Autor: Agata Sobczak
Tytuł: W rytmie nienawiści
Wydawnictwo: Akurat
Data wydania: 2022
Ilość stron: 320
Ocena: ???
Opis:
Alvaro i Malia od początku pałają do siebie niechęcią. Gdy okazuje się, że dziewczyna ma grać jako support przed ich koncertami, mężczyzna dokłada wszelkich starań, aby ją do tego zniechęcić. Jest bliska rezygnacji, ale Dylan - perkusista zespołu, w którym jest Alvaro, przekonuje ją, że to zły pomysł. Agenci Dylana i Malii widzą okazję do zarobienia dodatkowych pieniędzy. Dla rozgłosu Malia i Dylan są zmuszeni udawać parę. Pewnego wieczoru dochodzi między nimi do czegoś więcej, ale ten wieczór okazuje się dla Malii jednym wielkim rozczarowaniem. Dziewczyna unika Alvara za wszelką cenę, jednak ten uparcie ubiega się o jej uwagę. Czy postanowią dać sobie szansę? Czy Malia stanie na wysokości zadania i dotrzyma umowy?
Recenzja:
Moje pierwsze spotkanie z Agatą Sobczak - i miałam dosyć wysokie oczekiwania, bo wiele osób mi polecało jej wcześniejsze książki, natomiast "W rytmie nienawiści" okazało się dosyć przeciętnym średniaczkiem. Szkoda, bo potencjał był ogromny - ale widzę, że nie tylko mnie w tej książce coś nie pasowało. Zaraz jednak napiszę Wam konkretnie "co i jak" - bo też chcę, żeby to nie był hejt, tylko konstruktywna krytyka. A jeśli jakimś cudem autorka dotrze do mojej recenzji: mam nadzieję, że to da jej jakieś wskazówki na przyszłość - i że skorzysta ona z nich, aby każda kolejna jej powieść była oszlifowanym diamentem i bestsellerem.
Jak widzicie - nie ma też oceny - bo nawet nie jestem w stanie konkretnie przypisać jakiejś noty do tej pozycji. Mam w głowie mętlik. Jestem świeżo po przeczytaniu i jeszcze nie osłabły emocje - chociaż przyznam, że nie jestem pewna, czy nawet, gdy już ochłonę, to wyklaruje mi się konkretna nota. Ot, to była specyficzna pozycja.
Malia ma dwadzieścia dwa lata - i wcześniej grała w swoim zespole. Teraz jednak jej przyjaciółki, z którymi dalej mieszka, postanawiają przejść na muzyczną emeryturę - a Malia postanawia rozpocząć solową karierę, bo nie wyobraża sobie innego życia. Szczególnie, że jest pisarką tekstów, które czasem sprzedaje - i które prawie z automatu stają się wielkimi hitami.
Solowa kariera Malii nie jest jednak zbyt dobra - jest mniej popularna niż wytwórnia przypuszczała. Bo chociaż zespół był sławny, to Malia nie była główną twarzą zespołu - więc jej solowa kariera jest utrudniona. Jej menadżer ma jednak plan, aby zrobić z dziewczyny support przed koncertami dużo bardziej znanego zespołu, który teraz zgarnia wszystkie możliwe nagrody - Heart Beat.
Tyle, że spotkanie Malii z członkami zespołu nie jest tak idealne, jak mogłoby się wydawać. Nie przebiega ono wcale gładko. Malia przede wszystkim nie chce jechać w trasę koncertową z facetami, dla których liczy się tylko zaliczanie panienek - i wcale tego nie ukrywa. Natomiast Alvaro - członek głównego zespołu - ma głowę pełną myśli: "po co nam jedna kobieta, skoro nasz zespół ma więcej niż jednego mężczyznę?".
Malia niby wybucha i mówi coś czego nie powinna, przez co Alvaro nie lubi jej jeszcze bardziej i głosuje nawet za tym, żeby jednak nie robić z niej supportu, ale... To było tak totalnie dziecinne i naiwne. Jeśli to jest naprawdę pierwszy tekst, który miał Alvaro sprowadzić na ziemię, to on żył chyba w jakiejś bańce.
Od samego początku trudno mi było polubić i Malię, i Alvaro - zarówno ona, jak i on mieli dużo dziwnych poglądów na życie (typu: żeńskie zespoły nie mają stada napalonych fanów - tylko męskie zespoły mają groupies). Ale to nie jest nawet największy minus tej książki - bo zbyt dużo dziwnych rozmyślań można byłoby jeszcze podpiąć pod to, że w sumie oni byli jeszcze dosyć młodzi i nie znali za dobrze świata.
Ale trudno było już przebrnąć przez opisy - same opisy czynności zajmowały bardzo wiele stron, a w sumie niczego nie wnosiły. Do tego wszystkiego już na początku, w ciągu kilku rozdziałów, chyba z co najmniej trzy razy wspomniane było, jak ogromne korki są od Malibu - i że w ogóle po mieście nie dało się jeździć: chociaż nie było to jakoś bardzo istotne: ale jakoś chwilę później, jak Malia siedziała na kawie z Dylanem (perkusistą), to każdy fan miał czas, żeby dotrzeć do nich z płytą (w samo południe)!
