Autor: Ksawery de Montépin
Tytuł: Żebraczka spod kościoła Świętego Sulpicjusza
Wydawnictwo: Dreams
Data wydania: luty 2018
Liczba stron: 1040
Ocena: 8/10
Opis:
Hrabia Emmanuel d’Areynes, stojąc u progu śmierci po ataku apopleksji, myśli już tylko o rozporządzeniu swoim majątkiem tak, by nie dostał się on w niepowołane ręce: pruskiego najeźdźcy lub męża bratanicy – cynicznego rozpustnika i hulaki, Gilberta Rollina. Bratanek hrabiego, młody i nieskazitelny ksiądz Raul, przychodzi z pomocą w sporządzeniu testamentu w taki sposób, aby kapitał został zabezpieczony dla mającego się narodzić dziecka Gilberta i Marii Henryki.
Joanna Rivat niedawno wyszła za mąż. Teraz wiedzie ubogie, lecz szczęśliwe życie u boku kochającego męża, Pawła, z którym spodziewa się dziecka.
Gdy wojska pruskie podchodzą pod Paryż i zwykli obywatele muszą stanąć do walki, a ludzka podłość upomina się coraz bardziej o zabezpieczenie własnych interesów, losy mieszkańców zaczynają się krzyżować w zdumiewający sposób, który zapoczątkuje ciąg niebezpiecznych intryg.
Recenzja:
Uwielbiam sięgać po powieści z XIX wieku, bowiem czas ten skrywa wielu utalentowanych pisarzy. Henry James, Wilkie Collins, Charles Dickens, siostry Brontë – to tylko przykłady moich ulubionych autorów, którzy tworzyli wówczas swoje dzieła. Żebraczka spod kościoła Świętego Sulpicjusza skusiła mnie właśnie tym, że powstała w XIX wieku, choć nie będę ukrywać, że już od dawna miałam ochotę zapoznać się z twórczością Ksawerego de Montépina, wiele o jego wyrafinowanym piórze słyszałam. Zachęcił mnie również fakt, że powieść ta jest bogato ilustrowana – no cóż, mam słabość do tak urozmaiconych wydań książek, szczególnie klasyków.
Powieść osadzona jest w większości w czasie wojny francusko-pruskiej oraz rządów Komuny Paryskiej i wersalczyków. Choć walki nie są główny tematem książki, autor przedstawia je z niesamowitym kunsztem. Muszę przyznać, że byłam – i wciąż jestem - pod wrażeniem tak znakomicie stworzonego tła historycznego. Dawno nie spotkałam się z tak realistycznymi i szczegółowymi opisami batalii - to zapewne zasługa tego, że autor pisał o czasach sobie współczesnych. To wszystko dodaje całości prawdziwości i nutki niepokoju, co w połączeniu z właściwą intrygą (albo raczej intrygami) i bogatą plejadą postaci, tworzy niezwykle wciągającą lekturę. Ponadto, nie tylko walki są tutaj opisane z dbałością o detale. Również społeczeństwo, obyczaje, architektura czy nawet XIX-wieczna odzież – wszystko jest scharakteryzowane przepięknym, pełnym archaizmów stylem i odrobiną francuskiego przepychu (w słowach). Czytało się to doprawdy wyśmienicie, bowiem Ksawery de Montépin nie nudzi. Autor porywa czytelnika do świata powieści, angażuje go w nią i mimo tego, że fabuła rozwija się powolutku, tak nie traciłam nią zainteresowania ani na chwilę.
Żebraczkę spod kościoła Świętego Sulpicjusza tworzą nie tylko rozbudowane opisy i bogactwo językowe. Są to również wcześniej wspomniane postaci, które autor maluje przed czytelnikiem niczym ludzi z krwi i kości. Przedstawia obszerny portret psychologiczny każdego z bohaterów, ich motywacje, moralność, jednakże – no cóż – mam wrażenie, że przesadził nieco w kreacji dobra i zła w swojej powieści. Postaci szarych jest doprawdy niewiele, króluje tutaj biel (niestety, głównie naiwna) i czerń (idąca po trupach do celu). To w zasadzie jedyny element, który mi nieco przeszkadzał, niemniej to chyba urok powieści z dawnych czasów, ponieważ wiele z nich kontrastowo oddziela dobro od zła. Jednakże muszę przyznać, że fantastycznych intryg tutaj nie brakuje, są smakowite i zaskakujące, niektórzy bohaterowie dążąc do celu nie zważają na koszta, zdają się być wręcz bez sumienia, a niektóre ich posunięcia są zatrważające i budzące obrzydzenie. Inni za to rozpalają serca czytelników przyjaźnią, miłością, poświęceniem. To właśnie kolejna zaleta prozy Ksawerego de Montépina – budzi skrajne emocje: współczucie, wzruszenie, delikatny uśmiech, oburzenie, wściekłość, niedowierzanie…
Na uwagę zasługuje również wydanie tej książki. Jest cudowne, choć książka – przez swój rozmiar – jest nieco nieporęczna i raczej nadaje się do czytania jedynie w domowym fotelu z herbatą. Zakochałam się w licznych czarno-białych ilustracjach wewnątrz, oddają ducha powieści i jeszcze bardziej zbliżają czytelnika do treści. Bardzo przypadł mi do gustu także papier, na którym książka została wydana – jest przyjemny w dotyku i cieniutki, a mimo to nie prześwituje. Zaletą tego wydania jest również spory druk (ostatnio spotykałam się z opasłymi tomiszczami z maleńkimi literami - koszmar) i zebranie wszystkich czterech tomów w całość, dzięki czemu czytelnik od razu może poznać całą historię.
