Opis:
Krystyna,
emerytowana policjantka, jako młoda dziewczyna straciła w tajemniczych
okolicznościach brata. W 1963 roku piątka studentów, dwie dziewczyny i trzech
chłopaków, wyruszyła w Tatry, troje z nich zostało odnalezionych martwych,
jeden – brat Krystyny – zaginął bez wieści. Wrócił tylko Jacek.
Teraz, po ponad
pięćdziesięciu latach, Krystyna niespodziewanie spotyka go w osiedlowym sklepie
w katowickim Nikiszowcu. Okazuje się, że Jacek od jakiegoś czasu pod zmienionym
nazwiskiem mieszka w tej samej dzielnicy. Krystyna postanawia zmusić go do
zdradzenia, co wydarzyło się w górach, a może nawet dokonać zemsty – w tym celu
późnym wieczorem wybiera się do jego domu z nożem w plecaku. Gdy jednak wchodzi
do willi, zastaje Jacka zamordowanego.
Świadoma faktu,
że jeśli jej obecność na miejscu zbrodni wyjdzie na jaw, zostanie pierwszą
podejrzaną, zaczyna wykorzystywać kontakty z przeszłości i prowadzić prywatne
śledztwo...
Krystyna nie była dobrą matką – za bardzo pochłaniała ją praca – ale teraz ma dobre relacje z wnuczką i nie chce ich stracić. Niestety, okazuje się, że dziewczyna może mieć coś wspólnego z tajemniczą śmiercią Jacka…
Recenzja:
Annę Kańtoch dotychczas znałam z fantastyki, ale nie
miałam żadnych wątpliwości, że w kryminale sprawdzi się równie dobrze. I wiecie
co? Nie pomyliłam się. Powoli budowane napięcie, niepowtarzalny klimat, nietuzinkowi
bohaterowie – wszystkie te elementy obecne w fantastyce autorki doskonale
sprawdziły się również w Wiośnie
zagubionych.
Jeśli mam być szczera, nie przepadam za kryminałami i
thrillerami. Trudno w tym gatunku o coś nowego, a chęć zaskoczenia czytelnika
często równa się przekombinowanej fabule. Annie Kańtoch udało się stworzyć nie
tylko spójną, ciekawą fabułę, lecz także bohaterkę, która wyróżnia się na tle
innych bohaterów tego typu literatury – jest nią bowiem
siedemdziesięciotrzyletnia emerytowana policjantka. Krystyna fizycznie trzyma
się całkiem nieźle, a jeśli chodzi o jej zdolności intelektualne, czas zdaje
się nie wywierać na nie żadnego wpływu. Starsza pani skwapliwie to wykorzystuje,
świadoma, że seniorów raczej nie traktuje się poważnie. I wiecie co planuje?
Morderstwo.
Kańtoch stworzyła wielowątkową fabułę. Wydarzenia
poznajemy z perspektywy kilku osób, bo fakt, że Krystyna jest już na emeryturze,
ogranicza jej możliwości udziału w śledztwie prowadzonym przez policję. Jak
wiąże się zaginięcie jej brata sprzed pięćdziesięciu lat z zabójstwem starszego
pana? Polecam osobiście się przekonać. Jedno mogę wam obiecać – rozwiązanie zagadki
nie będzie oczywiste.
Akcja Wiosny
zagubionych toczy się w Katowicach, które autorka barwnie opisuje. Jak
zauważył Adam Czajka w rekomendacji zamieszczonej na skrzydełku książki „bohaterem
książki jest też Górny Śląsk, który Anna Kańtoch czuje i rozumie”. To dodatkowy
smaczek tej powieści.
Tak naprawdę książka rozczarowała mnie tylko jednym –
brakiem wyjaśnienia tajemnicy zaginięcia brata Krystyny. Autorka na końcu
zapewnia, że wątek będzie kontynuowany w kolejnych częściach trylogii i w końcu
znajdzie swoje rozwiązanie. Cóż, nie pozostaje nic innego, jak czekać. A będę
czekać z niecierpliwością i nadzieją, że kolejne części ukażą się wkrótce.
