Autor: Kurt Vonnegut
Tytuł: Śniadanie mistrzów
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 11 marca 2019
Liczba stron: 336
Ocena: 9/10
Opis:
Ostra i wciąż aktualna w XXI wieku satyra amerykańskiego stylu życia.
W „Śniadaniu mistrzów” Vonnegut w typowy dla siebie sposób obnaża bolączki współczesnego świata – dehumanizację jednostki w społeczeństwie, którym rządzi technologia, spustoszenie środowiska naturalnego i ustawiczne wojny.
Dwayne Hoover, bogaty sprzedawca samochodów, nagle dochodzi do wniosku, że wszyscy ludzie są maszynami. Kilgore Trout, nikomu nieznany autor powieści fantastycznonaukowych, sądzi, że życie ma już za sobą. Spotkanie tych dwóch samotnych ludzi na szybko umierającej planecie to doskonały pretekst do przedstawienia – z niepozbawioną humoru ironią – świata, w którym żyjemy.
Recenzja:
Po raz kolejny mam dla Was książkę Vonneguta. Tak, teraz już oficjalnie mogę to stwierdzić, że dołączył on do grona moich ulubionych autorów wszech czasów. Mogę jedynie stwierdzić, że szkoda, że tak późno poznałam się na jego twórczości, ale ważne, że w ogóle. No dobra, dzisiaj biorę na tapet Śniadanie mistrzów.
Kilgore Trout to autor powieści fantastycznonaukowych, który nie zauważa tego, że jest złym pisarzem. Cały czas stara się wydawać coś nowego, aby zdobyć grono fanów. Dwayne Hoover to bogaty sprzedawca samochodów, który nagle dochodzi do wniosku, że wszyscy są maszynami. Kiedy dochodzi do skrzyżowania losów tych dwóch, nic już nie jest takie samo.
To co uwielbiam najbardziej w twórczości Vonneguta to ten sarkazm i czarny humor zawarty na każdym kroku. Tym razem też tak było. Ameryka przedstawiona przez pryzmat ironii oraz sarkazmu, bardzo mi się spodobała i nie wyobrażam sobie, aby ten autor mógł napisać coś inaczej.
Dwoje głównych bohaterów, to jedni z lepiej wykreowanych postaci książkowych jakie miałam ostatnio okazję poznać. Oboje zupełnie różni od siebie, a razem stworzyli mieszankę wręcz wybuchową, która porwie każdego czytelnika. Trouta i Hoovera polubiłam tak samo i stwierdzam, że ta para przyćmiła wszystkich innych bohaterów tej książki. Ale to jak najbardziej na ogromny plus, bo to przecież ich historia.
Całkiem możliwe, że znalazłam swoją ulubioną, póki co, książkę tego autora. Nie spodziewałam się tego po opisie, jednak już w trakcie czytania, bardzo mi się spodobała i im dalej, tym było tylko lepiej. Ale mam nadzieję, że autor jeszcze mnie zaskoczy swoją twórczością.
Pewnie już o tym wspominałam przy okazji innych recenzji, ale bardzo lubię styl autora. Ten czarny humor, klimat jaki tworzy już od pierwszego zdania i w ogóle te pomysły na fabuły i postaci w swoich książkach. No tak, już na początku wspomniałam, że to jeden z moich ulubionych autorów. Śniadanie Mistrzów utwierdziło mnie tylko w przekonaniu, że tutaj wszystko jest takie jak być powinno i na swoim miejscu.
Książki Vonneguta mają do siebie to, że wiele aspektów opisanych w jego historiach jest wciąż aktualne, a można by powiedzieć, że nawet bardziej aktualne teraz, niż wtedy mogło być. To w jaki sposób w tej książce zostaje przedstawiona Ameryka, w czasach wydania pewnie mogło spotkać się z jakimiś kontrowersjami. Jednak zagłębiając się w tą książkę, odniosłam wrażenie, jakby to było takie lekko wizjonerskie przedstawienie przyszłości.
Ja już z niecierpliwością czekam na nowe wydanie Matki nocy, które wydaje Zysk. Mam nadzieję, że chociaż odrobinę zaciekawiłam Was twórczością Vonneguta i sięgniecie po któraś z jego książek i tak jak ja polubicie te historie.
