Autor: Ludka Skrzydlewska
Tytuł: Negatyw szczęścia. Inizio
Wydawnictwo: Editio
Data wydania: 2020
Ilość stron: 424
Ocena: 7/10
Opis:
Pełna humoru opowieść o tym, jak zacząć od nowa i nie zwariować!
Miłość i intrygi w świecie pret-a-porter
Czy początkująca adeptka zawodu może otrzymać lepszą posadę od stanowiska asystentki fotografa w mediolańskim domu mody? Oczywiście, że nie! Sasza powinna przyjąć ofertę z pocałowaniem ręki. Rzucić wszystko i wsiąść w pierwszy samolot do Włoch! A jednak się waha. Ma wątpliwości, ponieważ świetna z pozoru propozycja wychodzi od jej wiecznie nieobecnej matki, byłej modelki. To wysoce podejrzane! Ponieważ jednak Sasza znajduje się akurat na kolejnym życiowym zakręcie, ostatecznie puka do drzwi firmy Di Volpe...
Wkrótce dzięki nowym fantastycznym przyjaciołom pochłania ją szalone mediolańskie życie. Trudna okazuje się jedynie znajomość z synem właścicielki domu mody, Alessandrem. On uważa Saszę za płytką, rozpuszczoną pannicę, nieodrodną córkę jej matki, a ona widzi w Alessandrze jedynie bawidamka i playboya.
Czy będą potrafili odsunąć na bok wzajemną niechęć, kiedy intrygi w świecie mody zaczną zagrażać młodej fotografce?
Recenzja:
Ludka Skrzydlewska zauroczyła mnie swoimi powieściami już od świetnego debiutu. Niejednokrotnie pisałam już, że według mnie jest ona bardzo obiecującą autorką, która świetnie rokuje na przyszłość - bo wróżę jej same bestsellery. Jej historie są świetne, a postacie, które tworzy, zwykle są bardzo fajne i realistyczne. Natomiast do opisów i dialogów praktycznie nie można się przyczepić. Niemniej jednak "Negatyw szczęścia. Inizio" nie podobało mi się tak bardzo, jak poprzednie dwie (wydane) historie Ludki Skrzydlewskiej, bo dostrzegłam kilka minusików, o których zaraz opowiem. Nie zrażajcie się nimi jednak - recenzowana dziś przeze mnie pozycja to dalej kawałek świetnej literatury, przy której zapomnicie o mijającym czasie!
Aleksandra wychowała się w Polsce, przy ojcu, i tam też zdobyła świetne wykształcenie jako fotograf, a także nauczyła się, że w życiu nigdy nie jest lekko i kolorowo. Matka Aleksandry - światowej sławy modelka - praktycznie nie brała udziału w wychowaniu swojej córki - niemniej jednak, kiedy życie Aleksandry zaczyna się walić, to właśnie matka znajduje jej posadę asystentki fotografa w jednym z bardziej znanych domów mody w Mediolanie. Sasza - bo tak mówią do głównej bohaterki - postanawia skorzystać z okazji i zacząć od nowa, w obcym miejscu, gdzie nie zna języka. Ale hej, przecież warto korzystać z takich szans, prawda?
Już na miejscu okazuje się, że praca ta: po pierwsze nie jest łatwa, a po drugie... że Sasza wplątana zostaje w pewną intrygę. Na dodatek jej szef, Alessandro, jakoś dziwnie się do niej przyczepił i chce zapraszać ją w różne miejsca... Ogólnie: w tym Mediolanie planuje niezły mętlik! Saszy jednak nie straszne trudy i zawirowania, bo skoro już zdecydowała się na wyjazd, to planuje tam zostać.
Powiem Wam, że fabuła nieźle się rozwija - i urywa się dokładnie w takim momencie, że miałabym ochotę udusić autorkę (i wydawnictwo!), gdyby nie to, że mam już drugi tom, który zaraz planuję zacząć czytać. Co prawda "Negatyw szczęścia. Inizio" nie był dla mnie tak zaskakujący, jak debiut pisarki, czy jak "Po godzinach", ale też był ujmujący. I myślę, że w drugiej części będzie tylko jeszcze lepiej... i że w końcu się to super rozkręci!
Najfajniejsze w tej pozycji jest to, że ten Mediolan jest naprawdę świetnie przedstawiony - a charakter i zachowania Włochów były dosłownie w punkt. Widać, że Ludka Skrzydlewska zrobiła dobry research (być może na podstawie własnych doświadczeń?) - bo czuć świetnie atmosferę Mediolanu!
Największym minusem tej pozycji jest... główna bohaterka. W sensie: nie była ona tak dobrze skonstruowana, jak w poprzednich (wydanych) książkach Ludki. Czegoś jej po prostu brakowało. Momentami była denerwująca, albo zbyt impulsywna - a czasami zachowywała się jak matka-kwoka, która próbuje pouczać swoich znajomych. Mam nadzieję, że w drugim tomie się to poprawi, ale jak na razie: jest kilka lepszych postaci, które wręcz uwielbiam!
Okładka jest całkiem fajna - dosyć klimatyczna. Kolejny tom jest z nią właściwie ściśle powiązany tematycznie. Kojarzy mi się z atmosferą Mediolanu... aczkolwiek wielkich romansów w tym tomie nie ma, a okładka mówi coś innego. Raptem z jedna ciekawsza akcja... a tak to jakieś "mijanie się".
