Autor: Kinga Litkowiec
Tytuł: Pole girl. Prywatny taniec
Wydawnictwo: WasPos
Data wydania: 2020
Ilość stron: 400
Opis:
Kolejny romans o dziewczynie tańczącej w klubie?
Nie tym razem.
Nicole Read nie ma w życiu lekko. Uciekając od toksycznej rodziny, postanowiła zamieszkać w Portland. Pracuje w korporacji, mając za szefa tyrana bez sumienia. Ma jednak pasję, która pozwala jej choć na chwilę oderwać się od rzeczywistości i problemów dnia codziennego – pole dance.
Taniec miał być dla niej czymś osobistym. Nigdy nie chciała dzielić się tym przeżyciem z kimkolwiek. Dlatego trenowała w prywatnej sali, gdzie nikt nie powinien jej obserwować. Nie przewidziała jednak, że pewnego dnia zjawi się mężczyzna, który nie przejdzie obok niej obojętnie.
Damon Black to człowiek o dwóch twarzach. W Portland znany jest jako poważny biznesmen, ale prowadzi także nielegalny klub nocny. Kiedy widzi taniec Nicole, postanawia zmusić ją do prywatnego pokazu. Nic nie jest w stanie go powstrzymać...
To miał być tylko taniec.
Nic więcej.
Gdy pożądanie bierze górę nad rozsądkiem, zwykły układ może zmienić się w gorący romans.
Co się stanie, gdy Nicole pozna mroczną tajemnicę Damona?
Czy uda im się przetrwać, kiedy los sprowadzi na nich niebezpieczeństwo?
Jaką cenę przyjdzie im zapłacić za swoje decyzje?
Wejdź do świata, w którym nic nie jest oczywiste.
Recenzja:
Ciężko mi jednoznacznie ocenić tę książkę - głównie dlatego, że miałam wobec niej dosyć wysokie oczekiwania. Czytanie "Pole girl. Prywatny taniec" to było moje pierwsze spotkanie z Kingą Litkowiec, natomiast słyszałam, że jej książki to same bestsellery i chciałam się przekonać, czy naprawdę są one takie ciekawe. Z jednej strony tak - bo czyta się całkiem fajnie, miło z tą pozycją spędziłam wieczór: to był naprawdę przyjemny relaks, natomiast z drugiej... Ta powieść w sumie niczym takim mnie nie zaskoczyła. Dopisek w opisie, że "wejdź do świata, w którym nic nie jest oczywiste" jest trochę zbyt dużą przesadą.
Nicole nienawidzi swojej pracy, ale ma od tego odskocznię. Pole dance. Na jednym z wyjazdów postanowiła spróbować tańca na rurze... I to rozpaliło w niej jakiś wewnętrzny ogień. Obecnie trenuje ona w jednym z tych tańszych miejsc, ale na prywatnej salce, w której nie musi kręcić tyłkiem przed nikim. Do czasu, dopóki przez drzwi nie podgląda ją Damon - facet, który ma pieniądze i ma też sporo władzy w mieście.
Damon szuka informacji na temat Nicole, bo bardzo chce, żeby ta zafundowała mu prywatny pokaz. Później, żeby odpowiednio ją do tego zmotywować, wręcz jej grozi, że jeśli dla niego nie zatańczy, to on zmieni jej życie w piekło. Tak więc przestraszona dziewczyna tańczy. A później staje się wręcz marionetką w jego rękach, bo przy każdym kolejnym spotkaniu pozwala mu na coraz więcej...
Od pierwszych stron nie polubiłam Nicole. W sumie to naprawdę nie rozumiałam jej zachowania. Ona nawet nie wiedziała, jak się nazywa facet, dla którego tańczy, ale uznała, że jeśli tego nie zrobi, to on sprawi, że zwolnią ją z pracy i straci dach nad głową. No nie wiem, nie jestem przekonana, że tak powinna zareagować tego typu osoba - bardziej zgłosiłabym typa na policję na jej miejscu, natomiast ona poleciała do niego niczym ćma do miodu. A później on wybierał, jak ona ma się ubierać i "uwielbiał oglądać jej ciało", nawet wtedy, kiedy się przebierała. Dla mnie okropność.
