poniedziałek, 23 sierpnia 2021

Sarah Haywood - "Kaktus"

Autor: Sarah Haywood
Tłumaczenie: Anna Dobrzańska
Tytuł: Kaktus
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 11 sierpnia 2021
Liczba stron: 414
Ocena: 4/10

Opis:

Błyskotliwy debiut powieściowy o dużym ładunku emocjonalnym.
Opowieść o miłości, która przychodzi zawsze nie w porę, o mierzeniu się z tym, co nieoczekiwane i godzeniu z tym, co nieuniknione.

Poznajcie Susan, najbardziej kłującą babkę na świecie!
Susan Green wiedzie uporządkowane życie, w którym nie ma miejsca na zbędne emocje. Jej mieszkanie jest idealne dla singielki, pracuje według praw swojej ukochanej logiki, a stabilny układ w życiu osobistym zapewnia kulturalne oraz inne − bardziej… intymne − profity.
Jednak w obliczu nagłej utraty matki, i − co jeszcze bardziej nieoczekiwane − możliwości, że wkrótce sama matką zostanie, ziszcza się jej największy koszmar. Susan traci kontrolę.
Tymczasem na scenę wkracza Rob, nieco podejrzany, lecz pełen dobrych chęci przyjaciel jej brata nieudacznika. I gdy uporządkowany świat Susan pogrąża się w chaosie, a termin porodu staje się niepokojąco bliski, kobieta znajduje w Robie niespodziewanego sojusznika.
Szansa na to, by znaleźć prawdziwą miłość, a jednocześnie nauczyć się, jak kochać samą siebie, wydaje się całkiem realna, jeśli tylko Susan uda się choć odrobinę odpuścić.

Recenzja:

Oj, oj, oj… co tu się wydarzyło? Jak zawsze książki z serii Mała Czarna wydawnictwa Albatros nieźle wpasowywały się w moje gusta, tak tutaj… zadziało się coś niedobrego. Może zabrzmi to niedorzecznie, ale główna bohaterka Kaktusa naprawdę jest kłującą babką, ale nie w taki sposób, w jaki ją zapowiedziano. Wiecie, liczyłam na lekturę o sarkastycznej kobiecie wplątanej w niełatwą sytuację, a Susan... często zachowywała się po prostu chamsko. I… to właśnie ona jest najgorszym elementem tworu Sarah Haywood!

To szok, kiedy dowiadujesz się, że zmarł ktoś z twoich bliskich, nawet jeśli ten ktoś był stary i schorowany.

Nie od razu skreśliłam Susan, bo znalazła się ona naprawdę w trudnym położeniu i podeszłam do niej bardzo empatycznie. Na początkowych etapach powieści można zrozumieć jej rozdrażnienie i nieprzyjemne nastawienie do świata, ale im dalej w historię tym malowała się przede mną coraz gorzej. To chyba jedna z najbardziej protekcjonalnych postaci kobiecych, jakie spotkałam w powieściach – i być może jedyna wśród tak nietaktownych protagonistek. Ba! Chwilami zachowuje się względem innych wręcz okrutnie. Naprawdę, choć bardzo chciałam i starałam się usprawiedliwiać niektóre jej czyny czy słowa (często raniące), tak… absolutnie nie potrafiłam się z nią zżyć, choć bardzo chciałam. I nawet jej zmiana mnie do niej nie przekonała, bo… wypadła naprawdę sztucznie i nierealistycznie. Wielka szkoda, bo Susan jest zarazem najważniejszym i najsłabszym ogniwem Kaktusa, a to inne składniki ratują tę książkę…

Nie jestem kobietą, która żywi urazy, rozpamiętuje sprzeczki czy kwestionuje motywy innych ludzi. Nie uważam też, że za wszelką cenę muszę mieć ostatnie słowo. Jeśli zaś chodzi o zasady, to zawsze są wyjątki.

