Autor: Robert Jordan
Tytuł: Ognie niebios
Cykl: Koło Czasu (tom 5)
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 20 kwietnia 2021
Liczba stron: 1128
Ocena: 6/10
Opis:
Porównywany do Władcy Pierścieni monumentalny cykl fantasy, który pokochało ponad 40 milionów czytelników na całym świecie
Wybrani uwalniają się i już planują Dzień Powrotu, kiedy Czarny będzie znowu wędrował po Ziemi. Rand al'Thor, obecnie Smok Odrodzony, ukrywa się w zakazanym mieście Rhuidean na Pustkowiu Aiel, nie ujawniając swych planów nawet przed Egwene i Moiraine. Zasiadająca na Tronie Amyrlin w Białej Wieży Elaida do Avriny a'Roihan zbiera wieści zewsząd, by opracować strategię przyszłej walki z siłami zła. Z kolei w luksusowej ukrytej komnacie uwolniony Rahvin spotyka się ze Sprzymierzeńcami Ciemności, by zapewnić sobie ostateczne zwycięstwo nad Smokiem Odrodzonym. Gdy tylko Smok kroczy po krainie, ognie niebios spadają tam, gdzie zechcą, aż życie wszystkich ludzi stanie w płomieniach. A w swoim zapieczętowanym więzieniu w Shayol Ghul budzi się Czarny…
Recenzja:
Ostatnio strasznie namarudziłam na częstość wydawania wznowienia Koła Czasu i cyk – proszę, po dwóch miesiącach ukazała się kolejna część. Nie ma za co! A tak poważnie to nie moja zasługa, ale bardzo się cieszę, że tak szybko mogłam wrócić do uniwersum wykreowanego przez Roberta Jordana, bo jeden z nielicznych cykli, które obfitują w epickie i fantastyczne przygody!
Ognie niebios to już piąty tom serii, równie opasły jak poprzednie. Z początku grubość książek Jordana robiła na mnie ogromne wrażenie i przerażała, jednak jego powieści pochłania się w bardzo szybkim tempie, a i styl tegoż autora nie można nazwać ciężkim. Co więcej, Koło Czasu obfituje w akcję, bohaterowie stale są narażani na niebezpieczeństwa oraz wyzwania, a i niespodzianek tu nie brakuje. Przynajmniej zazwyczaj tak jest, bo w tym tomie autor stał się znacznie bardziej wylewny w kwestii opisów (i to na dość nieistotnych wątkach), przez co – nie będę ukrywać – chwilami nieco się z książką męczyłam, acz – koniec końców – i tak dobrze się bawiłam, bo zakończenie jest… PRZEPYSZNE!
Fantastycznie obserwuje się w tym tomie rozwój postaci, choć mam wrażenie, że w niektórych kwestiach Robert Jordan odleciał za daleko. To, co robił tutaj z postaciami kobiecymi to… hm… no cóż… powiedzmy, że kreował je w sposób bardzo irytujący czytelnika. Widać tutaj jednak cel, aczkolwiek jedynie on złagodził moją frustrację, stopniowo, kroczek po kroczku, choć… całkiem to ona nie znikła i chyba nie zniknie, o ile w kolejnym tomie nie naprawi tego, co tutaj moim zdaniem spartolił. W skrócie i bez spoileru mówiąc, wszystkie postacie kobiet nieustannie walczą ze sobą (i nie tylko) i są rozdrażnione. Zresztą mężczyznom też się trochę w tej części oberwało i kurczaki… autor chyba przechodził jakiś kryzys w kwestii bohaterów – nie mam pojęcia, co o tym myśleć.
Nażaliłam się Wam, ale – jak wspomniałam wcześniej – i tak czerpałam jakąś frajdę z tej książki i nie potrafiłam oderwać się od niej (i jednocześnie zjadłam więcej słodyczy przy czytaniu niż zakładałam, bo szczególnie w pierwszej połowie sporo się denerwowałam). Fabularnie – poza zapychaczami – historia wypada doprawdy wyśmienicie, przygodowo i fascynująco, a przedstawiony świat, prawa magiczne w nim panujące i cała reszta bezsprzecznie oczarowują i intrygują. Mam nadzieję, że w kolejnej części Robert Jordan zbierze swoich bohaterów do kupy i zaserwuje im jakieś środki uspokajające, aby nie rzucali się już sobie do gardeł, a spokojnie porozmawiali czy coś (w kobiety może rzuci czekoladą, na mnie to działa), bo w obecnym stanie są nie do zniesienia.
Mam mieszane uczucia do Ogni niebios. Z jednej strony za cudowne zakończenie oraz aspekty kreacji świata dałabym ocenę naprawdę wysoką, a z drugiej nie mogę zignorować frustracji na bohaterów i przegadanie niektórych wątków (acz nieco przyczyniły się one do rozrostu tła, może zbyt szczegółowo, ale… ciężko traktować je jako wadę-wadę). Jeśli lubicie rozbudowane światy fantastyczne to z całą pewnością cykl Roberta Jordana przypadnie Wam do gustu. Ja – mimo słabszego poziomu tego tomu – kocham Koło Czasu PRAWIE całym serduszkiem, bo bohatyry trochę ułamały mi go w tej części. Być może w kolejnym tomiszczu zwrócą mi brakujący kawałek. Mimo wszelkich wad tej książki – szczerze Wam serię polecam.
