Autor: Pierre Choderlos de Laclos
Tytuł: Niebezpieczne związki
Wydawnictwo: MG
Data wydania: 16 września 2020
Liczba stron: 352
Ocena: 9/10
Patronat Książkowiru
Opis:
Czy miłość może zabić? U źródeł intrygi leży urażona ambicja pięknej markizy de Merteuil. Aby zemścić się na mężczyźnie, który przedłożył nad jej wdzięki świeżość i niewinność wychowanego w klasztorze dziewczęcia, namawia dawnego kochanka, wicehrabiego de Valmont, aby uwiódł Cecylię de Volanges - właśnie ową cnotliwą i naiwną pannę. Pragnie, aby młody małżonek znalazł w swoim łożu zamiast zawstydzonej dziewicy wyrafinowaną kochankę. Valmont początkowo odmawia, gdyż nudzi go perspektywa łatwej zdobyczy, zwłaszcza że zafascynowany jest niedostępną pięknością - prezydentową de Tourvel. W przeciwieństwie do markizy, która jedynie udaje cnotliwą i pobożną damę, pani de Tourvel rzeczywiście zasługuje na swoją znakomitą reputację; dlatego też cyniczny Valmont traktuje ten podbój jako wielkie wyzwanie. Markiza musi więc działać innymi sposobami: jako przyjaciółka matki Cecylii często widuje młodą dziewczynę. Stopniowo zdobywa zaufanie dziewczyny, staje się powiernicą i doradczynią. Widząc odwzajemnione zainteresowanie młodej panny kawalerem Danceny, podsyca je i steruje wydarzeniami, by wzniecić ogień uczucia Cecylii…
Recenzja:
O Niebezpieczny związkach słyszałam wiele – a raczej o skandalu obyczajowym, który niegdyś wywołał. Muszę przyznać, że właśnie z tego względu zapragnęłam poznać bliżej tę historię i – najzwyczajniej w świecie – sięgnąć po książkę. I – kurczaczki – jakie to okazało się dobre!
Tytuł zaskoczył mnie już na starcie, bo okazał się nie powieścią, ale… historią w listach. Z początku nieco ciężko było mi się przez to w całości odnaleźć, bo… spodziewałam się deprawującej opowieści. Jednakże z czasem doceniłam taką formę tej książki, bo dzięki temu wyraźniej malują się metody manipulacji, które stopniowo zaczynają przybierać postać niebezpiecznej intrygi. Nawiązując do tytułu – niewinne romanse przemieniają się w niebezpieczne związki…
Rozkazy twoje, markizo, są czarujące; sposób, w jaki je wydajesz, jeszcze bardziej uroczy: przy tobie, pani, byłbym zdolny pokochać despotyzm.
Kiedy wciągnęłam się już w lekturę, nie mogłam od treści się oderwać. Choć forma korespondencyjna może się dla wielu wydawać mało pasjonująca, tak tutaj na znużenie narzekać nie można. Autor serwuje nie tyle pikantną i dramatyczną historię, ale… psychologiczną ucztę, pełną mroku i zepsucia. Co ciekawe – i warto dodać – niektóre wydarzenia śledzimy z punktu różnych postaci, dzięki czemu poznajemy kilka spojrzeń i stosunków względem danych czynów (a bywają one doprawdy skrajne). Na szczególną uwagę zasługuje tutaj postać markizy de Merteuil, która w swoim wyrafinowaniu i odrażających działaniach wzbudziła gęsią skórkę na mojej skórze – z samych listów! Nie spodziewałam się tak mocnych i niepokojących wrażeń po Niebezpiecznych związkach!
Nie można przejść obojętnie i obok języka powieści, a także jej tła, które znakomicie odzwierciedlają życie arystokracji w ówczesnych czasach. To ludzie szukające rozrywki, zwykle nieczystej, mieszając się w życie innych osób, spiskując i niszcząc, a także… bawiąc się w podboje o obliczu seksualnym. Nic dziwnego, że książka wywołała tak wielkie oburzenie w XVIII wieku, bo – no cóż – niezbyt pięknie maluje przed czytelnikiem społeczeństwo.
Niebezpieczne związki to lektura zdecydowanie warta uwagi. Pierre Choderlos de Laclos dostarcza tutaj czytelnikowi mnóstwa wrażeń – od rumieńców, po śmiech, strach i ogromne wzburzenie. Myślę, że ta książka ma szansę trafić również do osób, które nie przepadają za literaturą dawnych lat czy też twórczością epistolarną, bo ten tytuł jest… GENIALNY. No, może poza zakończeniem, które troszkę mi nie pasowało do kreacji pewnej postaci… Ale to doprawdy malutki niuans, dlatego… polecam z całego serca! :)
Mam tą książkę na liście do przeczytania i mam nadzieję, że w końcu znajdę na nią czas.
OdpowiedzUsuńPopieram recenzję. Dobry klasyk. Powieść warta przeczytania.
OdpowiedzUsuń"Niebezpieczne związki" to jednak powieść, tyle że w listach. Powieść epistolarna. Podejrzrewam, że dzisiaj taka forma niejednego czytelnika by zanudziła, ale to nie znaczy, że nie jest podejmowana, dawniej szczyciła się wielką sławą, wszyscy autorzy chętnie sięgali po ten gatunek. Nie zapominajmy w końcu o słynnej "Cierpienia młodego Wertera", również powieść epistolatna, pochodząca z podobnego okresu (choć "Związki" to ewidentnie Oświecenie, a "Werter" romantyzm), którą katowaliśmy się bodajże w liceum.