Gorąco polecam wam tę powieść. Bo oprócz mistrzowskiego
budowania napięcia i tworzenia niepowtarzalnego klimatu oraz bohaterów, twórczość
Kańtoch wyróżnia również świetny styl. Nie będę wymieniała nazwisk, ale są
autorzy, którzy próbują uczyć pisania innych, kiedy sami nie mają się czym
pochwalić. Anna Kańtoch mogłaby prowadzić zajęcia z pisania, bo robi to jak
mało kto!
Ach, Kańtoch na tapecie! Lubię ją, to była pierwsza kobieca polska fantastyka, jaką przeczytałam. I nie zawiodłam się. To było "Miasto w zieleni i błękicie" (jeśli rzecz jasna nie przekręciłam czegoś, pierwsza publikowana jej powieść). Za to zawiodła mnie w "13 aniele", gdzie w zasadzie skserowała Jakuba Ćwieka (któremu ponadto dedytkowała tę książkę).
OdpowiedzUsuńA na spotkaniu z nią trochę się zdziwiłam. Ona związana jest z moim okręgiem, właśnie z Górnym Śląskiej, z tego powodu zna również wspomnianego Ćwieka (oboje studiowali w Katowicach, jeśli dobrze pamiętam), Kańtoch często bywa w mojej czarnej dziurze na Dniach Literatury (tj. w Sosnowcu, wiem, pamiętam, to nie Śląsk), ale byłam na spotkaniu z nią dopiero w Warszawie. Dziwne wrażenie na mnie zrobiła - istnej introwertyczki, mającej ciągłą ochotę tylko uciec od tych ludzi (znaczy nas, czytelników), a nie mówić coś lub odpowiadać na pytania. Z tego powodu wątpię, by chciała prowadzić jakiekolwiek kursy pisania... Wkońcu na Dniach Literatury ma się ku temu szansę. Niemniej szacun dla jej twórczości, bo słyszałam, że seria o diable to istny majstersztyk. Ja wciąż jej nie zaliczyłam... Mam za to szerokie plany.
A teraz wreszcie coś zupełnie nowego, świeżego i to wydanego w tym roku. Tym razem słyszałam już wcześniej o tej książce, ale nie czytałam żadnych recenzji na jej temat. Ani opisów. Kańtoch od zawsze łączy w swoich powieściach kryminał i fantastykę i jakoś cieszę się, że nie porzuciła tego nurtu. W nim wydaje mi się, że "jedzie" po tym gatunku najlepiej, co zresztą popiera powyższa recenzja ;) I podoba mi się użycie motywu emerytki zdolnej do zabójstwa oraz katowickie tło - pamiętam, gdy czytałam "Ciemność płonie" Ćwieka, to do dzisiaj kojarzę, co się według niego działo na starym dworcu i jak bohaterowie przebiegali przez plac Miarki. To zawsze miłe uczucie, gdy możemy odwiedzić miejsce z naszej lektury lub po prostu lepiej je umiejscowić w naszej wyobraźni. A jeszcze lepiej! Przyjść z książką do tego miejscai poruszać się tak, jak chce tego opowieść!
Nie dotarłam jeszcze do fantastyki tej autorki, ale czytałam kilka pochlebnych recenzji na temat Wiosny zaginionych. Cieszę się, że coraz częściej bohaterami książek zostaję starsze osoby, przecież przechodząc na emeryturę, co niedługo i mnie czeka, nie zapadamy w nicość. Mamy swoje pasje, marzenia, sprawy, które nie znalazły rozwiązania. I czas na to wszystko, przynajmniej w normalnej rzeczywistości. Nie mówiąc o tym, że może w końcu znajdziemy więcej czasu na czytanie. Jako miłośniczka kryminałów na pewno sięgnę po Wiosnę i kolejne części. Również mam nadzieję, że nie będę musiała długo czekać.
OdpowiedzUsuńTa autorka pisze po prostu rewelacyjnie! Mam tę książkę wysoko na chcieliście!
OdpowiedzUsuńJak ja nieczęsto czytam kryminały to po recenzji "Wiosna zaginionych" chce ten stan rzeczy zmienić, jestem zaintrygowana tą książką. Piękny język, dobra intryga, tajemnice i skrywana przeszłość a do tego jeszcze pisarka wyszła poza schemat i za bohaterkę wybrała emerytowaną policjantkę coraz ciekawiej się robi. Historia ta będzie trzymać czytelnika w napięciu do ostatnich stron, chociaż poznamy odpowiedzi na niektóre pytania to i tak pozostajemy w niewiedzy. Z chęcią poznałbym opowieść Anny Kańtoch.