Warto jeszcze wspomnieć, że czcionka jest dosyć malutka, a marginesy prawie nieistniejące. To nie jest powieść, którą pod względem technicznym się łatwo czyta - bo szybko męczy się wzrok.
Podsumowując, dla mnie książka jest bombowa, mimo minusików. Myślę, że Ludka odwala kawał dobrej roboty, oferując ciekawa pozycje, które pewnie niejedną osobę przekonają do tego, żeby dać szansę czytelnictwu. Jeśli macie więc trochę czasu i chęci - sięgnijcie po twórczość tej autorki. Nie pożałujecie!
Nie czytałam nic jeszcze tej autorki, mnie w tej powieści zaintrygował tytuł. W fabule ciekawi mnie ta intryga w świecie mody i fotografii ! Może być ciekawie ! Jak będę miała okazję to chętnie przeczytam, okładka nastrojowa 😉
OdpowiedzUsuńAutorka znana mi z nazwiska, ale nie natrafiłam jeszcze na żadną jej książkę. Na pewno kiedyś mi się uda.
OdpowiedzUsuńSzczerze debiut mnie nie zachwycił, ale rzeczywiście autorka ma lekkie pióro i czyta się szybko. Ciekawa jestem, jak się rozwija i myślę, że przeczytam kolejne.
OdpowiedzUsuńCoraz więcej książek pisarki a ja w ciemnym lesie z twórczością Ludki Skrzydlewskiej. "Negatyw szczęścia. Inizio" przenosi czytelników w świat mody (oryginalny pomysł na fabułę), nie pamiętam żebym ostatnio czytała jakoś książkę na ten temat. Światek mody chyba bez żadnych skandali czy intryg nie może się obejść jestem ciekaw co autorka wymyśliła. Początek historii Alessandra i Saszy zbudzi zainteresowanie.
OdpowiedzUsuńCzytałam jej debiut i byłam nawet zadowolona, ale po ten tytuł jeszcze nie miałam okazji sięgnąć :)
OdpowiedzUsuńOkładka to coś, na co zwracam uwagę, a tutaj Ludka Skrzydlewska zaserwowała mi w „Negatyw szczęścia. Inizio” coś, co łączy jeden z mych ulubionych typów grafiki. Dwa różne obrazy, na górze para, oni, bohaterowie. A na dole obraz miasta, widok włoskiego miasteczka, włoskiej rzeczywistości. W dodatku świetnie dobrana kolorystyka, dobra czcionka, umiejscowienie elementów. Ocena końcowa okładki to 5 z plusem. Sasza to córka wiecznie nieobecnej matki, która była modelką. A teraz od niej właśnie wyszła propozycja pracy we Włoszech. jako asystentki fotografa w mediolańskim domu mody. Sasza nie jest do końca do tego przekonana, a jednak końcowo zapuka do drzwi domu mody — Di Volpe. I wydaje się, że wszystko jest okey, wsiąka w to życie, ale oczywiście otrzymujemy również męskiego bohatera tej powieści. Jest to Alessandro, syn właścicielki domu mody, który uważa Sasze za „płytką, rozpuszczoną pannicę, nieodrodną córkę jej matki". Ona nie jest, mu dłużna bowiem uważa, że jest playboyem i bawidamkiem. I jak to bywa, będą zmuszeni odsunąć wzajemne animozje na bok, gdy coś zacznie zagrażać Saszy. Ale czy będą do tego zdolni? Po lekturze opisu jestem pewna, że ta książka przypadnie mi do gustu. Mamy tutaj włoski klimat, świat mody, dwoje ludzi, którzy dla dobra wspólnego muszą zacząć się dogadywać, fotografie. Po prostu wszystko, co uwielbiam w książkach. A też odnoszę wrażenie, że sama powieść została napisana całkiem dobrze, więc przewiduje dla niej czas czytelniczy w najbliższym czasie przeznaczony.
OdpowiedzUsuńI już mam ochotę wybrać się do Mediolanu na pokaz mody wraz z Ludką. Ale nie tak szybko... poczekam, na kolejny tom ( bo nie wytrzymam tego urwania fabuły " w takim momencie, że miałoby się ochotę udusić autorkę") i wtedy ruszę na "podbój" Włoch... a raczej zrobi to Sasza ( taką obietnicę wyczytałam z recenzji i stwierdzeniu, że autorka zrobiła porządny research) . Cieszę się, że kolejne pozycje Ludki ujrzą światło dzienne. Podzielam entuzjazm recenzentki. I przyznam, że czekałam na pierwsze potknięcie autorki. Całe szczęście, że to tylko potknięcie, a nie wielka klapa. Mam nadzieję, że w kolejnym tomie wszystko wyjaśni się i dane nam będzie zrozumieć Saszę. Szkoda tylko tej czcionki, bo faktycznie moje oczy zdecydowanie wolą większe literki.
OdpowiedzUsuń"Po godzinach" bardzo mi przypadło do gustu i mam nadzieję, że podobnie będzie z "Negatywem szczęścia" ;)
OdpowiedzUsuń