Autor: Mark Wolynn
Tytuł: Nie zaczęło się od ciebie. Jak dziedziczona trauma wpływa na to, kim jesteśmy i jak zakończyć ten proces
Wydawnictwo: Czarna Owca
Data wydania: 2021
Ilość stron: 272
Ocena: 8/10
Opis:
Depresja, zaburzenia lękowe, chroniczny ból czy obsesje nie zawsze muszą być efektem wydarzeń, których doświadczyliśmy osobiście. Ich korzenie czasem sięgają czasu naszych rodziców, dziadków, a nawet pradziadków. Badania dowodzą, że traumatyczne doświadczenia mogą być przekazywane z pokolenia na pokolenie.
Niniejsza książka czerpie z wniosków czołowych ekspertów zajmujących się zagadnieniem zespołu stresu pourazowego, m.in. Rachel Yehudy i Bessera van der Kolka. Nawet jeśli osoba, która doświadczyła traumy, od dawna nie żyje, albo historia tego doświadczenia została zapomniana lub przemilczana – ślady emocjonalne tego zdarzenia mogą wciąż pozostać żywe. Często są głęboko ukryte, zakodowane w genach i języku i mogą odgrywać znacznie większą rolę, niż do tej pory przypuszczano.
Mark Wolynn – terapeuta z ponad dwudziestoletnim doświadczeniem. Jest pionierem w badaniach nad dziedziczoną traumą. Prowadził zajęcia na wielu prestiżowych uczelniach, m.in. na Uniwersytecie w Pittsburgu, The New York Open Center i The California Institute of Integral Studies, a także w wielu klinikach, szpitalach i ośrodkach szkoleniowych. Jego artykuły publikowane były m.in. w „Psych Central”, a wiersze w „New Yorkerze”.
Recenzja:
Każdy chyba sobie zdaje sprawę z tego, że istnieje coś takiego jak trauma - a większość nawet wie, że istnieje coś takiego jak zespół stresu pourazowego (PTSD) - natomiast zwykle ludziom wydaje się, że trzeba iść na wojnę, żeby czegoś takiego doświadczyć.
Prawda jest jednak taka, że w najnowszych wynikach badań, wychodzi na to, że traumę... możemy dziedziczyć. Tak, nie pomyliłam się - traumę można dziedziczyć do mniej więcej trzech pokoleń wstecz. I ja, jako magister psychologii, dopiero teraz tak właściwie mogłam ten temat zgłębić - właśnie dzięki książce Marka Wolynna, bo chociaż na studiach o czymś takim się już mówiło, to nie był to jakoś bardzo głęboko poruszany aspekt - i wtedy wydawał się on jeszcze trochę fantastyczny.
Tutaj Mark Wolynn - terapeuta z ponad dwudziestoletnim doświadczeniem, jasno pokazuje nam wyniki konkretnych badań i konkretnych naukowców, którzy badali traumę transgeneracyjną.
Zatrzymajmy się jednak na chwilę na tym, co to w ogóle jest... Gdy Twoja mama była jeszcze w brzuchu Twojej babci - w około piątym miesiącu życia płodowego u Twojej mamy wykształciły się komórki jajowe (kobieta ma je przez całe życie - nie powstają nowe). W związku z tym wszystkie stresy, przykre doświadczenia i tragedie, które spotykały powiedzmy Twoją babcię, mogły przeniknąć przez struktury płodowe - i na przykład Twoja mama dostawała bardzo dużo kortyzolu - hormonu stresu. W związku z czym oddziaływał on także na jej rozwój i jej komórki jajowe... I z tych komórek pojawiły się przecież kolejne pokolenia...
To jest jedna z obrazowych sytuacji - natomiast chyba już nie brzmi to jak całkowite odrealnienie, prawda?
Początek książki "Nie zaczęło się od ciebie. Jak dziedziczona trauma wpływa na to, kim jesteśmy i jak zakończyć ten proces" brzmiał trochę jak dążenie terapeuty do odnalezienia sensu życia, sensu choroby i odpowiedzenie sobie na pytanie: "dlaczego to spotkało akurat mnie?". Takie pytania pojawiają się dosyć często, ale prawda jest taka, że sam początek tej historii nie wydaje się zbyt zachęcający.
Czytałam jednak dalej, z każdą chwilą coraz szerzej otwierając oczy. To ma sens! To ma naprawdę dużo sensu! I mimo trochę przydługiego wstępu, którego wartość można docenić dopiero po zapoznaniu się z całą treścią tej pozycji, nie można powiedzieć o tej książce złego słowa.