Już lepiej wykreowany był Damon. Nie był on ideałem, ale przynajmniej się przy nim nie nudziłam. No i jego wypowiedzi były już bardziej składne niż Nicole. No cóż, nie jest to mój ulubiony męski bohater. Moje serca nie zwojował, natomiast wydaje mi się, że mimo wszystko wiele osób może go polubić.
Warto też dodać - nie wiem, czy jako ostrzeżenie, czy nie - że pojawiają się tu elementy BDSM. Wiem, że wielu osobom to się nie podoba, a inni wręcz tego nałogowo szukają. Więc po prostu mówię, że tu takie elementy są. W zależności od kategorii czytelników, którymi jesteście, ta informacja może być przydatna przy decyzji, czy warto sięgnąć po tę książkę.
Do tego wszystkiego mamy piękną okładkę i bardzo zachęcający opis. Niestety, według mnie to największe plusy tej historii. Bo chociaż dziewczyna striptizerką nie była, to jednak jej historia miała dużo z tych, które w innych książkach na temat zabaw klubowych już się rozegrały. Natomiast wielkie uznania zarówno dla grafika, jak i dla osoby, która dopracowała opis do takiego stanu!
Podsumowując: lekka historia, którą czyta się szybciutko, ale która ma trochę zgrzytów i trochę niedociągnięć. Dla mnie trochę przeciętna, ale to nie będzie moje ostatnie spotkanie z tą autorką. Na pewno sięgnę jeszcze po jej powieść, żeby zobaczyć, czy się rozwija... i czy jest w stanie mnie bardziej zaskoczyć. Tym razem życzę jej wszystkiego najlepszego na jej pisarskim kursie. Wiem też, że pani Kinga zaczęła pisać niedawno - to ma jeszcze czas na to, żeby trochę dopracować swój warsztat, swoje pomysły i swoich bohaterów. Na razie trzymam kciuki za to, żeby nieustannie się rozwijała - bo bestsellery przecież już ma!
Inne nowości dostaniesz na taniaksiazka.pl :)
"Lekka historia, którą czyta się szybciutko, ale która ma trochę zgrzytów i trochę niedociągnięć". Nie znalazłam w tej recenzji nic, co zachęciłoby mnie do przeczytania tej książki. Lubię mocne kobiece postacie- tutaj niestety takiej nie uraczę. Lubię niespodzianki, a książka jest przewidywalna. Do tego zgrzyty i niedociągnięcia... Może następnym razem dam szanse tej autorce, bo także słyszałam o niej wiele dobrego.
OdpowiedzUsuńKsiążka nie dla mnie. Jak już wspomniałam nie lubię "rozmemłanych" bohaterek. Zawsze przychodzi mi na myśl piosenka z Kabaretu starszych panów, którą śpiewała Irena Kwiatkowska - "Tango Kat": Katuj! Tratuj! Ja przebaczę wszystko ci jak bratu. Męcz mnie! Dręcz mnie Ręcznie! Smagaj, poniewieraj, steraj, truj! Autorki nie znam i po tym przykładzie jakoś mnie nie ciągnie do poznania.
OdpowiedzUsuńJa w ogóle nie rozumiem potrzeby kreowania postaci Nicole, tego pomysły na książki, które w ostatnim czasie powstaje coraz więcej. Na to wygląda, że najwyraźniej jest potrzeba, ta swoista guilty plesaure. W sumie lepiej tak niż w realu, ale to nie zmienia faktu, że ten prezentowany w książce "związek" jest relacją kompletnie niezdrową, ja nie rozumiem, co w takiej lekturze może nęcić i zachęcać do finału lektury. Mnie to akurat odpycha.
