Autor: Kristen Callihan
Tytuł: Ukochany wróg
Wydawnictwo: Muza
Data wydania: 2021
Ilość stron: 448
Ocena: 8/10
Opis:
Od wrogów do kochanków
Pełna emocji opowieść o poznawaniu się na nowo, walce z uprzedzeniami i akceptowaniu własnych, skrywanych przez lata uczuć
On, Macon Saint, jest bogatym, seksownym aktorem, który został gwiazdą dzięki roli w popularnym serialu. Ona, Delilah Baker, jest szefową kuchni świetnie prosperującej firmy cateringowej. Znają się od dzieciństwa i od tamtego czasu łączy ich niechęć, rywalizacja, pogarda i nienawiść - w każdym razie to właśnie czuje Delilah do Macona. A Macon?... Czyżby ON miał inne zdanie na temat ich relacji? Może zawsze potajemnie ją podziwiał? Tak czy inaczej, ON był najprzystojniejszym chłopakiem w szkole, a ona niepozorną dziewczyną o umyśle ostrym jak brzytwa i jeszcze ostrzejszym języku. Prócz wrogich uczuć w czasach szkolnych łączyło ich jeszcze jedno – jej siostra Samantha, która przez całe liceum była dziewczyną znienawidzonego Sainta. Z chwilą, gdy ON zrywa z Sam na balu na zakończenie szkoły, znika z życia sióstr Baker na długie dziesięć lat.
I pojawia się równie nagle, jak zniknął – poszukuje Sam, która podstępem została jego asystentką, ukradła mu cenny zegarek i wyjechała. Po nieudanych poszukiwaniach siostry Delilah postanawia odpracować u Macona pieniądze, które stracił. Czy Macon zgodzi się na jej propozycję naprawienia nie swoich błędów? Czy dziewczyna zdecyduje się na dwuznaczną propozycję zamieszkania w jego rezydencji?
Recenzja:
Ta autorka jest mi już znajoma - i bardzo wysoko oceniłam jej poprzednie książki. Nic więc dziwnego, że z dużą chęcią sięgnęłam po "Ukochany wróg" - i mówiąc szczerze: w ogóle się na tej książce nie zawiodłam, bo od samego początku nastawiałam się na dużą warstwę emocji i uczuć i na nieskomplikowaną fabułę. W tej powieści sporo się dzieje, natomiast sama akcja nie jest taka oryginalna - najlepsze w tym wszystkim jest to, jak to wszystko zostało przedstawione, bo od czytania wręcz nie da się oderwać. Już teraz polecam, ale zachęcam do przeczytania całej recenzji!
Deliah jest w tym momencie całkiem szczęśliwa - lubi gotować, chce się rozwijać, ma jakieś wstępne plany na przyszłość. Co prawda w jej życiu nie ma zbyt wielu ważnych dla niej osób, z wyjątkiem siostry - Sam - która tak naprawdę jest cwaną idiotką, którą Deliah ciągle musi ratować z opresji, a także z wyjątkiem mamy - którą Deliah strasznie kocha.
Pewnego dnia okazuje się, że Sam ukradła bardzo cenną rzecz z domu sławnego aktora, którym okazuje się nikt inny, jak Macon Saint - chłopak, który uprzykrzał życie Deliah przez wiele szkolnych lat. Niestety, wiele z komentarzy, które rzucał on do niej w czasie dzieciństwa, do dzisiaj ciągnie się za Deliah niczym cień. Dziewczyna chciałaby sobie z tym poradzić, ale wie, że nigdy nie będzie tak śliczna i tak godna pożądania, jak jej siostra.
Jak to zwykle bywa, Deliah musi odpokutować za grzechy siostry, która gdzieś znikła i nie daje znaku życia, żeby Macon nie wnosił sprawę na policję (bo to mogłoby dosłownie zabić jej matkę, która i tak ma już problemy ze zdrowiem). W związku z tym postanawia przez rok zostać prywatną asystentką i szefową kuchni dla faceta, do którego dalej pała ogromną nienawiścią...
Z pozoru jest to historia banalna - i właściwie tak jest, przynajmniej do końcówki, w której to wchodzi więcej aspektów psychologicznych. To właśnie ta końcówka sprawiła, że dałam tej powieści osiem a nie siedem gwiazdek (na dziesięć możliwych). Uważam, że naprawdę zakończenie, a dokładniej z pięćdziesiąt ostatnich stron, naprawdę sobie zasłużyło na to, abym dała wyższą notę, bo mnie ta końcówka całkowicie rozłożyła pod względem emocjonalnym na łopatki.