OdpowiedzUsuńPomimo "mistrzowskiego budowania napięcia i tworzenia niepowtarzalnego klimatu oraz bohaterów, twórczość Kańtoch wyróżnia również świetny styl", ja raczej odpuszczę ( chociaż kusi mnie ta pozycja). Odpuszczam, bo po prostu nie przepadam za kryminałami. Ale może kiedyś ta pozycja sama do mnie "wprosi się", to z pewnością nie będę broniła się rękami i nogami.
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu opisu i recenzji stwierdzam, że opis jest bardziej intrygujący i bardziej zachęca do przeczytania tej powieści, recenzja mówi o tym, że książka jest ciekawa i pokazuje jej plusy ale nie ma żadnego takiego punkcik który by mnie zaciekawił.
OdpowiedzUsuńPierwsze co jest takie nietypowe w książkach, przynajmniej ja się z tym nie spotkałam to - starsza pani planujaca morderstwo. No tak, bo kto by podejrzewał o to 73-letnią babcie? I do tego byłą policjantkę? No właśnie, chyba nikt. Ale czy na pewno? Tego możemy się dowiedzieć dopiero po przeczytaniu książki.
Autorka jak widać poradzi sobie z każdym gatunkiem książki, i to jak! Tak, że mogłaby uczyć innych pisania! Jej książki wyróżniają się na tle innych stylem pisowni i nie tylko.. Warto sięgnąć po tą powieść, nawet jeśli nie jest się do końca fanem tego gatunku, być może troszkę się inaczej na niego spojrzy.
Nie mogę powiedzieć, aby okładka „Wiosna zaginionych” od Anny Kańtoch przypadła mi do gustu. Zaryzykuje tutaj wręcz stwierdzenie, że nie jest to coś, co umieściłabym na swej półce, oczywiście, jeżeli miałabym sugerować się względami graficznymi. Czy historia umieszczona na kartkach książki coś zmieniła? Tak, przyznam, że tak. Zaciekawiła mnie historia emerytowanej policjantki Krystyna, która w 1963 roku straciła w niewyjaśnionych okolicznościach swego brata, wyruszył on wraz z czwórką znajomych w Tatry, gdzie następnie znaleziono ciała trojga z nich, brata Krystyny uznano za zaginionego, a powrócił jedynie Jacek. Pięćdziesiąt lat po tych wydarzeniach odkrywa ona, że Jacek mieszka w Katowicach pod zmienionym nazwiskiem, chce go zmusić do wyjawienia prawdy o wydarzeniach sprzed lat, jednak gdy udaje się w nocy do jego mieszkania, z nożem okazuje się, że ktoś już go zamordował. Ona wie, że nie może się wydać, iż była na miejscu zbrodni, wykorzystuje jednak kontakty, aby prowadzić prywatne śledztwo, co zrobi jednak gdy wyjdzie na jaw, że ukochana wnuczka może mieć coś wspólnego ze śmiercią Jacka? I o ile okładka mnie nie zachęciła, tak zaciekawiła mnie sama historia o tym, że prawda może wyjść na jaw nawet po wielu latach, a to, co ukryte w Tatrach teraz może zostać odkryte? Jednak czy wszyscy zainteresowani będą gotowi zmierzyć się z nią, czy będą gotowi na spotkanie z rzeczywistością? Czuje, że to może być dla mnie całkiem udana lektura, zwłaszcza że sama chce się przekonać, co stało za wydarzeniami z 1963 roku i dlaczego powrócił jedynie Jacek no i co z bratem Krystyny?
OdpowiedzUsuńokładka na żywo prezentuje się doskonale!
UsuńWiosna zaginionych szła do mnie chyba z miesiąc... Zamawiałam ją prze, portal Czytam Pierwszy, już myślałam, że nie dotrze, tak jak Topiel Ćwieka kiedyś, ale dotarła ! I tak termin wstawiania recenzji na portalu minął nim książka do mnie dotarła, ale przeczytam ją i recenzję umieszczę tak czy siak u siebie, okładkę ma przepiękną, coś nowego wśród okładek, to będzie moja pierwsza książka pani Anny, nie mogę się doczekać lektury, kocham kryminały i thrillery ! ❤
OdpowiedzUsuń