Autor: Caroline Angel
Tytuł: Prywatny ochroniarz
Wydawnictwo: Editio
Data wydania: 2020
Ilość stron: 272
Ocena: 4/10
Opis:
Czy można ochronić się przed miłością?
Praca bodyguarda jest ciężka, odpowiedzialna i wymagająca. Ale dla Dylana nie ma zleceń zbyt trudnych - mężczyzna jest profesjonalistą w każdym calu i nigdy nie pozwala sobie nawet na chwilę rozluźnienia. A w każdym razie nie w pracy, bo po godzinach to normalny, niestroniący od rozrywek dwudziestotrzylatek. Jednak dbanie o bezpieczeństwo Phoebe Green, córki znanego architekta, okazuje się zadaniem niemal niewykonalnym. Nie dość, że dziewczyna nie przejawia najmniejszej chęci do współpracy, to jeszcze usiłuje zrobić wszystko, by uprzykrzyć życie swojemu aniołowi stróżowi.
Mężczyzna nie ma pojęcia, że przyczyny niechęci Phoebe do ochroniarzy tkwią głęboko w jej przeszłości. Wie za to, że misja dbania o zdrowie i życie panny Green nie będzie prosta. Relacja między Dylanem i jego podopieczną zmienia się nieoczekiwanie, gdy zaczyna ona dostawać listy od tajemniczego adoratora. Anonimowe, a po jakimś czasie coraz bardziej natarczywe. Sytuacja szybko przestaje być zabawna, a losy Phoebe i Dylana splatają się mocniej, niż oboje by sobie tego życzyli...
Recenzja:
Kurczę, po raz kolejny mam mieszane uczucia. Były wampiry, było BDSM, była mafia - powoli zaczyna się fala na książki z ochroniarzami. I niby fajnie: w końcu coś nowego, co znowu trochę ożywi rynek wydawniczy. Natomiast czytam już drugą książkę z tym motywem (w ciągu kilku dni) - i żadna z nich mnie nie zachwyciła, bo było wiele niedociągnięć. "Prywatny ochroniarz" nie był całkowicie zły - ale kilka kwestii wypadałoby poprawić i zaraz o tym opowiem: może autorka (jeśli trafi kiedyś na moją recenzję), z kilku rad skorzysta i jej powieści będą mogły nie tylko dobrze się sprzedawać, ale także wnosić do życia czytelników jakiś promyk słońca.
Pheobe to dziewczyna, która nie ma za grosz zaufania do ochroniarzy - co związane jest z tym, że kiedy miała szesnaście lat, jeden z nich ją wykorzystał i w pewien sposób zawiódł jej zaufanie, ale także złamał jej serce. Od tego czasu dziewczyna zwalnia wszystkich ochroniarzy, których zatrudnia dla niej ojciec - i to z taką częstotliwością, że zaczęłam się zastanawiać, czy w państwie, w którym rozgrywa się akcja, jest tak wielu bodyguardów?
Pewnego dnia ojciec Pheobe zatrudnia Dylana - przystojniaka, który jest uparty i postawił sobie za cel, że nie da się tak łatwo spławić i zwolnić. Dziewczyna zaczyna mu powoli ufać - a związane jest to z tym, że nagle zaczęła dostawać listy od jakiegoś tajemniczego adoratora, który ewidentnie prawie ciągle ją obserwuje. Pheobe zaczyna się bać - natomiast czasem widać tu pewne zgrzyty: bo momentami z silnej, niezależnej kobiety wychodzi mała dziewczynka, która boi się własnego cienia: i taka przemiana następuje głównie właśnie w sytuacjach kryzysu, gdzie nagle potrzebny jest Dylan, jako ten silny samiec alfa, który obroni bezbronną kobietę.
Rozpoczyna się gra związana z tym, żeby schwytać tajemniczego adoratora, który pozwala sobie na coraz więcej. I przyznam szczerze, że gdyby nie ten wątek, to pewnie odłożyłabym tę książkę w trakcie czytania. Tak to przynajmniej się coś działo - chociaż zakończenie akurat nie było dla mnie jakieś bardzo zaskakujące. Czytam sporo powieści i przyznam szczerze, że takie zakończenie wydało mi się prawdopodobne - niemniej jednak: część osób pewnie zaskoczy. Myślę, że następnym razem można byłoby bardziej dokładnie zaplanować intrygę - żeby był jeszcze większy efekt "wow".
Najgorsze w tej książce było właśnie to, jak Phoebe nagle w pewnych momentach traciła charakterek. Szkoda, bo czasem nawet ją lubiłam. Natomiast autorka w kilku momentach (nie licząc właśnie tej transformacji charakteru) też poszalała - w stylu, że dziewczyna, która jest architektem nagle dostaje zlecenie pracy jako modelka: i to specjalnie do niej dzwonią, żeby założyła najbardziej wystrzałową bieliznę. Albo to, że bohaterka jest miliarderką - a to jej mama jest słynną aktorką, więc to raczej jej rodzice są bogaci: ona powinna być uznawana raczej za córkę bogaczy, bo sama takiego majątku na pewno by w tak młodym wieku nie zarobiła na okazyjnych pokazach mody i na pracy jako architekt.
