Autor: Natasha Knight
Tytuł: Sergio
Wydawnictwo: Papierówka
Data wydania: 2020
Ilość stron: 248
Ocena: 6/10
Opis:
Bycie pierworodnym synem mafijnego bossa jest jak piętno, które trzeba zaakceptować. Twarde zasady panujące w tym środowisku oraz świadomość, że to ja kiedyś przejmę władzę, uczyniły ze mnie bezwzględnego i niebezpiecznego człowieka. A gdy wydawało się, że nic nie jest w stanie zachwiać moją postawą, pojawiła się ona – w najmniej odpowiednim miejscu i czasie. Przeznaczenie dwukrotnie postawiło Natalie na mojej drodze. Dałem jej szansę odejść, powiedziałem, że tak będzie dla niej najlepiej, jednak nie posłuchała. A teraz jest już za późno.
Nigdy jej nie wypuszczę. Choćbym i chciał, nie potrafię tego zrobić, nawet jeśli mam świadomość, że kalam tę niewinną duszę swoim brudnym dotykiem. Wiem, że zbliża się dzień mojego sądu i spłonę za grzechy, które popełniłem. Nie twierdzę, że moje miejsce nie jest w piekle, ale pragnę najpierw przeżyć swój czas. Z Natalie.
Należy do mnie bez względu na wszystko.
Recenzja:
Jest to trzeci tom serii - natomiast właściwie zarówno ja, jak i autorka w swoich listach do czytelników (które też się w tej pozycji znajdują), myślimy, że równie dobrze można zacząć przygodę z tym cyklem do książki "Sergio" - wtedy na pewno "Salvatore" jest bardziej zrozumiały. Z tym, że no, autorka zaczęła to pisać w ciut innej kolejności, stąd też wydawnictwa wydają w innej kolejności.
Natalie lubi swoje życie - jest studentką architektury, ma fantastycznego przyjaciela, na którego zawsze może liczyć, a co najważniejsze - ma dach nad głową. Ogólnie rzecz biorąc jej życie może nie jest idealne, ale jest totalnie jej - i widać, że główna bohaterka lubi to, co ma. Pewnie sytuacja wyglądałaby inaczej, gdyby pewnego dnia jeden mężczyzna nie uchronił jej przed zgwałceniem. Teraz jednak jej życie jest takie, jakie jest, dzięki temu, że nie ma traumy - tylko czuje raczej ogromną wdzięczność do tego nieznajomego, że użył broni w jej obronie.
Pewnego dnia, całkowicie przez przypadek, Natalie jest obserwatorką starcia między dwoma mafijnymi rodzinami. Co więcej, w jednym z tych mafiozów rozpoznaje ona swojego wybawiciela sprzed lat, a on, gdy tylko zauważa, że w magazynie jest ktoś jeszcze, postanawia zająć się Natalie, aby nigdy nie wygadała się, czego była świadkiem.
Tak oto rozpoczyna się historia Nathalie i Sergio. Nie chcę za dużo zdradzać, bo jednak ta pozycja liczy tylko dwieście czterdzieści osiem stron - co jak sami wiecie, jest dosyć niewielką objętością. Ci, co znają "Salvatore" wiedzą jednak, że nie mogło być tam tych stron zbyt wiele więcej - bo zakończenie "Sergio" splata się z początkiem "Savatore".
Niemniej jednak uważam, że i tak tę pozycję dałoby się rozwinąć chociażby do trzystu stron. Gdyby autorka ciut spowolniła pewne wydarzenia, dała trochę więcej opisów, opisała więcej spotkań Nathalie i Sergio... Widać jednak było, że Natasha Knight chciała zrobić z tego dosyć krótką historię miłosną, która jest słodko-gorzka. Może myślała, że jeśli dałaby więcej opisów szczęścia, to ta gorzkość nie byłaby tak wyczuwalna?
Ogólnie rzecz biorąc ta historia mi się bardzo podobała. Polubiłam bohaterów, a do tego było tu chyba jednak ciut więcej miłości niż wydarzeń związanych z mafią - więc no, dla mnie okej. Chociaż nie powiem, momentalnie było sporo krwi i brutalności! Do tego wszystkiego sposób pisania był fajny - o czym pisałam już w dwóch poprzednich tomach. Nie jest to moja ulubiona część tej serii - wolę "Dominica", natomiast uważam, że i tak jest niezła. Szkoda tylko, że nie jest ciut dłuższa, żebym mogła spędzić nad "Sergio" więcej czasu...
Dałam sześć na dziesięć głównie z powodu objętości i tego, że czasami coś działo się zbyt szybko. Mimo wszystko uważam, że to całkiem niezła pozycja - i że warto się z nią zapoznać. Natasha Knight umie pisać romanse mafijne - każdy z nich jak na razie jest inny, opowiada inną historię - co jest naprawdę fajne.
