niedziela, 22 listopada 2020

Karin Slaughter - "Milcząca żona"

Autor: Karin Slaughter
Tytuł: Milcząca żona
Wydawnictwo: Harper Collins
Data wydania: 14 października 2020
Liczba stron: 528
Ocena: 8/10

Opis:

Obserwuje.

Czeka.

Atakuje.

Która będzie następna?

PRAGNĄŁ TYLKO MIŁOŚCI…

Prowadząc śledztwo w sprawie zabójstwa, do jakiego doszło podczas zamieszek w więzieniu stanowym, śledczy Will Trent otrzymuje niepokojącą informację. Jeden z osadzonych twierdzi, że nie jest winny brutalnego przestępstwa, o które go oskarżono. Uważa, że został wrobiony przez skorumpowanych przedstawicieli organów ścigania, a rzeczywisty sprawca – seryjny zabójca kobiet – nadal jest na wolności. Osadzony stawia warunek: jeśli Will wznowi śledztwo w jego sprawie, on dostarczy GBI informacji koniecznej do rozwikłania sprawy zabójstwa w więzieniu.

Zaledwie kilka dni wcześniej kolejna młoda kobieta padła ofiarą bestialskiego mordu w parku narodowym na północy Georgii. To przypadek czy dzieło seryjnego zabójcy?

W miarę jak Will Trent bada okoliczności obu przestępstw, coraz wyraźniej dostrzega, że musi wrócić do starej sprawy, by znaleźć odpowiedź. Minęło prawie dziesięć lat – wspomnienia zdążyły ulecieć, świadkowie zapadli się pod ziemię, dowody zniknęły, a kłamstwa stały się prawdą. Will nie zdoła jednak wyjaśnić tej tajemnicy bez pomocy jedynej osoby, której nie chce w to wikłać: swojej dziewczyny, lekarki sądowej Sary Linton.

Kiedy przeszłość zderza się z teraźniejszością, Will uświadamia sobie, że może stracić wszystko, na czym mu zależy.


Recenzja:

   Ostatnio rynek wydawniczy rozpieszcza mnie świetnymi nowościami. Tym razem jedna z moich ulubionych autorek powraca z świętą historią, której nie mogłam się doczekać. Dzisiaj trochę na temat Milczącej żony.

Czy za zbrodnie sprzed wielu lat na pewno odpowiada osoba, która siedzi w więzieniu? A może sprawca dalej jest na wolności i właśnie po raz kolejny uderzył? Will Trent podczas śledztwa w więzieniu, otrzymuje niepokojące informacje, którym postanawia się przyjrzeć. Oskarżony chce wznowienia śledztwa, jednak to może nie być możliwe po tak długim okresie czasu.

Przy okazji mojej pierwszej styczności z twórczością Slaughter porównałam ją do mojego ulubionego Cobena, a chyba bardziej określiłam ją mianem kobiecej wersji tego autora. Oczywiście to było krzywdzące, ponieważ autorka ma swój niepowtarzalny styl, który pokochałam niezmiernie i dzięki temu trafiła na listę moich ulubionych autorów, jako jedyna kobieta w tym zestawieniu. 

Willa Trenta już doskonale znam z poprzednich części serii i lubię to, w jaki sposób poprowadzona jest ta postać, gra, jej charakter. Oczywiście nowa historia to cała plejada nowych bohaterów z przeróżnymi osobowościami. Autorka tworzy bardzo dobre postacie, które mają głębie i są w taki sposób prowadzone, że czytelnik chce wiedzieć, co wydarzy się nawet u trochę mniej znaczących bohaterów i jak potoczy się ich życie.

Motyw z ponownym otwarciem śledztwa po latach może nie jest najoryginalniejszym pomysłem na fabułę, jednak w wykonaniu Slaughter jest to niezwykle wciągająca historia, która trzyma w napięciu do ostatnich stron. Jak już wspominałam, uwielbiam styl pisania autorki i to jak tworzy napięcie od pierwszych stron. Myślałam, że sporo czasu spędzę na czytaniu tej książki, jednak czyta się ją bardzo sprawnie i dosyć szybko, co mnie trochę zmartwiło, byłam na końcu. 