Także kwestia tego, że dziewczyna nie ufa ochroniarzom za sprawą jej pierwszego ochroniarza (którego swoją drogą dostała dopiero w wieku szesnastu lat - kiedy jej mama była wtedy sławna już od jakichś dwudziestu lat - więc czemu nie wcześniej?) jest mocno naciągana. Bo niby o tym wszystkim wie tylko jedna osoba - najlepsza przyjaciółka Phoebe - a później kilka razy mówi ona o tym z taką... łatwością. Wydaje mi się, że reakcja psychologiczna była momentami nieadekwatna, a coś o tym wiem, bo to jest mój przyszły zawód i zetknęłam się już z pewnymi przypadkami traumy.
Podsumowując: żadnej części ciała mi nie urwało, natomiast wydaje mi się, że gdyby tylko autorka popracowała nad pewnymi kwestiami, to ta książka miałaby szansę na o wiele lepszą ocenę. To jednak dopiero początek pisarskiej kariery pani Caroline Angel - i mam nadzieję, że w przyszłości będzie dużo lepiej. Życzę tego autorce, bo widać, że jej styl jest lekki i naturalny. Potencjał jest - trzeba go tylko odpowiednio dopracować i wykorzystać.
Na razie odpuszczam książkę. W przyszłości zobaczymy, jak się autorka rozwinie. Lekki i naturalny styl to duży potencjał. Teraz jeszcze tylko przemyśleć i dopracować wątki.
OdpowiedzUsuń"Prywatny ochroniarz" najlepiej jak dla mnie wypada pośród ochroniarzy, zaciekawiła mnie ta historia. Pisarka ma potencjał, z debiutami różnie bywa a ten wypadł pozytywnie. Caroline Angel prezentuje próbkę swoich zdolności, lekkie pióro, ciekawe pomysły niech pisarka tylko dopracuje szczegóły fabuły. Jeśli będę miała możliwość poznać książkę to skorzystam.
OdpowiedzUsuńP.S. Sportowcy, mafia teraz ochroniarze jestem ciekawa jaki następny zawód bliżej poznamy.
Jakoś nie ciągnie mnie do tej książki po przeczytaniu recenzji. Może kiedyś...
OdpowiedzUsuńW tym przypadku okładka lepiej sprawdziłaby się w użyciu do magazynu, a nie książki, w dodatku trzeba przyznać, że zarówno w przypadku tytułu, jak i danych autorki, czcionka jawi się w zbyt dużej wielkości, w nieodpowiednio dobranym kolorze. I tak jakby trochę przesłodzony, także tutaj o wiele za dużo pewnych elementów, i nie pasuje mi całość. A co z fabułą? Dylan ma ochraniać Phoebe, córkę znanego architekta, która niekoniecznie pała ciepłym uczuciem do jakiegokolwiek ochroniarza. Jednak opieka jest jej potrzebna, zwłaszcza gdy zaczyna dostawać listy od anonimowego adoratora, które z czasem stają się coraz bardziej natarczywe. W sumie tutaj na początku miałam mieszane uczucia co do tej książki niby tak, a jednak nie i na odwrót. Fabuła miejscami wydała mi się dziwna, taka trochę oklepana, wręcz do bólu przewidywalna. Jednak w tym przypadku mogę powiedzieć, że „Prywatny ochroniarz” od Caroline Angel mógłby nawet zagościć na mej półce, a przynajmniej zostać poddanym dłuższym rozważaniom na temat tego, czy go przeczytać. Tak więc tutaj powiem mu jedynie: muszę się dłużej zastanowić.
OdpowiedzUsuńNie wiem, ale dla mnie z ochroniarzem, zawsze będzie się kojarzył film Bodyguard, i fabuła tej książki mi trochę przypomina fabułę filmu Bodyguard właśnie. Jak wpadnie w łapki to poczytam, ale jakoś nie mam większej ochoty na lekturę tejże powieści 😉
OdpowiedzUsuńToż to jakiś wysyp na naszym rynku... ochroniarze w cenie. Wydaje się, że historia nie jest najgorzej napisana. Ma mocniejsze momenty,jak i słabsze. Mi chyba jednak będzie szkoda czasu na nią. Wolę coś, co jednak urwie mi którąś część ciała, a najlepiej gdy wyrwie serce i włoży na miejsce z powrotem. Nawet bajki o Kopciuszku z bogatego domu muszą być tak napisane, bym w to nie uwierzyła. A skoro recenzentka piszę, że dużo zdarzań było naciąganych, to ja jej wierzę i raczej nie będę się sama o tym przekonywać.
OdpowiedzUsuń