Autor: Maddie Pawłowska
Tytuł: Potwory pod moją skórą
Wydawnictwo: Szósty Zmysł
Data premiery: 2022
Ilość stron: 308
Ocena: 3/10
Opis:
Znakomity debiut łączący w sobie mroczny thriller i nutę romansu.
Współlokatorzy – pogrążona w rozpaczy studentka oraz tajemniczy model. Wstrząsające Warszawą zbrodnie i emocje utrudniające trzeźwy osąd...
Po śmierci siostry, Lana pogrąża się w żałobie oraz nałogu. W końcu sytuacja finansowa zmusza ją do przyjęcia pod swój dach współlokatora. Robert okazuje się wszystkim tym, czego Lana się obawiała. Jest przystojny i charyzmatyczny, do tego ma w sobie mrok, który ją pociąga. Z każdym dniem ich przyjaźń się pogłębia, a jego tajemnice zaczynają wychodzić na jaw. Czy ginący ludzie mają coś wspólnego z kontrowersyjną reklamą Roberta, która rozeszła się echem po całej Polsce?
Morderca zostaje okrzyknięty Warszawskim Diabłem. Lana dostaje obsesji na punkcie jego zbrodni, przekonana, że w jakiś sposób ma z nimi związek. Zagubiona we własnych uczuciach, próbująca wyrwać się ze szponów nałogu, nie wie już, co jest prawdą, a co urojeniami.
W głowie Lany rodzi się najważniejsze pytanie: czy wpuściła mordercę do własnego domu?
Debiut Maddie Pawłowskiej to elektryzująca historia pełna niepokoju, sekretów i zaskakujących rozwiązań!
Recenzja:
To debiut - tłumaczę sobie, po raz kolejny zmuszając się do tego, żeby doczytać książkę. W końcu nie wystawię opinii bez zakończenia czytania - nie mogłabym, to wbrew mojemu sumieniu, wbrew moim zasadom. Może później się poprawi? Będzie lepiej? Może w końcu pojawi się jakiś trup? Pytań miałam wiele - oczekiwań zresztą też, skoro to miała być "elektryzująca historia pełna niepokoju, sekretów i zaskakujących rozwiązań". No cóż, zawiodłam się jednak - i zaraz ze szczegółami opowiem "co i jak".
Lanie umiera siostra - starsza siostra, którą dziewczyna bardzo kochała. Odeszła z choroby - cierpiała na raka, ale zostawiła ogromny smutek i dziurę, której nie dało się niczym zapełnić. Rodzina rozpadła się niczym domek z kart - spoiwem ich przywiązania była przecież osoba, która już odeszła: i która już nie wróci.
Lana bardzo szybko popada w nałóg - pije, pali papierosy: dosłownie stacza się na samo dno. Ale na tym samym dnie jest także Robert - który postanawia odpowiedzieć na ogłoszenie Lany w sprawie tego, by wynająć od niej wolny pokój. Robert też ma swoje tajemnice: te mniej lub bardziej mroczne. I jakimś cudem szybko zaprzyjaźnia się z główną bohaterką, tworząc bardzo toksyczną relację.
Żeby Was nie skłamać, specjalnie weszłam na Legimi, żeby znaleźć fragment, w którym Robert bierze udział w tej całej reklamie - która powoduje niby uaktywnienie się mordercy. Tyle, że przez ponad pięćdziesiąt (!) procent książki, nie ma dosłownie żadnego trupa - za to co stronę jest praktycznie sytuacja, że Lana musi napić się drinka, ma kaca lub ma jakieś problemy ze świadomością.
To nie jest thriller ani kryminał - bardziej obyczajówka z elementami... nawet fantastycznymi, powiedziałabym wręcz, patrząc na to zakończenie. Zostałam wprowadzona w błąd - i przez okładkę, i przez opis. Zdecydowanie liczyłam na coś innego, a dostałam... co dostałam.
Sama "zagadka kryminalna" też nie była jakaś porywająca. Dwóch alkoholików, którzy nie pamiętają nawet, jakie sami mieli alibi, próbuje rozwiązać sprawę kryminalną. No cóż, samo rozwiązanie tej zagadki nie było jakieś bardzo "wow" - pod tym kątem liczyłam także na coś więcej, skoro już się tyle naczekałam.
