Tytuł: Jesień zapomnianych
Autor: Anna Kańtoch
Wydawnictwo: Marginesy
Cykl: Krystyna Lesińska (tom 3)
Rok wydania: 2022
Liczba stron: 368
Ocena: 8/10
Opis:
Październik 1966 roku. Krystyna Wojciechowska bez większego
przekonania studiuje prawo. Trzy lata wcześniej w tajemniczych okolicznościach
zniknął w Tatrach jej brat, Roman. Rodzina żyje w zawieszeniu, nie chcąc
przyjąć do wiadomości, że coś zmieniło się na zawsze.
Tymczasem na katowickich Drugich Szopienicach młody
mężczyzna, Karol Fiszel, znajomy z dzieciństwa Krystyny, odbiera sobie życie.
Po pogrzebie okazuje się, że to nie pierwszy taki zgon w okolicy, a co więcej,
wcześniejszymi interesował się Romek niedługo przed zaginięciem. W nadziei, że
obie sprawy jakoś się ze sobą wiążą, Krystyna pomaga lokalnemu dziennikarzowi
dotrzeć do rodzin zmarłych. Nad jesiennym śledztwem tej połączonej przez czysty
przypadek pary unosi się złowrogi cień Wampira z Zagłębia, seryjnego i
nieuchwytnego zabójcy kobiet…
Anna Kańtoch w zawikłaną kryminalną intrygę zręcznie wplata
pytania o zadziwiające zdolności ludzkiej psychiki. Jak wiele potrafimy
zracjonalizować, wybaczyć, zapomnieć, a ostatecznie po prostu wyprzeć, żeby żyć
dalej? Gdzie przebiega granica, za którą staje się to niemożliwe? Co trzeba
zrobić, by przestać być „dobrym chłopcem”?
Ostatni, najbardziej mroczny tom trylogii.
Recenzja:
Anna Kańtoch jest znana głównie z książek z gatunku fantasy, ale
udowodniła już, że tak naprawdę czego nie dotknie, zamienia to w złoto. Pierwsza
część kryminalnej trylogii Pory roku, Wiosna zaginionych, zdobyła w
zeszłym roku Nagrodę Wielkiego Kalibru. Było to nietypowe rozpoczęcie serii o Krystynie
Lesińskiej. Dlaczego nietypowe? W pierwszej części poznaliśmy Krystynę jako 73-letnią
emerytowaną policjantkę, co samo w sobie było dość niespotykane (ile
czytaliście kryminałów, w których głównym bohaterem jest starsza pani będąca
emerytowaną policjantką?), ale prawdziwe zaskoczenie spotkało nas w drugiej
części (Lecie utraconych) – bo akcja cofnęła się o 20 lat. Już bez
zaskoczenia przekonałam się, że w Jesieni zapomnianych Krystyna ma lat
dwadzieścia jeden, jest studentką prawa i nazywa się jeszcze Wojciechowska.
Śląsk 1966 roku. Na kobiety grasuje seryjny morderca okrzyknięty mianem
Wampira z Zagłębia, a tymczasem w katowickich Drugich Szopienicach kolejna osoba
odbiera sobie życie, wieszając się na sznurze. Tak się składa, że to znajomy
Krystyny i gdy po pogrzebie zagaduje ją młody dziennikarz, twierdząc, że jej
brat interesował się sprawami tych rzekomych samobójstw, dziewczyna – z nadzieją,
że zaginięcie jej brata jakoś się z tym łączy – postanawia mu pomóc w
prowadzeniu prywatnego śledztwa. Razem odwiedzają rodziny zmarłych i próbują
znaleźć połączenie między wszystkimi ofiarami. Choć tak naprawdę nie ma tu
żadnych wielki zwrotów akcji ani rozlewu krwi, muszę przyznać, że w pewnym
momencie byłam tak ciekawa, kto stoi za tymi morderstwami, że kusiło mnie, by
zajrzeć na koniec. I czytałam tę książkę do później nocy, bo nie mogłam się oderwać.
Co prawda jak na mój gust postaci było ciut za dużo (wisielców było pięciu, co daje
pięć rodzin i całe mnóstwo podejrzanych), ale ostatecznie rozwiązanie zagadki
mnie satysfakcjonowało.