Jakoś tak doszłam do wniosku że to jednak nie jest moja bajka. Ale może kiedyś przeczytam, kto wie.
OdpowiedzUsuńZ wielką przyjemnością dam się oczarować i tej części ( inaczej być nie może, bo już u mnie na półce czeka na swoją kolejkę). Cieszę się, że będę mogła czerpać z niej wiele radości i zarazem czuję się ostrzeżona przed nudnymi, niemającymi znaczenia opisami ( być może w dalszych częściach będą miały- kto to wie?).
OdpowiedzUsuńTo już piąty tom. Nie znam tej serii, bo raczej nie sięgam po fantasy.
OdpowiedzUsuńNie znam jeszcze tego Uniwersum, ale przybieram się, żeby poszukać w bibliotece, bo na kupno nie mogę sobie pozwolić. Lubię takie książki i myślę, że ta mi się spodoba
OdpowiedzUsuńKojarzę serię i mam ją w planach, ale raczej tych dalekich. Na tę chwilę jestem zbyt zawalona książkami. :)
OdpowiedzUsuńNie zna tego cyklu i chyba nie poznam. Bardzo lubię fantastykę lecz nie za bardzo przepadam aż za tak rozbudowanym uniwersum. "Ognie niebios" to kolejna część cyklu w której czytelnik powraca do fantastycznego świata. Robert Jordan utrzymuje wysoki poziom pomimo zbyt opasanych opisów, nadmiernej szczegółowości ale i tak to znakomita lektura.
OdpowiedzUsuńJa powoli przymierzam się do przeczytania pierwszego tomu.
OdpowiedzUsuńZaczęłam tom drugi. Mnie ich rozmiary przerażają.Pierwszy tom podobał mi się tak sobie, zobaczymy jak to będzie z drugim 😁
OdpowiedzUsuńLubię fantastykę więc czemu nie. Choć zniechęca mnie porównanie do Władcy pierścieni, bo niestety książki nie dałam rady przeczytać i nie jest to dla mnie wyznacznik czegoś dobrego
OdpowiedzUsuńOkładka „Ogni niebios” zachwyca mnie w swej prostocie, gdzie przy użyciu barw złota, barwy ciemnej krwi oraz bieli stworzono całkiem udaną propozycję pod względem okładki dla tej książki. Nie jestem olbrzymią fanką tego typu gatunku literackiego występującego w książkach. A tutaj na swój sposób coś każe mi się na dłużej zatrzymać przy poszczególnych słowach recenzji, które w pewien sposób docierają do mnie. Zwracają swą uwagę na tyle, abym wstępnie rozważyła lekturę tej serii, chociaż przyznam, że będę musiała zacząć od początku, od pierwszej części, a co za tym idzie, zapewne trochę mi zejdzie na ewentualnej lekturze.
OdpowiedzUsuńNie ukrywam, że literatura fantastyczna nie należy do mojej ulubionej i spotykam się z nią zazwyczaj wyłącznie na gruncie zawodowym."Koło Czasu" to dość znany cykl autorstwa Roberta Jordana. Miałam okazję przeczytać jego pierwszą część, czyli "Oko Czasu" i muszę przyznać, ze miło wspominam to spotkanie.
OdpowiedzUsuńLubię jego opisy. Są wyjątkowe. Nie dłużą się, czyta się je jednym tchem, co nie jest charakterystyczne dla tej formy wypowiedzi, a świat, jaki kiełkuje w wyobraźni czytelnika, jest do przesady dokładny, drobiazgowy, no i zdecydowanie bardziej wiarygodny. Nieczęsto się zdarza, by autor umiał uraczyć czytelnika takimi dokładnymi z jednej strony, a nienużącymi z drugiej opisami. Z recenzji wynika, że Jordan w tej części cyklu z nich nie zrezygnował, co mnie bardzo cieszy, bo konsekwencja twórcza i kompozycyjna, szczególnie gdy się staje w ogniu krytyki, jakiej nie szczędzono Jordanowi z powodu owych, moim zdaniem cudownych i wyjątkowych opisów, nie zawsze towarzyszy autorowi podczas pracy nad kolejnymi częściami cyklu.
Nie wiem, czy zajrzę do "Ogni niebios". Nie wykluczam jednak, że kiedyś nasze ścieżki się skrzyżują.
Aleksandra Miczek
Kiedyś dużo czytałam fanatsy o czarownica z romanse w tle🥰Do tej pory bardzo lubię Harrego Pottera czy Percy Jacksona🥰Jednak Władcy pierścieni i jego podobizny,to nie są moje klimaty, szczególnie,że to już jest piąta część tej serii. Nie będę się w niej zaczytać,choć okładka bardzo mi się podoba😁Faną życzę miłego zaczytania 🙂Bardzo dziękuję za recenzję 😍B.B
OdpowiedzUsuń