Ale to debiut - powtarzam sobie. Kolejne książki Maddie Pawłowskiej na sto procent będą lepsze. Szczególnie, że właściwie jedynym plusem tej powieści jest sposób, w jaki jest ona napisana - całkiem fajne dialogi, opisy, dobierane słownictwo... Widzę w tym duży potencjał, chociaż akurat fabuła "Potwory pod moją skórą" wydawała się wręcz zbyt trudna na pierwszą napisaną powieść - szczególnie widać wady w opisie samego alkoholizmu, jest dużo powtórzeń w tej kwestii (które trochę wieją nudą). No i zagadka też jednak nie była dopracowana - ale jak wspomniałam: do kategorii thrillera czy kryminału to tej pozycji i tak było daleko od samego początku.
Od pierwszych stron nie polubiłam się też z Laną - strasznie mnie irytowała. Dużo fajniej według mnie został przedstawiony Robert - szczególnie, że na początku książki więcej wiemy w sumie o nim niż o Lanie, jej rodzinie i tajemnicach - co niewiele zmienia się z upływem kolejnych stron.
Podsumowując: ja nie jestem w stanie polecić, przykro mi. Wymęczyłam się przy tej książce i przy jej czytaniu - a chociaż widzę ogromny potencjał w stylu pisania autorki, to ta książka niestety średnio jej się udała. Nie jestem w stanie wystawić większej noty niż trzy na dziesięć gwiazdek. Trzymam jednak kciuki za rozwój Maddie Pawłowskiej - pewnie za jakiś czas, jak los nam na to pozwoli, sięgnę po kolejne jej dzieło, żeby porównać w jakim kierunku poszedł jej rozwój.
Lubię dawać szansę debiutom. Ale nie przepadam za kryminałami, rzadko bardzo je czytam. Więc jak narazie nie mam w planie. Dzięki za recenzję
OdpowiedzUsuńSam tytuł i okładka mówi o psychopacie... Ja bym na to poleciała (w sensie lektury). Niestety, ale to, że to "tylko" debiut, nic nie tłumaczy. Ja jak wydaję artykuł, to ktoś decyduje, czy to się da czytać, czy nie. Skoro ktoś wydał tę właśnie pozycję, to uznał, że ta książka ma potencjał. Lub nie przeczytał jej i wydał w ciemno, co uważam za dziwne. I podejrzane. W każdym razie nie widać, by "Potwory pod moją skórą" miały ukryte piękno, może pojawi się jakaś następna, lepsza... za jakiś czas.
OdpowiedzUsuńOpis jak i okładka zapowiada kryminał\thriller lecz z treści recenzji wynika, że "Potwory pod moją skórą" chyba źle zostały zakwalifikowane bo czytelnik ani nie czuje niepokoju podczas czytania jej ani nie występują trupy. Można czuć się rozczarowanym. Na razie sobie odpuszczę sobie tą pozycję.
OdpowiedzUsuńMam bardzo mieszane uczucia, nie chcę zagłębiać się w tak przerażającą w mym odczuciu historię, nie wiem, jak innych, jednak dla mnie wydaje się być ona zbyt niespokojna.
OdpowiedzUsuńDebiut nie debiut,najlepszy czy najgorszy,nie ma to znaczenia dla mnie,bo po książkę z tego gatunku,jaka by nie była nie sięgnę bo nie czytam nic z tego gatunku,choćby nawet książka dostała wszystkie nagrody świata, to nie potrafię się w tym gatunku zaczytać i nawet nie chce próbować. Bardzo dziękujemy za świetną recenzję 😘B.B
OdpowiedzUsuńJa nie męczyłam się z "Moja lewa joga", i był to mój pierwszy DNF recenzencki, też mogłaś tak zrobić, nie warto męczyć się z książką, która jest po prostu zła, można to stwierdzić czasem po kilkunastu stronach i po przejrzeniu fragmentów, bo ja też zawsze mam nadzieję, że może dalej będzie lepiej, ale czasem im dalej w las, tym jeszcze gorzej, tak było w przypadku książki Młynarskiej. Szkoda oczu na takie "dzieła".
OdpowiedzUsuń