Ogólnie było wiele absurdów i taki wręcz... poprawny, aczkolwiek bardzo naiwny, trochę infantylny klimat. Zaskoczyło mnie to, bo czytałam fragment innych książek Agaty Sobczak, i są one na dużo wyższym poziomie. Może jednak ta książka trochę przeleżała w szufladzie? Bo pewne jest, że redakcja powinna na kilka rzeczy także zwrócić uwagę: a nie zwróciła.
Z plusów - sam motyw i pomysł bardzo mi się podobały. I głównie z tego powodu dokończyłam tę książkę, bo po prostu lubię podobne klimaty. Wydanie także ładne: okładka śliczna, papier solidny, marginesy i czcionka - bardzo dobrze dobrane. Więc to nie tak, że ta powieść ma same minusy: chociaż ma ich sporo.
Podsumowując: książka ma także dobre fragmenty - jednak to już Wam zostawiam, czy chcecie je w ogóle w treści znaleźć. Ja nie jestem ani na tak, ani na nie. Ani nie polecam, ani nie odradzam. Jak ta pozycja Was ciekawi - sięgnijcie po nią, ale miejcie na uwadze, że to bez wątpienia nie jest najlepsza powieść tej autorki.
Ja bez wątpienia sięgnę po kolejną jej pozycję, żeby zobaczyć, czy "W rytmie nienawiści" nie było raczej swego rodzaju wypadkiem przy pracy, a samej Agacie Sobczak - życzę wiele dobrego i dużej dawki weny, żeby jeszcze nieraz zaskoczyła mnie i resztę swoich czytelników.
Jeszcze się nad nią zastanowię. ;)
OdpowiedzUsuńOstatnio. Dokładnie w ramach rocznego maratonu czytelniczego książkoświrków przeczytałam "Namiętną nienawiść" i przyznaję, że nie zrozumiałam tej historii. Nie rozumiałam postępowania głównej bohaterki, jej wyborów i decyzji. Nie chcę oceniać tamtej książki, bo nie potrafię powiedzieć konkretnie co w niej mi nie pasowało. Może to kwestie różnic kulturowych, a może coś zupełnie innego. Nie wiem.
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że opis tej historii bardzo przypadł mi do gustu. Jednak recenzja ostudziła moje zapędne, a wspomnienie poprzedniej książki ugasiło je skutecznie. Nie skreślam jednak autorki, bo przyznać trzeba, że ma świetne pióro... pisze lekko. Dlatego poczekam i będę uważnie wypatrywać kolejnych recenzji jej książek, bo może w przyszłości napiszę coś czym będę się zachwycać.
Książkę kojarze, ale nie mialam jeszcze możliwości przeczytac. I tak naprawde nie wiem czy mam ochotę. Jakoś nie kupuje nie ta ksiazka. Mimo wszystko dziękuję za recenzję
OdpowiedzUsuńFajny materiał na książkę, tylko nie do końca wykorzystany, do tego drażniący bohaterowie oraz chaotyczne wątki. Jakoś nie spieszno mi do poznania "W rytmie nienawiści". Może kiedyś.
OdpowiedzUsuńBardzo dobra recenzja. I tutaj nad tą pozycja sie zastanowie moze kiedys wpadnie mi w ręce nie wykluczam bo opis mnie zaciekawił ale narazie nie spieszę się
OdpowiedzUsuńOj, nie dla mnie
OdpowiedzUsuńBardzo nie lubię książek o muzykach!
OdpowiedzUsuńNie odmawiam jednak zawsze bo przecież jak dobra autorka to i książka taka będzie. Ale mimo, że spod pióra dobrej autorki to i tak mnie te opowieści nie porywają.
O tej autorce pierwsze słyszę i w tym przypadku odmawiam. Unikam tych muzyków.
W sumie zgubiłam się już w tym, czy Malie połączy coś więcej z Alvaro, czy z Dylanem? To jest dobry pomysł, ciekawa fabuła z zespołami muzycznymi w tle. Jednak mam podobnie jak autorka recenzji mętlik w głowie i nie wiem jaką ocenę wydać.
OdpowiedzUsuńNie przepadam za książkami, których bohaterami są muzycy,więc nie miałam w planach lektury. Po recenzji wiem,że chyba czułabym się nieco rozczarowana.
OdpowiedzUsuńZostawiam tą pozycję do przemyślenia i dla książkowego losu. Jak ma ją przeczytać,to wpadnie do moich rąk,a jak nie mam przeczytać, to znaczy,że jest to jeszcze nie właściwy czas na jej przeczytanie przeze mnie. Bardzo dziękujemy za świetną i szczerą recenzję 😘 B.B
OdpowiedzUsuńMiałam okazję czytać, skończyłam ją w tamtym tygodniu, muszę jeszcze napisać recenzję, może jutro jak się zbiorę 😅 I wtedy więcej tam napiszę o niej i swoich odczuciach ☺
OdpowiedzUsuń