Autor: Richard Flanagan
Tłumaczenie: Maciej Świerkocki
Tytuł: Żywe morze snów na jawie
Wydawnictwo: Literackie
Premiera: 23 marca 2022
Liczba stron: 274
Ocena: 8,5/10
Opis:
Piękno ginącego świata, rozpacz, miłość i nadzieja.
Życie i śmierć.
Anna – renomowana architektka z Sydney, Terzo – zamożny i pozbawiony skrupułów biznesmen oraz Tommy – niespełniony malarz pracujący dorywczo jako rybak czuwają przy łóżku matki w szpitalu w Hobart na Tasmanii. Osiemdziesięciosześcioletnia Francie umiera i jest na to gotowa. Ale dzieci nie akceptują jej wyboru. Użyją wszystkich możliwości – wpływów, władzy, znajomości i pieniędzy – aby utrzymać matkę przy życiu. Tylko czy mają do tego prawo?
Podczas gdy Francie w dziwnych snach na jawie szuka ucieczki od coraz bardziej dojmującej udręki, jej córka z lękiem obserwuje własne ciało: pewnego dnia znika jej palec, innego – kolano, potem znikają ludzie. W tym samym czasie pożary trawią australijskie lasy. Wszystko rozpada się, wymiera, ginie. Czy można to zatrzymać? Uratować świat, Francie i miłość?
Recenzja:
Ta książka jest niesamowita – te słowa pierwsze przychodzą mi na myśl, jednak to za mało, aby opisać tę książkę. W Żywym morzu snów na jawie kryje się dający do myślenia obraz współczesnego społeczeństwa, ukazany w sposób niebywale liryczny i intensywny - tutaj liczy się każde zdanie. To historia o życiu i śmierci, nadziei i poczuciu władzy – a to wszystko wśród pożogi australijskich lasów. Klimat tej powieści jest fenomenalny…
Świat daje się ponosić słowom, frazom i wyszukanym akapitom. Jedno słowo prowadzi do drugiego i natychmiast mamy jakieś afery, wojny, ludobójstwo i antropocen. Milczenie, jak powiada Tommy, kiedy jest zawiany, to jedyne miejsce, gdzie można znaleźć prawdę.
Richard Flanagan potrafi zarazem zauroczyć czytelnika, jak i mocno nim wstrząsnąć. To historia o Anne i jej dwóch braciach, którzy opiekują się hospitalizowaną matką. Kobieta jest gotowa umrzeć, jednak jej dzieci nic sobie z tego nie robią - przedłużają jej życie tak długo, jak mogą – niejako skazując ją na straszliwe tortury. Szczególnie uderzające jest tu, że nie robią tego z miłości, a egoizmu, gdyż zdają się nie chcieć czuć żalu po jej śmierci, a i utrzymywanie jej w takim stanie daje im niejakie pojęcie władzy (zresztą, relacja między rodzeństwem też nie jest najlepsza). W historii znalazło się miejsce także na intrygujący realizm magiczny, gdyż Anne zaczyna znikać – najpierw znikają jej palce, następnie kolano – i nie jest ona jedyną, którą ta przypadłość dotyka. Choć symbolika tego jest zajmująca, tak sam ten motyw nie do końca mnie porwał – acz nie mogę napisać, że był zły, gdyż w jakimś stopniu mnie urzekł. Podobnie jak Australia pogrążona w pożarach – to obraz przygnębiający i bolesny, choć odnaleźć można w nim i nadzieję…
Była dla niego okrutna i nie wiedziała dlaczego, ale tak już się między nimi porobiło, wyznania i okrucieństwo, współczucie i płacz, smuciło ją to, nawet przerażało, żyli jednak dalej w ten sam sposób.
Książka napisana jest w przepiękny sposób. Zwraca uwagę czytelnika poetyckością oraz nietuzinkowymi komentarzami społecznymi, do niektórych zdań wraca się po kilka razy. Nie czyta się jej łatwo, nie tylko przez tematykę, ale i przez wzgląd na natłok słów – często zdania są dużymi akapitami, a i dialogi są skryte w ich ciągu. A jednak – mimo tego – styl autora porywa, ta liryczność jest w jakiś stopniu kojąca. W tym pięknym języku wybijają się słowa wulgarne, niczym niszczycielski pożar Australii czy też każda inna brzydota ukryta w treści – a jednak poetyckość tu wygrywa. To też w jakimś stopniu daje czytelnikowi nadzieję…
Maleńki ptak, zielony jak nadzieja, który dopiero co przyleciał do gniazda, dwoje mikroskopijnych oczek jaśniejących jak kapki atramentu, trzymał łepek w górze trochę dłużej, dopóki nie nabrał pewności, że zdumione oko młodej kobiety, wpatrującej się w ciemność skrzynki lęgowej, już zniknęło.
Żywe morze snów na jawie to zatrważająca i dramatyczna opowieść, głęboka i piękna, która zachwyca nieoczywistym portretem oprawców, trwogą płonących lasów oraz niebanalnym realizmem magicznym. Richard Flanagan daje tu czytelnikowi popalić na polu moralnym i emocjonalnym, a jednocześnie zachwyca atrakcyjnym językiem i studium niespotykanych postaci. Jeśli lubicie literaturę piękną, błyskotliwą i niepokojącą – polecam z całego serca!
Nie wiem czy jestem gotowa na tę książkę
OdpowiedzUsuńBrzmi interesująco, chętnie przeczytam. Zapisuję sobie tytuł. Dzięki za recenzję
OdpowiedzUsuńIntryguje "Żywe morze snów na jawie". Książka nie dla każdego, potrzeba skupienia w trakcie jej czytania. Pisarz zmusza nas do refleksji na temat sensu życia i umierania. Warta uwagi jest książka Richard'a Flanagan'a.
OdpowiedzUsuńNiby prosta okładka, a jakoś mnie tak pociąga. W pierwszej chwili myślałam, że ta kobieta to posąg (w sumie ciągle się na tym łapię). Intrygująca książka, naprawdę. Ciekawi mnie szczególnie ten wątek o zanikających fragmentach ciała, nawet jeśli on nie jest aż tak udany. Dalej uważam, że to niezły pomysł, choć metaforyka tego ujęcia może mnie rozłożyć na łopatki.
OdpowiedzUsuńKurczę, ostatnio na rynku pojawiają się niezłe pozycje. Wygooglowałam sobie tego autora, ponieważ myślałam, że go znam ze wcześniejszych książek, ale jednak nie, fałszywy alarm. Ostatnio w ogóle słabnę z wiedzy o aktualnych wydaniach, Wy mnie tylko ratujecie od zginięcia z kretesem pośród nich. Btw, dość płodny pisarz.
Koniec końców zapiszę sobie tą pozycję, bo na pewno chcę ją przeczytać, ma wszystko w sobie, co lubię.
Tytuł i okładka ciekawa, ale czuję że bym miała kłopot z tą powieścią... Chyba sobie ją daruję 😉
OdpowiedzUsuńOkładka świetna tytuł intrygujący na pewno znajdzie grono fanów ja jednak odpuszczę
OdpowiedzUsuńNie lubię czytać niepokojących lektur. W czytaniu szukam radości, przesłania, mądrości,przyjemności ,a nie leku czy niepokoju. Dlatego tej książki nie będę czytać. Bardzo dziękujemy za świetną recenzję 😘B.B
OdpowiedzUsuń