelać jak najmniej krwi, ponieważ jeśli Aes Sedai nie zdołają się ponownie zjednoczyć, tylko mężczyźni umiejący przenosić Moc, czyli Asha'mani, staną w obronie świata przed Czarnym...
Rand al'Thor, Smok Odrodzony, zdołał oczyścić męską połowę Prawdziwego Źródła ze skazy Czarnego. Niestety, nie wszyscy wierzą w czystość saidina, a mężczyźni ze zdolnością do przenoszenia Mocy nadal budzą nienawiść i strach, mimo iż zgodnie z proroctwem jeden z nich uratuje świat...
Recenzja:
Koło Czasu to zdecydowanie jeden z najbardziej majestatycznych cykli fantastycznych, jakie zostały kiedykolwiek napisane. Choć fabularnie nie jest ona równa i ostatnio miewała nieco więcej tych gorszych chwil, to i tak z utęsknieniem wypatrywałam kolejnej wizyty w tym świecie i ponownego spotkania z jego bohaterami (no, może nie wszystkimi). Rozstaje zmierzchu to już dziesiąty tom tej serii i choć na tle innych wypada przeciętnie, ostatnie kilkadziesiąt stron wynagrodziło mi pewne niedogodności.
Zacznę może od minusów tego tomu. Myślę, że problemem jest tu nadmierna opisowość Roberta Jordana. Nie zrozumcie mnie źle – ten autor doskonale operuje językiem i stylizacją. Jego opisy są bogate, tworzy niesamowicie oddziałujące na wyobraźnię opisy, dialogi są całkiem nieźle skonstruowane i oddają charakterystyczne cechy bohaterów. Jednakże... w Rozstajach zmierzchu po prostu niewiele się dzieje. Nie nazwałabym tego tomu nudnym, ale akcji jest tutaj naprawdę malutko, przez co tempo czytania jest raczej wolne. Mamy tutaj wprowadzenie w kilka nowych wątków, a może raczej przygotowanie pod to, co ma się wydarzyć w kolejnych książkach, ale w wielu miejscach odniosłam wrażenie, że rozmowy czy drobniejsze przygody są tutaj zwykłymi zapychaczami, które malutko – a może nawet nic – nie wnosiły. Sądzę, że właśnie z tego względu wiele osób nazywa ten tom najsłabszym i absolutnie im się nie dziwię, choć... czy jest zły? Tego bym nie powiedziała.
Przejdźmy teraz do przyjemniejszej części – do plusów Roztajów zmierzchu. Robert Jordan umiejętnie tu balansuje pomiędzy różnymi postaciami, odkrywając ich tajemnice, rozwijając ich charaktery i wprowadzając nowe elementy do świata Koła Czasu. Rozwinięcie bohaterów jest weń doprawdy zauważalne – aż się łezka w oku momentami kręci, jak bardzo niektóre postaci się rozwinęły. Krótko mówiąc - główne postacie są wyjątkowo dobrze skonstruowane, a czytelnik ma okazję zobaczyć ich dojrzewanie i ewolucję na przestrzeni całej sagi. Budowa świata także jest fenomenalna – to chyba prawdę mówiąc – poza bohaterami - główna atrakcji tego tomu. Tło tej książki jest autentycznie żywe i choć ta nadmierna szczegółowość potrafi frustrować, tak niezmiennie dodaje uroku całości i sprawia, że prawdziwie towarzyszy się postaciom. Podobnie jak elementy stricte fantastyczne, bo choć do systemów magicznych można mieć tu drobne ale, tworzą one z historią spójną całość. Co więcej, ostatnie strony dostarczyły mi W KOŃCU intensywniejszych emocji. Pojawia się na nich napięcie i akcja, aż nie można się oderwać od książki, chcąc dowiedzieć się, co się stanie dalej. Żałuję, że nie mam od razu jedenastego tomu w rękach, bo czuję, że tam dopiero będzie się działo!
Gnaliśmy na wichrach wzbierającej burzy,
Pędziliśmy ku echom rosnącego grzmotu.
Tańczyliśmy wśród błyskawic splotów,
Świat na strzępy rozdzierając w furii.
Rozstaje zmierzchu wypadają raczej średnio, ale patrząc całościowo na Koło czasu jest to cykl fantasy, po który powinien sięgnąć każdy miłośnik fantastyki i historii na wiele dni. Czy jestem zawiedziona tym tomem? I tak, i nie, bo - jak wspomniałam wcześniej - cudownie było ponownie towarzyszyć w drodze niektórym bohaterom oraz zwyczajnie powrócić do tego świata. Z całą pewnością będę wyczekiwać kolejnych części, a Wam polecam gorąco rozpoczęcie przygody z tą serią.
O, ja jestem po "Władcy pierścieni", nie słyszałam tego porównania... Kojarzę tą serię, ale myślę, że może kiedyś. Wygląda na porządnie ciężką historię, a ostatnio mam nazbyt na głowie, by się jeszcze w takie powieści zagłębiać 😅
OdpowiedzUsuńNie przepadam za tak rozbudowanymi seriami. Ja się mogłabym pogubić w takich opowieściach. Podziękuję.
OdpowiedzUsuńNie znam tej serii 🙈🙈
OdpowiedzUsuńMusze kiedyś przeczytać ta serię, ponieważ jeszcze nie miałam okazji jej poznać.
OdpowiedzUsuńLiteratura fantastyczna przeżywa ostatnimi czasy prawdziwy renesans. Na rynku wydawniczym pojawia się coraz więcej pozycji ciekawych, o interesującej fabule, zaskakujących zwrotach akcji. I mimo iż nie przepadam za tego typu literaturą, czasem zaglądam do niej i widzę, ze od czasów popularności wyłącznie Lema co nieco się w tej materii zmieniło i to zdecydowanie na lepsze. A to cieszy i to bardzo.
OdpowiedzUsuńAleksandra Miczek
Wiem, że ta seria nie jest dla mnie, czytałam dwa pierwsze tomy i po prostu, nie, to nie dla mnie. 🙄
OdpowiedzUsuńKolejny dobrze zapowiadający się cykl fantasy. Wielbiciele gatunku na pewno go docenią.
OdpowiedzUsuń