Autor: L.J. Shen
Tytuł: Igrając z ogniem
Wydawnictwo: LUNA
Data wydania: 2022
Ilość stron: 432
Ocena: 8/10
Opis:
Bolesna, emocjonująca historia miłosna o prawdzie, która łączy… i sekretach, które mogą rozdzielić.
Ona jest dziwną dziewczyną z food trucka.
On tajemniczym chłopakiem biorącym udział w nielegalnych walkach, który pewnego dnia wparował na motocyklu do jej spokojnego teksańskiego miasteczka i od tej chwili nieprzerwanie sieje spustoszenie.
Ona jest niewidzialna dla świata.
On jest ulubieńcem mieszkańców.
Ona jest wyrzutkiem.
On sprowadza kłopoty.
Grace Shaw i West St. Claire to kompletne przeciwieństwa.
Kiedy on wprasza się do jej spokojnego życia, dziewczyna zaczyna się zastanawiać, czy nastąpi szczęśliwe zakończenie, czy raczej ich historia skończy się tragicznie.
Im bardziej go jednak odpycha, tym on bardziej próbuje wyciągnąć ją ze skorupy.
Grace nie zna życia poza granicami małego miasteczka, ale dwie rzeczy wie na pewno:
Po pierwsze – zakochuje się w najseksowniejszym studencie Sheridan University.
Po drugie – kiedy igrasz z ogniem, zawsze się sparzysz.
Recenzja:
L.J. Shen to już chyba jedno z bardziej znanych współcześnie nazwisk autorek romansów (przynajmniej tych zza granicy) - które łącza w sobie dużo wątków psychologicznych, problemów i silnych bohaterów, którzy nie mają łatwego życia.
Ta pozycja pod tym kątem nie jest wyjątkiem - jest w niej mnóstwo tajemnic, mroku i bólu, ale jest też przyjaźń, rodzina i miejsce na to, żeby dalej walczyć o nowe, lepsze jutro. Pewnie dlatego też jestem tak wielką fanką L.J. Shen - a "Igrając z ogniem" przeczytałam dosłownie w jedno popołudnie, nie będąc w stanie odkleić się od czytania!
Grace była kiedyś piękna - nawet przepiękna. Słynęła ze swojej urody i czerpała z tego pełnymi garściami: szczególnie, że to była jedyna rzecz, którą dostała od swojej matki, zanim ta zaćpała się na śmierć. Później wychowywała ją babcia - i to właśnie wtedy, gdy Grace nie miała już matki, trafiła ona do szpitala, po pożarze, który zmienił całe jej życie, obdarzając ją ogromną ilością blizn: zarówno na twarzy, jak i na innych częściach ciała...
Od tego czasu minęło już sporo lat. Grace niby nauczyła się z tym żyć, ale to bardziej egzystowanie. Nie wychodzi bez czapki, w lato chodzi w bluzie z kapturem, a do tego wydaje majątek na kosmetyki, byle tylko choć trochę zakryć blizny na twarzy. Tylko babcia i jej najlepsza przyjaciółka mogą widywać ją bez tej całej warstwy ochronnej.
Aż do momentu, w którym West - najprzystojniejszy chłopak w szkole, a także ten z reputacją twardego buntownika, który nie szuka związków - postanawia zacząć pracować w tym samym miejscu, co Grace: czyli w gastronomii.
West nie jest może najlepszym kompanem pod słońcem i sam ma mnóstwo tajemnic, ale właśnie dzięki temu od samego początku uważa, że Grace zachowuje się bardzo zapobiegawczo i że nie umie przełamać swojej skorupy, by być szczęśliwa. Tyle, że on nie zamierza jej uszczęśliwiać i zmieniać na siłę. W końcu ma mnóstwo swoich spraw i grzeszków - ale przynajmniej nie zamierza się nad Grace litować, tylko zamierza być dla niej tak samo wielkim dupkiem, jak dla wszystkich innych...
Nie chcę opowiadać zbyt wiele o fabule, bo prawda jest taka, że dużo lepiej poznaje się ją samemu: wtedy się wyłapuje wszystkie fajne smaczki, ale muszę przyznać, że to jedna z lepszych historii tej autorki, jakie miałam okazję czytać - a to już sporo znaczy, bo jestem na bieżąco ze wszystkimi pozycjami, jakie wyszły w Polsce spod jej ręki.
To nie jest historia słodka jak cukierek. To coś bardziej słodko-gorzkiego, bardziej realnego i rzeczywistego, gdzie nie ma miejsca na idealne życie - bo nigdy nic nie jest idealne, nawet, jak z początku się nam takie wydaje...
Bardzo polubiłam głównych bohaterów, a nawet przyjaciół głównych bohaterów, chociaż nie byłam w stanie polubić niektórych najbliższych z otoczenia Grace - ustalmy, że w pewnym momencie sami się dowiecie dlaczego miałam takie dziwne odczucia.
"Igrając z ogniem" nie jest historią, jakich wiele. Już samo to, jak dużo emocji i uczuć zawarła w tym wszystkim L.J. Shen, każe mi się zastanowić nad tym, jak bardzo wstrząsające byłoby przezywanie takiego koszmaru na co dzień - gdy w jednej chwili ma się wszystko, a w drugiej: nic.
"Igrając z ogniem" jest opowieścią o nieustannej walce i o tym, że kłody pod nogami to codzienność każdego z nas. Bardzo mi się ta pozycja podobała. W niektórych momentach, podczas czytania, miałam łzy w oczach - bo ta książka potrafi w człowieku poruszyć najczulsze strony.
Koniecznie musicie zapoznać się z treścią!
Jeszcze nie czytałam nic spod pióra L.J. Shen a z recenzowanych książek wynika, że przypadną mi do gustu. Muszę nadrabiać. "Igrając z ogniem" to rollercoaster, pisarka stworzyła unikalną, trudną oraz zapadająca w pamięć historię. Wpisują lekturę na listę.
OdpowiedzUsuńBardzo dziwna fabuła... Nie za bardzo mnie wciągnęła, szczególnie ten pomysł z zamalowywaniem makijażem blizn (chyba się tak nie da, szczególnie na dłuższą metę?). No i ta okładka... Kompletnie nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńTego typu historie kompletnie mnie nie porywają do tańca. czytając je, czuję, jakbym była mieszkanką zupełnie innej bajki. Mimo iż książka zdobywa świetne recenzje, a tutaj nawet bardzo wysoką notę, nie zajrzę do niej. Zostawię ją miłośnikom tego rodzaju romansów.
OdpowiedzUsuńAleksandra Miczek
Nie czytam tego typu książek, ale dzięki za recenzję :)
OdpowiedzUsuńCiekawe, co ta za książka, która ''potrafi w człowieku poruszyć najczulsze strony'' . W tej chwili inne czekają na zaczytanie, więc nie wiem czy dotrę do tej. Bardzo dziękujemy za świetną recenzję :) B.B
OdpowiedzUsuń