Warto też wspomnieć, że ta pozycja znowu jest wydana w taki sposób, że ma cudowną, jedwabistą w dotyku okładkę. Ostatnio kilka okładek tego wydawnictwa było takich... zwykłych, normalnych, przeciętnych. W "Sergio" znowu powrócono do tych cudownych, którymi tak bardzo się jarałam (bo były cudowne, uwielbiam takie mieć na swojej półce!). Jestem tylko ciekawa, czy to było spowodowane tym, żeby wtopić się w pozostałe pozycje z tej serii, czy tak znowu będzie już na stałe... Mam nadzieję, że to drugie!
Podsumowując: piękna okładka, fajny opis, niezła treść. Polecam gorąco, bo naprawdę można spędzić kilka miłych chwil z "Sergio" (lub z jego braćmi - bo pozostałe tomy tej serii jak na razie tyczą się braci Sergio). Myślę, że wiele osób, które lubią ten gatunek, naprawdę będą zadowoleni z tej powieści. Jeśli jednak unikacie mafii - sięgnijcie lepiej po coś innego. Szczególnie, że niebawem przyjdę do Was z recenzjami także czegoś innego, niż tylko romanse mafijne!
Mafia w kolejnej osłonie tym razem spod pióra Natashy Knight (pisarka jest mi obca tak samo jak ta seria). Wydaje się że książki z tego cyklu są przyzwoitymi wizytówkami gatunku 'mafijny romans'. Opis "Sergio" intryguje, wydaje się być coś tam więcej niż tylko mafia. Dla fanów "mafii" pisarka zapewniła miło spędzone chwile, niestety mnie jakoś nie ciągnie do poznania losów Natalii oraz Sergio.
OdpowiedzUsuńJakoś nie ciągnie mnie już do romansów mafijnych. Autorki, ani tej serii nie znam Jestem ciekawa tych kolejnych /innych/ recenzji.
OdpowiedzUsuńOMG tylko nie kolejny romans mafijny, nie ma już innych tematów. Strasznie mnie nudzą te książki z mafią, zawsze jest facet niebezpieczny gangster i biedna sierotka Marysia, no ile tak można. Ja podziękuję za tą książkę, raczej nie mam jej w planie i nie będzie
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że wkrótce modny będzie inny temat i romanse mafijne przejdą do historii. Chociaż może lepiej nie, przynajmniej mój stos hańby nie rośnie w zastraszającym tempie i spokojnie mogę nadrobić zaległości.
OdpowiedzUsuńKolejny. Nie dość, że romans, nie dość, że mafijny, to na dodatek jeszcze mroczny. Albo te książki zalały rynek wydawniczy, albo zalały recenzenckie półki Naszego Książkowiru.
OdpowiedzUsuńNie unikam tego gatunku literackiego, ale wszystkie pozycje, które miałam w ręku, zniechęcają mnie swoją szablonową fabułę. Mam czasem wrażenie, ze wszyscy autorzy przeszli jednakowe szkolenie w tymże zakresie i teraz skrzętnie trzymają się wpojonych im zasad i procedur.
Te romanse nie kipią emocjami, jakie naprawdę przeżywa się w chwilach miłosnych uniesień. Mafiosi z ich kart to nie mafiosi, bo oni nie są pozbawieni kręgosłupa moralnego i, wbrew pozorom, nie traktują kobiet instrumentalnie. Nieudana kopia romansu z karykaturą mafiosów w przewidywalnej fabule. Nie wystawiłabym temu dziełu nawet 6/10.
Aleksandra Miczek
Mroczny mafijny romans... Ja jestem im tak bardzo przeciw... Nie wierzę w coś takiego, to zbyt przegięte.
OdpowiedzUsuńJedyne mafijne romanse jakie czytałam to Anny Wolf i chyba daruję sobie inne z tej tematyki, bo podejrzewam, że wszystkie napisane są na jedno kopyto. Eh 🙄
OdpowiedzUsuńSpodobała mi się graficzna strona „Sergio” gdzie ukazana w różnych barwach szarości, sprawiać może wrażenie nieco surowej. Jednak dla mnie na swój sposób jest piękna. Mężczyzna, którego życie było ustawione od narodzin, gdzie jako pierworodny syn szefa mafii zajmie kiedyś miejsce swego ojca. Bezwzględny, niebezpieczny, a jednak pozwolił się do siebie zbliżyć właśnie jej. Pozwolił zadecydować czy chce odejść, jednak gdy nie zdecydowała się, on sam już wie, że nigdy nie pozwoli jej odejść od siebie, tej pięknej, niewinnej, nieskalanej duszy. Sergio i Natalie, dusze tak inne, a jednak siebie napotkały. Ulubiony motyw mafijnego uczucia, historia ludzi, którzy nie powinni nigdy się spotkać. Coś, co chwyta mnie za serce, przez co nie potrafię odmówić lekturze książki. Jestem za nią całym sercem i duszą.
OdpowiedzUsuń