Myślę, że skończyłam tę książkę przez narrację. Owszem, Susan nie znosiłam, ale wiedzcie, że autorka naprawdę starała się tutaj drobiazgowo przedstawić nam jej życie oraz całą resztę – sam styl też jest niczego sobie. Nie można tej książki nazwać jednak jedną z lżejszych, bo nawet humor tutaj bywa ciężki, choć muszę przyznać, że niektóre sytuacje mnie nie rozbawiły. Oj, bo naprawdę kilka razy przy tej książce się zaśmiałam, a i niechętnie muszę dodać, że w kilku sytuacjach i Susan błysnęła (choć te mogę policzyć na palcach jednej dłoni). Niektóre przedstawione sytuacje, wręcz z lekka psychologiczne, też wywołały we mnie raczej pozytywne emocje, a Sarah Haywood zawarła w Kaktusie wiele inspirujących myśli – parę z nich zaplątało się także w nieoczekiwanie-oczekiwany wątek miłosny, choć i ten wypada raczej… przeciętnie. Niestety, ale za ten stan rzeczy również winię Susan…

- Wiesz, że możesz na mnie liczyć, gdybyś chciała pogadać – powiedział.
Trochę sobie poczeka.

Kaktus nie przypadł mi do gustu, ale sądzę, że to przez moje nastawienie do głównej bohaterki tak kiepsko odebrałam całość. Liczyłam też na mnóstwo złośliwości i sarkazmu, a choć tutaj się one pojawiają, tak… w większości są w nie najlepszym guście. Na obronę tej powieści mogę jednak powiedzieć, że jest naprawdę fantastycznie napisana, a każdy jej detal jest cudnie dopieszczony przez autorkę i – wbrew pozorom – bywa naprawdę zabawna. Jeśli lubicie ciekawe obyczajówki i niecodzienne bohaterki, to – mimo wszystko - warto spróbować poznać Susan. A nuż przypadnie wam do gustu? ;)

9 komentarzy:

  1. Lubię debiuty, ale nad tym jeszcze zastanowię się

    OdpowiedzUsuń
  2. Renata Kozłowska23 sierpnia 2021 09:22

    Nie wiem czy się skuszę, może ��

    OdpowiedzUsuń
  3. Okładka ladniutka, ale tym razem daruję sobie ten debiut i tak moja polka pelna jest ksiazek więc tą mogę sobie darować. Dzięki za recenzję

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam jedną książkę z tej serii strasznie przypadła mi do gustu. Myślałam że ta też będzie w tym charakterze lecz wynika z tego, że trochę odbiega. Zastanowię się na tą lekturą, chociaż okładka "Kaktusa" kusi.

    OdpowiedzUsuń
  5. Chyba sobie odpuszczę, chociaż książka wcześniej wzbudzała mój entuzjazm. Miałam nadzieję,na pełną humoru książkę a chyba nie do konca mogę na to liczyć w tym przypadku. Szkoda, bo okładka zachęca do czytania.

    OdpowiedzUsuń
  6. I przynajmniej mam jasną sprawę. "Kaktus" nie spodobałby mi się. Sięgam często po debiuty, ale ten jakoś nie pasuje mi po przeczytaniu recenzji.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nic z tego, książka nie trafiła do mego gustu, a też nie mam zamiaru zmuszać się do lektury. Jakoś fabularnie nie przemawia ona do mnie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Zaciekawiłaś mnie swoją opinią, ciekawa jestem jak ja bym się polubiła (czy wogóle) z główną bohaterką 🤔 Muszę przeczytać, nie znam tej serii wydawnictwa 😁

    OdpowiedzUsuń
  9. Oha,noż,jestem teraz w szoku,bo nie spodziewałam się tam niskiej ocent tej książki😕Miałam na nią wielką ochotę,a teraz to jestem w kropce. Muszę to przemyśleć😊Może jednak za jakiś czas tam jej szansę i spróbuje przekonać się sama,czy faktycznie jest aż ta zła,czy może mi z nią będzie jednak po drodze🤔😀😉Bardzo dziękuję za tak szczerą recenzję 😘B.B

    OdpowiedzUsuń