OdpowiedzUsuńTyle razy słyszałam o "Niebezpiecznych związkach", zamierzałam wiele razy pójść na sztukę, w końcu ze scen teatralnych sztuka nie zeszła chyba nigdy, wciąż jest reinterpretowana, podsycana nowymi pomysłami. Okazuje się, że na tej powieści można jeszcze wiele zdziałać, mimo że ta powieść wydaje się oparta na prostej fabule, zawiera jednak wiele interesujących szczegółówych. Na pewno do niej dojdę, to w końcu klasyk, szczególnie teraz, skoro pojawiło się nowe wydanie. I cudowne przedstawienie markizy - zawsze uważałam, że w tej książce to mężczyźni tworzą tę ewidentnie złą stronę, a nie tak silna kobieco osobowość.
Popieram. Warto przeczytać, rzeczywiście nic dziwnego, że w tamtych czasach wzbudziła taką sensację.
OdpowiedzUsuńForma książki nietypowa, wzbudza zaciekawienie (mam na koncie jedną książkę w takiej formie to była 'Love, Rosie' i nawet fajnie się ją czytało).
OdpowiedzUsuńOglądałam film "Niebezpieczne związki" teraz dopiero wiem że on był na podstawie książki Pierre Choderlos de Laclos. Jestem zainteresowana teraz przeczytać tę lekturę, intrygi, zdrady, manipulacje, pieniądze jak się można temu oprzeć. Wpisuję ją na listę.
Przyznam się, że czytałam już "Niebezpieczne związki". Z parę lat temu i mam tę książkę ciągle w pamięci. Zarówno forma powieści ( listy), jak i narastające napięcie w historii,przyczyniły się do tego. Co mogę dodać od siebie do recenzji? Myślę, że zakończenie jest wisienką na torcie, dopełnieniem całej historii. I może chciałoby się inne, ale to, które stworzył autor, jest tym naj... tym, które sprawia, że człowiek zatrzymuje się i rozpamiętuje całą opowieść. I dodam, że po całej aferze z tą powieścią, pisarz nie wydał już żadnej innej książki.... a szkoda, bo ukazał prawdziwe oblicze ówczesnej "szlachty", szokujące, ale jakże prawdziwe.
OdpowiedzUsuńTytuł obił mi się o uszy, ale nie znam tejże pozycji. Lubię książki wydawane przez MG, dlatego zapisuję sobie na listę marzeń czytelniczych i będę polowała na nią. Okładka cudna 😍
OdpowiedzUsuńMam ją w planach. Czytałam już parę jej opinii. Niektórzy byli rozczarowani, ale podobała im się. Gratuluję patronatu, mam nadzieję, że też tak się w nią wciągnę.
OdpowiedzUsuń"Niebezpieczne zwiazki" to chyba nie jest historia dla mnie. Listy zamiast tradycyjnej powieści są ciekawym zabiegiem, spotkałam się już z takim opowiadaniem historii poprzez listy, jednak średnio mi to przypadło do gustu. Choć w tej powieści jestem w stanie zrozumieć czemu akurat tak została opowiedziana ta historia. Ogólnie nie przepadam za historiami wcześniejszych czasów, i mimo, że w recenzji jest napisane, że może trafić do takich czytelników jak ja, to nie jestem przekonana. W sumie też mnie to dziwi bo przeczytałam kilka klasyków i uznałam je za takie które mogłabym czytać, ale nadal musze się długo zastanawiać nad sięgnięciem po nie. Możliwe, że problem tkwi w tym,że nie uważam, że powinnam więcej takich książek czytać, może też dlatego nie ciągnie mnie tak do nich. Ta książka nie wzbudziła we mnie większych emocji i raczej nie dowiem się czemu wywołała tak wielkie oburzenie, ale też nie zrobi mi to większej różnicy.
OdpowiedzUsuńWszystko bym zniosła, nawet dół sukni, który stworzono częściowo z macek ośmiornicy. Jednak umiejscowienie tytułu książki „Niebezpieczne związki” w takim, a nie innym miejscu (dekolt postaci) jest totalnie nietrafionym dla mnie pomysłem. Odbiera on urok, zmniejsza go w naprawdę dużym stopniu. O ile już i tak nie byłam przekonana do okładki (nie jestem fanką tego typu grafiki) tak sprawa z tytułem zdecydowanie pogrążyła sprawę. W odniesieniu do fabuły świetnie sprawdzi się cytat Williama Congreve — Niebo nie zna wściekłości takiej, jak miłość w nienawiść zmieniona, ni piekło nie zna furii takiej jak kobieta wzgardzona. Idealnie obrazuje to nastawienie markizy de Merteuil odrzuconej przez mężczyznę, który od niej woli niewinne dziewczę wychowane w klasztorze. I tak dążenia kobiety prowadzą do tego, aby ten, który ją odtrącił, zawiódł się, by w łożu nie odnalazł cnotliwej żony, a wyrafinowaną kochankę. Początkowo pragnie do celu wykorzystać dawnego kochanka, a gdy ten odmawia, wykorzystując znajomość z matką dziewczyny, zbliża się do niej, aby stać się jej powiernicą, doradczynią, aby móc pociągać za sznurki i kierować jej ruchami. I tak przejdźmy do meritum, a więc mej oceny. O ile okładka mnie odrzuciła, tak treść zachwyciła, początkowo do niej niechętna w miarę lektury opisu coś drgnęło, efektem wciągnęłam pozycję od Pierre Choderlos de Laclos na listę swych książek do przeczytania i chętnie poznam postać markizy de Merteuil.
OdpowiedzUsuń