Autor: Vi Keeland
Tytuł: Rywale
Wydawnictwo: Kobiece
Data wydania: 2021
Ilość stron: 384
Ocena: 7/10
Opis:
Bezcenny hotel, dwie zwaśnione rodziny i pożądanie silne jak nienawiść.
Nasi dziadkowie rozpoczęli tę wojnę, gdy z najlepszych przyjaciół stali się największymi rywalami biznesowymi w historii. A wszystko za sprawą kobiety, ich partnerki w interesach, którą obaj kochali, lecz żaden nie zdobył jej serca. Nasi ojcowie kontynuowali tę rodzinną tradycję. A potem zrobiliśmy to ja i Weston. Pewnie trwałoby to nadal, gdyby dawna ukochana naszych dziadków nie umarła i nie zostawiła im w spadku jednego z najcenniejszych hoteli świata.
I tak oto jesteśmy tu razem. Zamknięci. Dwoje zaciekłych rywali. Ogień i woda. Próbujemy posprzątać bałagan, który odziedziczyliśmy po przodkach, i się przy tym nie pozabijać. Mamy tę wojnę w genach. Jest tylko jeden problem – im bardziej ze sobą walczymy, tym mocniej pragniemy siebie nawzajem.
Recenzja:
Kto nie zna Vi Keeland? Jak tylko lubicie literaturę kobiecą, to to nazwisko chyba musiało się Wam obić o uszy: głównie dlatego, że jest to autorka, które świetnie pisze i tworzy cudowne historie - pełne miłości, pożądania i tego wszystkiego, co sprawia, że myślimy o romansie w kategorii "wow". Nikogo pewnie nie zdziwi, że "Rywali" rozpatruję w takich samych kategoriach - bo to był naprawdę niezły romans, który znacznie umilił mi wczorajszy wieczór.
Sophie przeprowadza się z Londynu do Nowego Yorku, gdzie ma zacząć nowe życie i nowe zobowiązania. Dziewczyna sama chce zacząć od nowa, bo zakończyła niedawno długi związek z facetem, który nie był wart jej czasu. Bohaterka ma zająć się zarządzaniem jednym z największych i najlepiej prosperujących hoteli w Nowym Yorku - który jej rodzina dostała w spadku.
Niestety, drugą część tego samego hotelu dostała rodzina, z którą rodzina Sophie od dawna rywalizuje. Oczywiście drzazgą między tymi rodzinami była kobieta - zmarła właścicielka tego hotelu, która przed laty nie umiała wybrać między dwójką mężczyzn. Ci mężczyźni - seniorzy dwóch potężnych rodzin, do dzisiaj nie umieją się z tego otrząsnąć. I tak oto, drugą częścią hotelu ma zająć się Weston, taki trochę niegrzeczny chłopiec z duszą wrażliwca, z którym Sophie miała kiedyś pewien seksualny incydent, o którym wolałaby nie pamiętać...
Jak się domyślacie, większość decyzji Sophie musi konsultować z Westonem, a Weston z nią - a ich relacja jest mocno napięta. Dodałabym jednak, że od samego początku czuć między nimi chemię i takie zagęszczenie atmosfery, że można by ją było między nimi kroić nożem. Warto też dodać, że chociaż ta dwójka za sobą nie przepada, to wspomnienie wspólnie spędzonej nocy sprawia, że ich ciała wręcz dla siebie płoną: co stanowi pewien oczywisty problem...
Vi Keeland stworzyła całkiem przyjemną historię z wątkiem hate-love, gdzie nie brakuje także wątków związanych z dominacją (także w łóżku, chociaż to nie jest typowe bdsm!). Powiedziałabym, że częściowo autorka nawet mnie zaskoczyła - bo w życiu nie sądziłam, że Weston może być takim słodkim, porządnym chłopakiem - dosłownie od razu zaskarbił sobie moją sympatię, chociaż w stosunku do Sophie specjalnie bywał złośliwy.
Sceny seksu także były mistrzowskie - myślę, że niejeden czytelnik i niejedna czytelniczka będą je czytali z wypiekami na twarzy i z szybko bijącym sercem. Według mnie nie są przesadzone - są w sam raz, ale to tylko cudowny dodatek to tej historii, a nie główny jej punkt. Bo mimo wszystko bardziej w tym wszystkim tyczyło się o relacje między głównymi bohaterami, o ich nieprzepracowane problemy i ich trudne historie, a nie o sam akt erotyczny.