Bardzo podoba mi się także to, z jaką lekkością Kristen Callihan posługuje się słowem - używa prostego, lekkiego języka, tworząc niesamowite historie, od których wręcz nie da się oderwać. A do tego wszystkiego - jakby to było mało - doskonale tworzy bohaterów, dialogi i opisy, a już wisienką na torcie jest zdecydowanie warstwa uczuć i emocji, która sprawiła, że z łatwością wczuwałam się w uczucia głównych bohaterów (bo narracja była mieszana, co też jest dużym plusem tej pozycji!).
Już się nie mogę doczekać kolejnych książek tej pisarki, które będą wydane w Polsce i mam nadzieję, że niebawem pojawi się ich jeszcze więcej, bo ta autorka na sto procent zasługuje na to, żeby jej książki były tłumaczone i wydawane w innych krajach. Myślę, że dla wielu z Was szczególnie ważną informacją będzie to, że ta powieść jest pełna takiej aury seksualności, natomiast sceny seksu nie są przedobrzone czy obrzydliwe. Ot, naprawdę fantastyczny klimat, cudowna chemia, a do tego sceny seksu, które chce się czytać!
Myślę też, że niby wiadomo, że skoro hate-love, to główni bohaterowie na końcu będą razem, natomiast trochę żałuję, że przyznali to wprost i na okładce, i w opisie. Zawsze mogło istnieć chociaż ryzyko, że zakończenie będzie inne i bardziej zaskakujące. A cóż, nie jest tak. Podali nam to wprost - i chociaż zakończenie naprawdę jest przecudownie opisane pod kątem emocjonalnym, to jednak nie jest tajemnicze.
Podsumowując: nie spodziewałam się, że tak polubię "Ukochanego wroga", ale prawda jest taka, że ta książka naprawdę przypada mi do gustu i muszę Wam ją gorąco polecić! Jeśli tylko lubicie takie tematy, to musicie sięgnąć po tę pozycję. Zresztą, ja doskonale wiem, że fajne książki z motywem hate-love trzeba polecać, bo Wy je kochacie - więc tę także będziecie uwielbiać (tak, jak i ja!).
Nie lubię książek love-hate. Sam tytuł "Ukochany wróg" to dla mnie oksymoron. Tym razem odpuszczam.
OdpowiedzUsuńFabuła mnie zaciekawiła a awłaszcza te ostatnie 50 stron chętnie poznam :)
OdpowiedzUsuńNie znam autorki i raczej nie sięgam po powieści love-hate. Recenzja zachęcająca.
OdpowiedzUsuńUwielbiam książki z relacjami love hate, zawsze pełne są emocji, pasji. Ta książę mam na chciejliscie ,więc mnie przekonywać do tego nie trzeba. Liczę na świetna lektura i mam nadzieję, że się nie zawiodę
OdpowiedzUsuńNie znam pisarki, ale motyw 'love hate' jest jednym z moich ulubionych zatem jestem zainteresowana tą lekturą. Do tego dochodzi jeszcze cięte, zgrabne dialogi, świetni bohaterowie i porywająca akcja nie mogę odwrócić głowę od książki Kristen Callihan. „Ukochany wróg” to wspaniały przykład, iż tak naprawdę istnieje bardzo cienka granica pomiędzy nienawiścią, a miłością. Zapisuję sobie tytuł.
OdpowiedzUsuńZazwyczaj nie czytam takich książek, ale nie mówię im nie, dlatego dobrze wiedzieć, że jest taki tytuł, a że ja lubię historie o miłości, która nie jest taka oczywista między dwójką bohaterów to chętnie kiedyś sięgnę po ten tytuł 😀 Czemu nie ? 😉
OdpowiedzUsuńI ta klata na okładce, i ten zarysowany tyłek w jeansach głównej bohaterki... taka sugestia :P Wiem, że wątek hate-love jest pożądany i bardzo czytliwy, jednak sama fabuła wydaje mi się nader masakryczna... nie przeżyłabym jej. Rozumiem jednak, że autorka starała się nadać temu trochę bardziej indywidualny charakter, zabrać więcej z psychologii, tam coś dodać, tam coś odjąć... jednak sam wstępny opis mnie dołuje. Może gdyby przedstawiono tę historię od nieco innej strony (a raczej: zareklamowano inaczej), to może bym się wtedy skusiła. W tej chwili zbyt wiele dostrzegam minusów podobnej lektury.
OdpowiedzUsuńNie słyszałam tego nazwiska,jeszcze nigdzie nie spotkałam,tej powieści albo autorki,na książkowym radarze 😉 Jak Książkowir poleca,to bardzo chętnie zapisują ją na książkowej liście☺ Po opisie i recenzji,zapowiada się coś naprawdę bardzo fajnego,a to lubię😊Bardzo dziękuję za recenzję😘 B.B
OdpowiedzUsuń