Dziwię się, czemu tak mało mówi się na ten temat - dlaczego nie jest to jakoś bardziej promowane: szczególnie, że gdy wczytamy się w opowieści pacjentów autora, dostajemy pewnego olśnienia: "tak, tak naprawdę mogło być, to ma sens!".
Przyznam szczerze, że tematem zaciekawiłam się też trochę ze swoich własnych pobudek - bo na spotkaniu terapeutów ktoś rzucił hasłem, że właśnie z czymś takim miał do czynienia. A wtedy ja pomyślałam sobie: "wow, więc muszę o tym doczytać, żeby także być na bieżąco!".
No i doczytałam. I to chyba pozycję najlepszą z możliwych: "Nie zaczęło się od ciebie. Jak dziedziczona trauma wpływa na to, kim jesteśmy i jak zakończyć ten proces" to jest pozycja, która jest istnym must have, must read!
Swoją drogą, nie trzeba być psychologiem, żeby sięgnąć i docenić wartość "Nie zaczęło się od ciebie. Jak dziedziczona trauma wpływa na to, kim jesteśmy i jak zakończyć ten proces". Według mnie wystarczy być osobą po prostu ciekawą i z otwartym umysłem, aby docenić przekazaną treść, wiedzę i informacje.
Mimo tego że książka nie ma nawet trzystu stron, jest ona kompletnym kompendium wiedzy - i bez wątpienia można ją śmiało polecać dalej!
Poradnik porusza ciekawy temat wątek dziedziczenia traumy. Pomyślałam ale jak, dziedziczymy lęki. Lektura ta rzuca nowe światło na nasze doświadczenia, "Nie zaczęło się od ciebie. Jak dziedziczona trauma wpływa na to, kim jesteśmy i jak zakończyć ten proces" skłania do refleksji. Może kiedyś zapoznam się z nią.
OdpowiedzUsuńHah! I tutaj mogę się pośmiać, ale nie dlatego, że to zabawny temat, a z samego podejścia do dziedziczenia traumy - kiedy jeszcze pięć lat temu powiedziałam mojemu promotorowi, że napiszę, że traumę można dziedziczyć, to się nie zgadzał i mocno odradzał takie stanowisko. Potem rok później w Szczecinie poznałam chyba z dziesięć książek, dla których to podejście nie było już takim novum, a nawet namacalnym faktem. Dzisiaj jestem już po wielu pozycjach amerykańskich, jednym warsztacie i sama dwukrotnie przeprowadziłam badania na drugim pokoleniu (może "badania" to za duże słowo na mój nie-psychologiczny kierunek). Och... taki długi rachunek sumienia. Po prostu wiele rzeczy się zmieniło, choć niektóre uczelnie dalej sądzą inaczej. Pamiętam artykuł (chyba uczelni gdańskiej? ale mogę się mylić), w której też jakieś pięć lat temu facet nieśmiało wtrącił, że traumę można dziedziczyć. Według niego - mocno traumatyczne przeżycie zapisuje się w... genach. Także nie powiem, wydaje mi się, że w Polsce jeszcze mówimy o tym nieśmiało (choc też zależy, w których ośrodkach), jednak za granicą mamy strasznie rozwinięte te badania. Trochę mnie dziwi, czemu my sie nad tym aż tak nie zgłębiamy, skoro mieliśmy i wciąż mamy tak bogaty materiał do badań. Gdyby ktoś poleciłby mi coś takiego z polskiej i czeskiej literatury - będę zobowiązana.
OdpowiedzUsuńJa akurat działam na polu II wojny światowej, gdzie pojawił się problem głównie z KZ-syndrome, będącym odmianą PTSD (po prostu PTSD zdobytym w obozie, najkrócej mówiąc), ale parę razy zeszłam na kolejne pokolenia, które ją dziedziczyły. Najbardziej wydaje mi się, że z traumą dziedziczną zajmowali się i zajmują dalej badacze w związku z Holocaustem, wiele tam pionerskich nazwisk, na terenie Izraela wciąż z wielką intensywnością prowadzone są te badania, nagrywania, filmowania, pozyskiwania relacji itp., sama brałam w tym udział. To niesamowite. Oczywiście tam temat traumy i jej przejawów na przełomie pokoleń łączy się także z kwestią zachowania dziedzictwa, pamięci przodków i w ogóle historii narodu, ale i tak stan ich badań jest niesamowity, nie to, co np. w Czechach.