W tej książce też przedstawione są skomplikowane relacje z rodziną - chociażby to, że od samego początku Sophie jest traktowana przez ojca, jako osoba niekompetentna, bo jest kobietą, a nie mężczyzną. Niemniej jednak Sophie jest bardzo silną, niezależną kobietą, która świetnie sobie z tym wszystkim radzi i pokonuje przeszkody, które stawia przed nią los.
Jeśli znacie już sposób pisania autorki, to doskonale wiecie, co chcę napisać, ale musze to zrobić, bo część czytelników tego nie wie. Vi Keeland doskonale posługuje się piórem - jej bohaterowie są życiowi, poboczne postacie także są bardzo realne, a na dodatek jest tu pełno świetnych dialogów, opisów, a co najważniejsze: dużo fantastycznie przedstawionych emocji i uczuć, które całkowicie potrafią zawładnąć czytelnikiem.
Podsumowując: bardzo polecam tę książkę - i ogólnie polecam twórczość tej pisarki. Dla fanów wątku hate-love będzie to szczególnie fajny rarytas, którego nie powinni sobie odmówić. Ja osobiście czekam na kolejne książki tej pisarki, bo jeszcze nigdy się na nich nie zawiodłam. Jeszcze raz: gorąco polecam, musicie przeczytać!
Nie wiem dlaczego, ale jakoś nie mogę się zabrać do czytania jej książek. Tak, jej nazwisko niejednokrotnie obiło mi się o uszy, nie wiem, może to różnica wieku, może wątek pożądania silniejszego niż nienawiść, nie wiem. Może kiedyś spróbuję się przekonać, co sprawia, że jest taka poczytna.
OdpowiedzUsuńNie znam twórczości autorki i raczej nie pociąga mnie taka tematyka.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię książki Vi Keeland. Bardzo chętnie to przeczytam, do tego jest tu relacja love-hate, a ja uwielbiam tego typu relacje w książkach. Wiem , że będę świetnie się bawić czytając to. Świetna recenzja
OdpowiedzUsuńKolejna książka z motywem 'hate-love', lubię ten wątek w literaturze a obok książki Vi Keeland nie mogę przejść obojętnie. Autorka ma lekki styl, przyjemny dla oka, dzięki czemu książki spod jej pióra czyta się płynnie i szybko. "Rywale" przyciągają, fabuła nic odkrywczego ale i tak wzbudza ciekawość, tak samo bohaterowie w szczególności Weston. Dobra rozrywka po ciężkim dniu. Tytuł zapisany.
OdpowiedzUsuńBrzmi zachęćająco, więc będę miała na uwadze ten tytuł.
OdpowiedzUsuńAkurat jestem w takim temacie, że nie czaję, jak wojna może być "seksowna"... Wnioskuje się to po ilości rozkładających się wokół trupów czy jak? Wiem, wiem, strasznie się czepiam, ale właśnie poprzez takie umniejszanie wojny na nikim nie robi już wrażenia, nawet gdy oglądamy wiadomości.
OdpowiedzUsuńDo rzeczy - lubię literaturę kobiecą, ale nie takiego typu. Nie w stylu Vi Keeland, o której tutaj słyszałam już nie raz. Mam wrażenie, że we wszystkich jej książkach chodzi tylko o sceny seksu, by gdzieś tam można było je wsadzić, nawet podczas wojny, a reszta jest sztampowo poukładana, ot, żeby było jakieś tło. I ta okładka... Kompletnie nie mój typ, w środku i na zewnątrz.
Niestety nie znam nadal autorki. Nie wiem czy uda mi się sięgnąć po jej powieści, bo takiego typu książki czytam rzadko.
OdpowiedzUsuńTo jest ten styl,gatunek,który ja najbardziej kocham❤😍❤Autorka jako fance,tego rodzaju powieści,autorka jest mi bardzo dobrze znana,jak i jej koleżanka z duetu❤ Kilka książkę tej autorki i jej przyjaciółki po piórze,posiadam i bardzo bardzo bardzo lubię😍Z czasem,chce swoją biblioteczkę powiększać o powieści tej autorki i wszystko co nam ukaże❤ Ten facet z okładki,choć zakryty,bardziej kusi niż goła klata 😉 To moje, "must read", w pierwszym rzędzie😊 Bardzo bardzo bardzo dziękuję za recenzję😘😘😘 B.B
OdpowiedzUsuń