Niestety nie miałam jeszcze okazji aby przeczytać wszystkie książki z serii z Willem Trentem, głównie z racji tego, że pierwsze pozycje są z tych ciężej dostępnych na rynku, więc chyba będę musiała się zaopatrzyć w cyfrową wersję. Jednak chodzi mi bardziej o to, że nie musicie znać całej serii, aby czytać kolejny, dziesiąty już tom. Jasne, będą małe nieścisłości w życiu głównego bohatera, jednak sama fabuła i intryga nie będzie najmniejszym problem. Także niezależnie od tego na jakim etapie tej serii jesteście, spokojnie możecie sięgnąć po Milczącą żonę.

Oczywiście nie mogłam się doczekać na tę książki, a ona już za mną. Teraz nie pozostaje mi nic innego jak wyczekiwać na kolejne książki Slaughter, a Wam polecić przeczytanie tej historii jak i pozostałej twórczości autorki. Gwarantuje Wam, że się nie zawiedziecie, spędzicie z nią świetnie czas i będziecie chcieli więcej.

Z książkowymi pozdrowieniami,
Klaudia.

9 komentarzy:

  1. Slaughter - to najlepsze nazwisko dla pisarki kryminałów i thrillerów. Jak tak patrzę, to chyba nie mogła pójść inną drogą (dosłowną by bolało). Ma już sporo książek na swoim koncie, ja jej jeszcze nie zaliczyłam. A będąc w temacie - strasznie atrakcyjna kobieta, taka fotogeniczna.
    Nie przepadam za literaturą amerykańską. Zupełnie odmienna kultura, która w moim odczuciu się nie sprawdza, ale to po prostu inny świat, z którym mam kłopot światopoglądowy (tak, można go mieć, ja go mam), a nie jakiś błąd warsztatowy. Przyznaję, że tutaj nawet tytuł niezły i okładka, dobry opis - już na pierwszy rzut oka widać, że to nie jakaś "ściema", wszystko przemyślane, a nie robione na kolanie, w pośpiechu. Dalej jednak o autorce nie mogę więcej powiedzieć, bo tak jak to wspomniałam wyżej - po prostu się nam jeszcze nie złożyło. Btw, o Cobenie również słyszałam wiele dobrego... Mój kolega ma nawet wszystkie jego książki, więc kiedyś muszę mu jakąś podebrać :P Powinnam sobie w końcu zaserwować taki kryminalny tydzień (nie że planuję grubą akcję, po prostu tydzień z literaturą kryminalną - wolałam to zaznaczyć baaardzo wprost).
    Jeśli chodzi o samą fabułę książki, to motylki w brzuchu mi się nie pojawiają, ponieważ wewnętrz nie znajduję nic. Co znowu nie oznacza, że to kompletne zło, wszystko zależy, jak ta akcja jest poprowadzona. No i tak, 10 tom serii... Cóż. Szkoda, że to nie jest zaznaczone na okładce, ja już się parę razy tak walnęłam - kupuję kolejny tom serii, nie mając pojęcia, że trafię czytelniczo w trwającą już dłuższy czas scenerię i że będę się co chwila dziwić "o co kaman". W końcu jestem zwolennikiem "od początku do końca". Jestem naprawdę chaotyczną osobą, więc literaturę lubię mieć chociaż poukładaną, ot co.
    Przynajmniej wiem już, że to sprawdzona autorka. Na pewno nie sięgnę od razu po ten tom, tylko wcześniejsze (albo w ogóle inną serię), ale bardzo bym chciała poznać warsztat tak chwalonej kobiety. Tak więc zaznaczam sobie w kalendarzu ten wspomniany tydzień ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawi mnie ta książka, chociaż niestety jeśli w ogóle po nią sięgnę, to nie wcześniej niż w nowym roku

    OdpowiedzUsuń
  3. Chętnie przeczytam. Fabuła interesująca i dobrze, że nie trzeba wracać do poprzednich części, by się nie zgubić.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapowiada się całkiem intrygująco, więc jeśli będę miała ochotę na tego typu lekturę, to na pewno przypomnę sobie o tym tytule.