Skłamałbym jednak, mówiąc, że przeczytałam tę książkę, by dowiedzieć się,
kto stał za tymi samobójstwami. Najbardziej ciekawiło mnie oczywiście, co stało
się z bratem Krystyny. W dwóch ostatnich tomach nie dowiedzieliśmy się za wiele
i pewnie sobie pomyślicie „no halo, skoro nie wiedziała, jaki los spotkał jej
brata, mając 73 lata, to skąd ma to wiedzieć, mając 21?”. A jak jeszcze macie
słabą wolę i tak jak ja zajrzycie na ostatnią stronę w trakcie lektury… możecie
się zdenerwować na autorkę. Ale spieszę z uspokojeniem: ta zagadka zostanie tu
wyjaśniona. A odpowiedź na pytanie, dlaczego 73-letnia Krystyna ciągle próbowała
ustalić, co stało się z jej bratem, znajdziecie na okładce. Cieszę się, że w
końcu dowiedziałam się, co wydarzyło się w Tatrach w 1963 roku, chociaż akurat rozwiązanie,
jakie autorka wybrała, by wybrnąć z wyżej opisanego problemu, niezbyt mnie
usatysfakcjonowało. Ale musicie sami ocenić, czy wam się podoba.
Trzeba przyznać, że Kańtoch stworzyła naprawdę ciekawą postać i żałuję,
że dane nam było poznać jedynie urywki z życiorysu Krystyny. Co się działo
między poszczególnymi tomami? Jakie sprawy rozwiązała wtedy bohaterka? Z chęcią
bym się dowiedziała i żałuję, że autorka zaplanowała tylko trzy części, a nie
całą serię.
Podsumowując: ta trylogia to złoto. Nie jest krwawa, ale nadrabia klimatem,
a Kańtoch to prawdziwa wirtuozka, jeśli chodzi o budowanie napięcia. Tych,
którzy znają poprzednie części, do lektury Jesieni zapomnianych chyba
nie muszę namawiać – trzeci tom trzyma poziom i na pewno was nie zawiedzie. A jeśli
jeszcze nie znacie Krystyny, koniecznie to nadróbcie!
Muszę się przyznać, że autorkę kojarzę, ale jeszcze nie miałam możliwości przeczytać żadnej jej książki. Faktycznie bardziej kojarzę fantastykę w jej wydaniu, nie miałam pojecia, że w swoim repertuarze ma również książki kryminalne. Chętnie przeczytam jednw i drugie, ciekawa jestem co bardziej mi się spodoba
OdpowiedzUsuńTeraz kiedy wyszła cała trylogia to można poszukać tego cyklu. "Jesień zapomnianych" świetne zwieńczenie trylogii, lektura trzyma w napięciu do końca. Jak dla mnie dobrze że nie ma tu dużo krwi, przemocy, wolę kryminały które skupiają się na postaci i jego psychice.
OdpowiedzUsuńMuszę sobie sprawdzić tą trylogie 😊😊
OdpowiedzUsuńWłaśnie czytam 😍 Też jestem bardzo ciekawa rozwiązania sprawy zaginięcia brata Krystyny, muszę nadrobić tom drugi, ale pierwszy był świetny :)
OdpowiedzUsuńWidziałam wcześniejsze tomy tej serii, ale ciągle odkładałam na później, bo serie lubię czytać w całości. Teraz chętnie przeczytam te książki
OdpowiedzUsuńNie trafiłam jeszcze do tej pory ani na tą książkę ani na jej poprzednie siostry. Opis, fabuła i bohaterowie brzmią bardzo ciekawie i intersująco, tak, że chce się to w całości poznać podczas zaczytania. Nie wiem czy uda mi się dotrzeć do pierwszego tomu i się przełamać zaczytując się w nim i czy by mi się to zaczytanie w nim spodobało. Oto jest pytanie, nawet dla mnie, odpowiedź na nie, jest nie wiadomą 🤔Bardzo dziękujemy za świetną recenzję 😘 B.B
OdpowiedzUsuńAch... Znam Annę Kańtoch, niegdyś czytałam jej "Miasto w zieleni i błękicie" i wtedy byłam pod wielkim wrażeniem. Potem przeczytałam "13 anioł" i mój entuzjazm wyraźnie opadł. Raz spotkałam tę autorkę na targach książki i wywarła na mnie mieszane wrażenie... W sensie, że wydawało się, że jest tam na siłę, że nie lubi czytelników i że najlepiej to niech wszyscy dadzą jej święty spokój. Trochę było przykro na to patrzeć... Aczkolwiek nie mówię, że taka jest prawda, tylko takie wrażenie na mnie to spotkanie wywarło. Ostatecznie nie wiem, może kiedyś sięgnę po jakąś jej powieść, aby zobaczyć, czy coś w moich odczuciach z nią związanych się zmieniło. Bardzo możliwe, że z tym "13 aniołem" to był właśnie taki jednorazowy pech czytelniczy (książka pisała dla Ćwieka, prawie tak, jakby to on jej napisał), niemniej się sparzyłam. Dobrze przynajmniej, że teraz kolejne pozycje wychodzą nieźle, jak widać to z recenzji. W tą przemianę w złoto wprost nie wierzę... Ale może faktycznie tak też jest.
OdpowiedzUsuń