UsuńCo do prezentowanej w recenzji książki - zdziwiło mnie już to, że trauma dziedziczna ma dotykać tylko do trzeciego pokolenia. Obecnie w związku z PTSD powojennym (w sensie obozowym i Holocaustu) mówimy o czwartym pokoleniu (ale byłoby to tak naprawdę trzecie, ponieważ pierwsze zaliczamy osoby wnoszące traumę, a drugim jej dziedziczącą, trzecią - wnukami), ale po prostu ze względów czasowych nie wiemy, jak wpływa na piąte (jakby czwarte) pokolenie, ponieważ go jeszce nie ma. Jak wyglądają badania stricte nad traumą i czy naprawdę trwa do trzeciego pokolenia - tego byłabym więc bardzo ciekawa. Z tą tezą o komórkach jajowych babci i matki - też usłyszałam po raz pierwszy. Zabawne, że tyle się czyta, a i tak człowiek nagle poznaje coś nowego!
Faktycznie, zgodzę się z tym, że "pozyskanie" traumy wcale nie musi odbywać się poprzez przeżycie wojny. Spotkałam się także z taką nazwą "małej traumy" - wszystko zależy od psychiki człowieka, a w większości jego przeszłych doświadczeń, jak odbierze dane wydarzenie i z czym je skojarzy. Do dziś się jednak uważa, że jedynie bardzo silne przeżycie traumatyczne powoduje przekaz genetyczny. Pamiętam historię dziewczynki, która urodziła się w KL Auschwitz (nazywamy ich pokoleniem 1,5, od A. Mach). Opowiadała, że panicznie boi się przelatujących samolotów, bo pamięta naloty z obozu. Ale czy to możliwe?
Wychodzi na to, że historię swojej rodziny wypada bardzo dobrze znać. Może się okazać, że wiele naszych nielogicznych zachować stałoby się od razu jasne. Ale wiem, że to też czasem podświadome działanie, gdzie myślimy, że to wyłącznie nasz wpływ. Pamiętam, jak jeden z badaczy mówił o kobiecie, która wybierała na partnerów zawsze "tych złych" mężczyzn. Gdy poszperali na terapii jej historię rodzinną okazało się, że powtarza błędy swojej matki - kopiuje ją. Trochę jakby sama siebie karała. Dopiero gdy sobie to uzmysłowiła, udało jej się stworzyć zdrową relację.
Przepraszam, że się rozwlekam, ale to naprawdę fascynujący temat. Zgadzam się z autorem, czasem to nie od nas się zaczęło. Szukając "siebie" nie zgłębiamy wyłącznie dziedziństwa (choć z niego też się wiele składa na nas, o czym też zapominamy, myśląc, że to nazbyt "freudowskie" - tak, ja go też nie lubiłam), ale najwyraźniej całe drzewo genealogiczne.
Nie mam w planach na ten moment. Ale może być to bardzo ciekawa lektura. Która rzuciłaby światło na ten temat.
OdpowiedzUsuńDopóki nie przeczyta się takiej pozycji, nie ma się pojęcia o tym, co tak naprawdę decyduje o naszych życiowych wyborach. Wydaje się nam, że to my jesteśmy panami swojego losu i rządzimy swoim życiem jedynie i niepodzielnie. A to guzik prawda. Cieszę się, że pojawiła się na rynku wydawniczym kolejna mądra pozycja, która pokazuje ludziom, że ich los niekoniecznie tylko w ich własnych rękach.
OdpowiedzUsuńAleksandra Miczek
Ciekawy temat. Nigdy się nie zastanawiałam nad pojęciem traumy. Rzeczywiście kojarzy mi się jedynie z wojną, a tu jednak okazuje sie cos zupełnie innego. Myślę, ze to książka którą warto przeczytać, ale na razie nie mam w planach.
OdpowiedzUsuńKolejna ciekawa publikacja z zakresu psychologii, dobrze, że takie książki są wydawane, można poczytać je jeśli ktoś interesuje się psychologią. :)
OdpowiedzUsuńPewne cechy, geny, się przekazywane z pokolenia na pokolenie i jest ich wiele i bardzo wpływa na przyszłe życie danej rodziny i danych osób z tej rodziny. To jest temat rzeka, która można nieskończenie omawiać. Fajnie, że taka książką powstała i jest warta zaczytania i polecenia. Bardzo dziękujemy za świetną recenzję :) B.B
OdpowiedzUsuń