Autor: Lorena Salazar Masso
Tłumaczenie: Katarzyna Sosnowska
Tytuł: Rana pełna ryb
Wydawnictwo: MOVA
Data wydania: 7 września 2022
Liczba stron: 194
Ocena: 10/10
Opis:
Trzydniowa podróż matki i syna rzeką, do osady Bellavista, to niezwykła wyprawa przez kolumbijską dżunglę. Przerywana przystankami na odpoczynek pozwala współpasażerom na wymianę historii, czasami diametralnie różnych. Podróż staje się również pretekstem do wspomnień narratorki, białej kobiety z piętnem obcości w swym środowisku. Nawet jej syn jest czarnoskóry, co wciąż wywołuje pytania napotkanych ludzi. Nurt rzeki unosi pasażerów łodzi ku ich nieznanemu losowi, który może okazać się tragiczny.
"Rana pełna ryb” to napisana pięknym poetyckim językiem opowieść o różnych rodzajach macierzyństwa, o biedzie i porzuceniu, o pochodzeniu i przynależności, o strachu i przemocy oraz o niezasklepionej ranie, jaką są trwające do dzisiaj ataki wojskowe na ludność w Kolumbii. To także opowieść o rzece – najważniejszej arterii kolumbijskiego regionu, niemym świadku narodzin i śmierci, płaczu i krwi.
Recenzja:
Zachwycone och - tyle zdołałam z siebie wydusić po pierwszych stronach Rany pełnej ryb. To och towarzyszyło mi przez całą powieść, bo ta książka zapiera dech w piersi swoim pięknem, a jednocześnie porusza do głębi. Lorena Salazar Masso wymalowała na tych skromnych dwustu stronach historię pełną autentycznych emocji – wręcz namacalnej rodzinnej miłości, ciepła, bólu, smutku i niesprawiedliwości. I te uczucia udzielają się także czytelnikowi...
Miasto budzi się z nadzieją, z jaką dziecko po raz pierwszy otwiera książkę. Nadzieja ta zaczyna niknąć w momencie, gdy słońce osiąga najwyższy punkt na niebie i rusza w dół, ku selwie.
Autorka zaprasza nas tu do wzięcia udziału w trzydniowej podróży matki i syna. To niełatwa podróż zarówno dla kobiety, jak i dla czytelnika, gdyż rozdziera serce na wielu płaszczyznach. Kryje się w niej wiele szeptów i krzyków, nawiązujących do straszliwych wydarzeń w Kolumbii i nie tylko – masakry w Bojayá, a także przemocy, ukrytych strachów, troski i bezgranicznej miłości, różnych oblicz macierzyństwa oraz poświecenia. Rana pełna ryb jest także opowieścią o ludności wspomnianego kraju – o uprzedzeniach, obyczajach, straszliwej biedzie i stygmatach barwy skóry. Ostatni motyw szczególnie uderza, gdyż matka jest tutaj kobietą białą, a jej syn jest ciemnoskóry. To maluje niecodzienny kontrast, który wyraźnie wybrzmiewa w tej powieści – ale i tworzy fascynujący obraz kobiety i jej dziecka. I to niejedyne fascynujące dzieło w tej książce.
Nie mieć matki czasami oznacza to samo, co ją mieć. Matka jest czymś, co boli. Jest raną i blizną.
Powieść napisana jest językiem poetyckim, ale nie brakuje w niej opisów naturalistycznych, wręcz brutalnych. Jesteśmy kołysani przez rzekę, dźwięki dżungli oraz z pozoru proste życie, aby z dużą mocą zostać obudzonym przez doznania inne – choćby oblicze zranionego konfliktem i dystansem społeczeństwa. Narracja w książce jest bardzo emocjonalna i zdaje się absurdalnie prawdziwa. Miłość i ból, który niesie ona ze sobą. Strach przed tym, co kryje się w ciemności, co przyniesie przyszłość. W końcu – o niezasklepionych ranach z przeszłości. A pomiędzy tym wszystkim kryje się dziecięca beztroska i ciekawość. Naprawdę, brakuje mi słów, aby opisać tę książkę. Ukazane w niej cierpienie i nauka kochania innych jest po prostu niemożliwe do wyrażenia w słowach...
Jest mi zimno, pada na mnie deszcz, słyszę głosy i krzyki, które nadchodzą i znikają, czarny lament, od zawsze zapomniany. Liście odrywają się i latają dookoła. Chcę powiedzieć chłopakowi, że podczas deszczu liście sprawiają wrażenie motyli, ciężar wody zmienia je w skrzydełka zdolne wyrwać drzewo z korzeniami. Krzyki nadchodzą od strony liści, od wody, od ziemi, która widziała, jak moje dziecko rosło.
Rana pełna ryb okazała się dla mnie piękną niespodzianką, brutalną i zachwycającą zarazem. Ciężko mi uwierzyć, że na tak niewielu stronach autorka zmieściła tak znakomitą i przepełnioną po brzegi emocjami historię. To mroczna opowieść, mocno oddziałująca na wyobraźnię i serce czytelnika – niełatwo będzie mi o niej zapomnieć, bo zakończenie łamie serce. Jeśli lubicie literaturę prawdziwie piękną – ta książka powinna znaleźć się na waszej półce. Polecam z całego serca! 💚
O, polska autorka, kolumbijska dżungla... i wszystko naokoło, urywki cudzych historii. Przypomina mi się romantyzm, gdzie krajobraz był dokładnym odzwierciedleniem bohatera. Lubię dobre historie, więc jestem za lekturą tej pozycji.
OdpowiedzUsuńLorena Salazar Masso nie jest polską autorką. :')
UsuńO żesz... Tak, wybitnie nie jest... Nie mam pojęcia, jakim cudem mi się to zestawienie skojarzyło z językiem polskim, chyba naprawdę muszę dzisiaj odpocząć o.O
UsuńPięknie prezentuje się ta książka. "Rana pełna ryb" poruszająca lektura, nieraz w bardziej obszernych książkach nie spotkamy się z takimi emocjami jakie wywołują książka Loreny Salazar Masso. Z chęcią wyruszę w ten rejs.
OdpowiedzUsuńKsiążka zapowiada się ciekawie. Podoba mi się ta historia i okładka tej książki. Zapiszę sobie do przeczytania. Dziękuję za polecenie
OdpowiedzUsuńBrzmi interesująco, chętnie przeczytam
OdpowiedzUsuńChętnie przeczytam, myślę, że to może być lektura w stylu "Noc w Caracas", poruszająca i zapadająca w pamięć na długo.
OdpowiedzUsuń