Żebraczka spod kościoła Świętego Sulpicjusza zachwyciła mnie pod wieloma względami: realizmem, szczegółowością, doskonałym tłem historycznym, pięknym przekazem. Myślę, że zachwyci każdego, kto lubi zarazem tragiczne, jak i podnoszące na duchu wielowątkowe historie (z intrygami na czele). To także wyborna uczta słowa, pełna nietypowych i dawnych zwrotów (wyjaśnionych jasno w przypisach), idealna na długie, zimowe wieczory. Rozgrzewa serca. Polecam z całego serca.
Jak już widzę, że książka wydana jest dużą, a nie mrówkowatą czcionką to od razu chętniej po taką sięgam. ☺ Też lubię klasyki, a najbardziej chyba właśnie Siostry Bronte i Jane Austen. Ta powieść również zapowiada się bardzo interesująco i mocno intryguje. Nie wiem, czy będę miała okazję z nią się zapoznać, ale jeśli nadarzy się taka sposobność to myślę, że z przyjemnością i z ciekawością do niej zajrzę. ☺
OdpowiedzUsuńWyjątkowo po tej recenzji nabrałam ochoty na zdobycie tej książki. Na dodatek gruba. Poszukam je w internecie.
OdpowiedzUsuńNigdy nie słyszałam o tym wydawnictwie...
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy przeszłabym przez te długie opisy, wolę szybszą akcję, co nie oznacza, że przynajmniej nie spojrzę na tę pozycję. Literatura tamtego okresu ma swój urok i odmiana czasem się przyda, szczególnie że to książki dopracowane, przemyślane (co widać w recenzji), od czego we współczesnych czasach się raczej odchodzi, idąc w komercję...
Ciekawe jest też spojrzenie na XIX wiek z innej perspektywy niż Polska.
Znam i lubię twórczość Jane Austen i sióstr Bronte. Nie znam de Montepina, chętnie nadrobię braki. Żebraczka trafia na listę do przeczytania.
OdpowiedzUsuńNa długie, zimowe wieczory mam już przygotowany stosik książek. Z chęcią jednak sięgnę po powieść wielowątkową przesyconą intrygami. Zwłaszcza, że nic spod pióra Ksawerego de Montépin nie wpadło dotąd w moje ręce.
OdpowiedzUsuńMam mieszane uczucia co do tej książki. Z jednej strony z chęcią bym ją przeczytała, recenzja ją zachwala, ilustracje mnie do siebie przekonują. Jednak z drugiej strony książki do tej pory książki wydawnictwa Dreams jakoś mnie nie zachwycały, no i ta duża ilość stron.
OdpowiedzUsuńLubię książki które są obsadzone w XIX wieku, "Żebraczka spod kościoła Świętego Sulpicjusza" wydaje się ciekawą lekturą, fabuła wciąga czytelnika intrygami i spiskami oraz ciekawym tłem historycznym. Dobrze, że książka posiada większą czcionką na tyle stron. Ksawery de Montépin trzeba poszukać tego nazwiska w bibliotece. I do tego ilustracje które urozmaicają lekturę.
OdpowiedzUsuńLubię powieści osadzone w XIX wieku i wcześniej.To taka podróż w przeszłość.Nie zawsze do końca "łatwa i przyjemna".Czasami z romantyką ma niewiele wspólnego,ale zawsze pełna wrażeń.
OdpowiedzUsuńPrawdziwe, realne zapisy przeszłości... to lubię w powieścią z historią w tle. Jak do tego autor(ka) dodadzą emocję, to ja jestem w siódmym niebie. Ksawery de Montépin w powieści dokłada do tego jeszcze postaci tak wykreowane, że wydają się być żywe. I pomimo, że białe musi być białe, a czerń nic nie rozjaśnia, to z chęcią sięgnę po tą pozycję.
OdpowiedzUsuńJa również bardzo lubię historie z XIX wieku ale jeśli skupiają się wokół wojen to niestety wielkimi staraniami i tak przez nie nie przejdę :( Ta książka skojarzyła mi się ze szkolną lekturą :D nie wiem, może dlatego, że te obrazki? Tej książki nie mam w planach czytelniczych.
OdpowiedzUsuń