    OdpowiedzUsuń
  5. Opis zachęcił mnie chociaż thrillery bardzo sporadycznie czytam ale książka Karin Slaughter ma w sobie to coś. "Milcząca żona" trzyma czytelnika w napięciu, fabuła ciekawa z chęcią rozwiązywałam bym to śledztwo razem z głównym bohaterem. Lubię połączenie wątków teraźniejszych z przeszłymi daje to wgląd w sytuację. Fajnie, że nie trzeba trzymać się kolejności w cyklu. Trafia tytuł do zeszytu.

    OdpowiedzUsuń
  6. Rany, to już 10 tom! A ja nie znam ani jednego 😁 muszę popatrzeć czy biblioteka ma książki pani Karin i będzie czytane, jak otworzą biblioteki oczywiście w końcu 🙄

    OdpowiedzUsuń
  7. O rany! Ale super recenzja. A ja nie czuję kryminałów. Zdarza się się czasami po jakiś sięgnąć, ale zazwyczaj jest to historia, która rozgrywa się w pierwszych latach dwudziestego wieku. Dlaczego? Oj, nie będę rozpisywać, bo to nie o tym... A wracając do Milczącej żony i twórczości Karin Slaughter, to postaram się zapamiętać, że może kiedyś, gdy moje preferencję ulegną zmianie, to warto będzie sięgnąć.

    OdpowiedzUsuń
  8. Kolejna książka na powiększający się stale stosik, jeszcze do przeczytania została mi "Ostatnia wdowa", ale może pójdę za ciosem i przeczytam obydwie na raz. Czekam też z ciekawością na serial Netflixu na podstawie Układanki. Niestety początek nagrania był przesuwany już dwukrotnie z powodu pandemii i jeszcze sobie poczekamy.

    OdpowiedzUsuń
  9. Dobrych kryminałów nigdy nie za wiele. A nazwisko Karin Slaughter na okładce zwiastuje ni mniej, ni więcej, tylko dobry kryminał. Do tej pory miałam okazję poznać trzy pozycje ("Blondynka, niebieskie oczy", "Moje śliczne","Serce jak lód"), jakie wyszły spod jej pióra i muszę przyznać, że żadnej z nich nie udało się mnie zawieść, wręcz przeciwnie, wszystkie z nich pozostawiły po sobie dobre, jak na kryminał przystało mrożące krew w żyłach wrażenie.
    Co najbardziej zaskoczyło nie w jej utworach, to tytuły. Z reguły nie przykładam zbytniej uwagi do tytułu książki, ale w przypadku tej autorki muszę przyznać, że każdy z nich jest doskonale, wręcz drobiazgowo przemyślany, idealnie komponuje się z tym, z czym czytelnik zetknie się podczas deptania mordercy po piętach, a poza tym stanowi kwintesencję tego, co ważne, niebanalne, bezpośrednio związane z popełniona zbrodnia lub z motywem, jaki zadecydował o takim a nie innym postępowaniu bohatera. Rzadko się zdarza taka harmonia pomiędzy tytułem książki a jej fabułą. Zerkając na okładki kolejnych książek autorstwa Karin Slaughter,wiem, że będę doszukiwała się takich słów - kluczy podczas śledzenia fabuły. Podoba mi się taka zabawa. Zmusza mnie do myślenia, czasami pomaga rozwikłać zagadkę wcześniej niż powieściowy detektyw, no i poniekąd sprawia, że staję się częścią powieściowego świata. To ekscytujące uczucie.
    Wiem, że Karin Slaughter nieraz zagości w moim domu i nie dziwię się tak pozytywnej recenzji. Chociaż nie było mi jeszcze dane zatopić się w lekturze "Milczącej żony", wiem, że kiedyś, prędzej czy później, spotkamy się na czytelniczym randevu.
    Aleksandra Miczek

    OdpowiedzUsuń