Z książkowymi pozdrowieniami,
Klaudia.
Czasami wydaje się jakby autorzy mogli przewidzieć przyszłość, co jest nieco przerażające :D widzę, że w książkach Vonneguta także są takie wizjonerskie opisy, i to nie tylko w tej książce, bo pamiętam recenzje wcześniejszej i także, takie były.
OdpowiedzUsuńPamiętam też, że recenzja poprzedniej książki mi się spodobała, mimo to jeszcze nie zdążyłam jej przeczytać. Jak już przeczytam poprzednią pozycję tego autora to może też sięgnę po tą, bo na tą chwilę niestety ona mnie nie przekonuje. Mało rozbudowany opis sprawia, że nie ma w niej nic co by mnie zainteresowało.
Bardzo interesująca propozycja książki. Słyszałam o autorze ale jeszcze nigdy nie było mi dane przeczytać jedo dzieła. Z chęcią się z nią zapoznam, a ta recenzja bardzo zaostrzyła mój apetyt.
OdpowiedzUsuńJuż od jakiegoś czasu zastanawiałam się nad sięgnięciem po Jego książki, przekonałaś mnie tym czarnym humorem. :D
OdpowiedzUsuńOkazuje się w wielu przypadkach powieści, które wydawane były ileś lat temu, że zawarte w nich przesłania, myśli czy to co wyśmiewają,jest nadal bardzo aktualne, jak np. przeklęta biurokracja w Paragrafie 22,czy traktowanie kobiet w Opowieści podręcznej. Lubię takie powieści, z czarnym humorem, satyrą, nietuzinkowymi bohaterami, a nic nie czytałam tego autora, więc jak najbardziej zaintrygowałaś mnie i sięgnę na pewno po nią 😊
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawe. Nigdy jeszcze nie miałam w rękach księżki Vonneguta. Chyba pierwszy raz o nim słyszę... W tym przypadku dobrze, że pojawiają się reedycje, można autora na nowo poznać, wreszcie o nim usłyszeć. Problemowo przypominają mi trochę Orwella (którego kocham po "1984").
OdpowiedzUsuńRecenzja na pewno zachęca do przeczytania, choć nikt konkretnego po tej książcę się nie dowiedziałam (głównie ze względu na opis). W każdym razie muszę przeczytać i wreszcie nadrobić braki w lekturze, bo aż wstyd...
Czytałam ją tyle lat temu, że już jej nie pamiętam, wiem tylko tyle, że mi się podobała, ha uwielbiam Vonnegutta od lat! A jeśli chodzi o moją jego ulubioną książkę to jest to Slapstick :) cieszę się, że coraz więcej osób poznaje jego twórczość, może wydadzą jego książki, które kiedyś nie były w Polsce dostępne.
OdpowiedzUsuńNie które książki które powstały dawno (może nie całkiem dawno) postrzegane są jako ponadczasowe, mówiące o nas samych niezależnie od wieku kiedy się żyje, są uniwersalna. I chyba taką książką jest "Śniadanie mistrzów". Recenzja zachęcająca, wzbudzająca ciekawość dwójki głównych bohaterów oraz humor zawarty w powieści. Będę musiała się przekonać na własnej skórze jak to jest z książkami tego pisarza.
OdpowiedzUsuńObiecywałam sobie, że sięgnę po jego książki już po poprzedniej recenzji,ale zawsze coś mi przeszkadza, to jakaś nowość, to goni termin z biblioteki i Kocia kołyska leży sobie i czeka aż dojrzeję i w końcu po nią sięgnę. podobno wszystko ma swój czas.
OdpowiedzUsuńNie znam autora do tej pory, ale już go zapisałam. Faktycznie, warto się zaprzyjaźnić z jego książkami.
OdpowiedzUsuńNie znam tego autora ale ciekawi mnie ten czarny humor zawarty w jego książkach
OdpowiedzUsuńTo fascynujące ile fantastycznych dzieł do przeczytania jeszcze przede mną. Jestem szczerze zaintrygowana twórczością autora
OdpowiedzUsuń