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że Nicole wgrała się w rolę syndromu sztokholmskiego. To, że ten facet Damon jest bogaty i najwyraźniej wpływowy nic mi nie tłumaczy. Bo czy to oznacza, że ma prawo do wszystkiego, tak bardzo tego chcemy? Bogaty, młody, przystojny, a reszta jest kompletnie nieważna? Że to prawdopodobny psychol z dobrym adwokatem też nie? Nic dziwnego w takim razie, że większkość osób coraz częściej decyduje się na bycie singlem, skoro wyobrażenia o "pozytywnym złym" się jakoś rzadko sprawdzają w realnym życiu. Ale cóż. BDSM też się często pojawia, niemal jak mantra. W każdym razie dobrze, że "ostrzeżono".
Mam koleżanki, które ćwiczą na rurze i wcale nie są stiptizerkami. Też nie uważam, żeby od razu doklejać im takie opinie. Opinie "łatwych" i "chętnych na wszystko". W ogóle nie mam dobrych przekonań do tej książki. Łącznie z okładką. Nie myślę też, że wszystkie książki mają być jakieś moralizatorskie, jak byśmy się nalge cofnęli z powrotem do oświecenia, ale błagam...
Autorkę znam tylko z nazwiska. Po tej recenzji sadzę, że powieść spodobałaby mi się. Lekkie historie potrafią dać trochę zapomnienia od szarości dnia codziennego.
OdpowiedzUsuńDo tej pory nie miałam okazji spotkać się z twórczością Kingi Litkowiec i (bez żadnych uprzedzeń)mogę stwierdzić, ze raczej do tego spotkania nie dojdzie. Okładki jej książek jednoznacznie sugerują literaturę erotyczną, za która nie przepadam.
OdpowiedzUsuńObserwując obecny rynek wydawniczy i od czasu do czasu zaglądając do tego typu książek, mam nieodparte wrażenie, że współczesna literatura erotyczna pozbawia człowieka wielu innych, nie gorszych, ba, może nawet bardziej wartościowych, sfer życia. Sex dominuje życie osobiste, przysłania życie rodzinne, o zawodowym rozwoju nie wspomnę. Człowiek pozbawiony jest możliwości przeżywania głębszych uczuć i zachowuje się jak zwierzę, któremu chuć przysłania oczy.
I pozycja kobiety. Poniżonej, sponiewieranej, pozbawionej własnego zdania, niewykształconej, za to pięknie wyglądającej, zmysłowej i kuszącej, czekającej cały dzień (nawet podczas wykonywania jakiś tam epizodycznie potraktowanych obowiązków)na pana i władcy, by mógł zaspokoić swoje (a jej przy okazji) potrzeby erotyczne. Nie mogę się zgodzić z takim podziałem ról społecznych i ze spłycaniem pozycji kobiety w związku, do czego (moim zdaniem niestety)sprowadza się fabuła współczesnych erotyków.
Nie chciałabym ujmować twórczości Kingi Litkowiec, bo jej po prostu nie znam. Okładki jej książek jednak bardzo jednoznacznie sugerują, czego mogę się spodziewać, zaglądając do środka. No cóż, nie zajrzę. Poszukam czegoś ze swojej bajki.
Aleksandra Miczek
Zastanawia mnie czy to kolejna książka z wattpada? Bo trochę ich ostatnio za dużo ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Pola
www.czytamytu.blogspot.com
Nie było mi po drodze z książkami Kingi Litkowiec i chyba ten stan rzeczy się utrzyma. "Pole girl. Prywatny taniec" przyciąga wzrok swoją okładką zapowiada ciekawą, gorącą historię, ale jakoś nie oparzyłam się recenzją. Bohaterka wydaje się naiwną, niezdecydowaną, nie posiadająca własnego zdania dziewczyną a całość niedopracowaną, chaotyczna opowieścią, chociaż pisarka miała fajny, ciekawy pomysł. Na razie podziękuje, życzę jak najlepiej autorce.
OdpowiedzUsuńJednak sobie daruje, nie przemawia do mnie fabuła, a po Twojej recenzji wiem, że to nie moje klimaty zupełnie. Ale autorka niech pisze i się rozwija ☺ Może po kolejne jej książki sięgnę 😁
OdpowiedzUsuń