niedziela, 7 października 2018

R. M. Romero - "Lalkarz z Krakowa"

Autor: R. M. Romero
Tytuł: Lalkarz z Krakowa
Wydawnictwo: Galeria Książki
Data wydania: 3 października 2018
Liczba stron: 290
Ocena: 9/10

Opis:

Jest wojna.
Jest cierpienie.
Ale jest też magia
i jest nadzieja.
Kraków, Polska, rok 1939. Za sprawą magii w pewnym sklepie z zabawkami ożywa mała lalka o imieniu Karolina. Karolina zaprzyjaźnia się z Lalkarzem, właścicielem sklepu – miłym, złamanym przez życie człowiekiem.
Kiedy okupacja niemiecka zasnuwa cieniem miasto, Karolina i Lalkarz postanawiają za pomocą czarów uratować przed straszliwym niebezpieczeństwem swoich żydowskich przyjaciół, bez względu na ryzyko.
Ta ponadczasowa opowieść, w której baśń i elementy folkloru splatają się z historią, pokazuje, że nawet w najmroczniejszej sytuacji można odnaleźć nadzieję i przyjaźń.

Recenzja:

   Jedna z najbardziej wyczekiwanych premier tej jesieni, jeśli nie całego roku! Od tak dawna nie mogłam się doczekać, kiedy otrzymam tę książkę, że jak tylko do mnie przyszła, to na bok poszło wszystko inne i pozwoliłam zabrać się Romero, do świata ciężkiego, ale niezwykle magicznego. Ale wszystko po kolei.

Rok 1939 - Kraków. Cyryl jest lalkarzem, który prowadzi własny sklep z zabawkami. Pewnego dnia za sprawą magii ożywa mała lalka imieniem Karolina, którą sam stworzył. Lalkarz w przeszłości walczył na wojnie i do tej pory nie założył rodziny. Dźwiga brzemię, którego nikt nie może z nim dzielić, jednak zaprzyjaźnia się z Karoliną. Niestety, nadciąga kolejna wojna i okupacja niemiecka kładzie się cieniem na Kraków. Ta dwójka, dzięki czarom jest w stanie uratować swoich żydowskich przyjaciół i nie zależnie od tego, jak wielkie będzie ryzyko, postarają się to zrobić. 

Byłam lekko zdziwiona, kiedy zobaczyłam, że jest to zagraniczna autorka. Dawno już nie spotkałam się z książką beletrystyczną na temat II wojny światowej w Polsce, napisanej przez zagranicznego autora. Trochę mnie to zdziwiło, ale po przeczytaniu kilku słów od autorki, poznałam motywy i myślę, że Romero wykonała kawał dobrej roboty przy researchu.

Tak na początek trochę "ohów i ahów" na temat okładki i całej szaty graficznej. Już na pierwszy rzut oka, ta okładka po prostu zachwyca. Myślę, że spokojnie bym po nią sięgnęła tylko ze względu na nią. Kiedy do mnie przyszła i po raz pierwszy ją przekartkowałam, nie wiedziałam co powiedzieć. Bogato zdobione strony, zróżnicowane pod każdy rozdział. Najlepiej prezentowały się te, których akcja działa się w Krainie Lalek, ale co ja Wam będę opowiadać, koniecznie musicie sami się przekonać co kryje w sobie ta książka. 

Autorka już od pierwszych stron tworzy magiczny klimat snujący się pomiędzy zdaniami. Od pierwszych stron polubiłam język jakim została napisana ta historia, dzięki czemu bardzo szybko można przeczytać tę książkę czo jest zaletą jak i wadą, bo tej pozycji po prostu nie chce się kończyć. Magia emanująca z każdej kartki przenosi czytelnika w świat, który większość zna z podręczników i opowiadań, ale tym razem została ona opowiedziana w odrobinę inny sposób, co bardzo mi się podobało.

Kreacja wszystkich bohaterów pojawiających się w tej książce jest świetna. Oczywiście moją ulubienicą stała się lalka Karolina, której szklane serduszko mnie urzekło. Jednak, niezależnie od tego, czy mowa o pozytywnej postaci, czy negatywnej, to każda z nich jest napisana w taki sposób, że czytelnik jest zaciekawiony jego historią.

Zakończenie trochę mnie zaskoczyło, ale gdzieś tam, głęboko w podświadomości coś przeczuwałam. Sama autorka pisze w słowach od siebie, że sama nie wiedziała jak ta historia się potoczy, kiedy zaczynała ją pisać. Ale nie powiem wam za dużo na ten temat, bo to byłby spojler, których chciałabym uniknąć. Także pod względem literackim, zakończenie było bardzo dobre. Tyle. 

Mogłoby się wydawać, że jest to książka skierowana do młodszego czytelnika, ale myślę, że śmiało może o nią sięgnąć każdy. Bardzo podoba mi się to w jaki sposób zostały tutaj dotknięte bardzo trudne tematy powiązane z II Wojną Światową. Dzięki porównaniom i metaforom ze szczyptą magii, młodszy czytelnik jest w stanie zrozumieć jakim okrucieństwem został naznaczony ten okres w historii.

Ta książka jedną z tych, które koniecznie trzeba przeczytać, niezależnie od wieku. Osobiście będę ją polecać każdemu, kto tylko będzie chciał mnie słuchać. Jest to naprawdę książka, warta uwagi i myślę, że to będzie jedna z nielicznych pozycji, do których wrócę ponownie.  To była recenzja z cyklu tych, w których chcesz napisać tak dużo, że musisz się hamować, żeby nie popsuć komuś zabawy z czytania. 

Z książkowymi pozdrowieniami,
Klaudia.

9 komentarzy:

  1. Miałam obiekcje jeżeli chodzi o przeczytanie tej książki, ale czytałam tyle dobrych recenzji, że chyba w końcu po nią sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Na początku nie byłam przekonana do tej książki, ale po twojej recenzji uświadomiłam sobie, że jednak zapowiada się naprawdę nieźle! Możliwe, że prędzej czy później po nią sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Niesamowite połączenie - okropieństwo tamtych czasów z magią. Ostatnio zaczytuję sięVW literaturze wojennej i oto kolejna książka, która z pewnością mi się spodoba. Jestem ciekawa jak autorka połączyła te dwa światy i pełna podziwu dla jej pracy oraz pomysłu osadzenia wydarzeń w Polsce. Nie ma co ukrywać nasi rodacy przeżyli wiele złego podczas wojny i być może to było motywem, który zadecydował że akcja powieści będzie rozgrywać się w Krakowie. Koniecznie muszę przeczytać, bardzo bym chciała mieć tę książkę w swojej biblioteczce.

    OdpowiedzUsuń
  4. Połączenie okrucieństwa wojny z magią wydaje się nierealne ale po recenzji książki "Lalkarz z Krakowa" wydaje się, że można. R. M. Romero stworzyła książkę uniwersalną dla każdego czytelnika, młodsi dzięki metaforom baśni i magi mogą w prostszy sposób przeczytać czym jest wojna, w prosty słowach pisarka ujmuje ponadczasowe wartości. Brawa dla autorki z zagranicy, że oparła swoją historię w Polsce i to jeszcze w czasie wojny niekiedy nasi rodzimi pisarze mają z tym trudności a tu jednak można. Oprawa graficzna jest bajeczna, przyciąga wzrok. Nie przejdę obojętnie obok tej książki.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dodaję do przeczytania. :D Interesuje mnie połączenie magii z wojną i ciekawi mnie jak to wyszło zagranicznej autorce, bo to również mnie zaskoczyło. ;) Natomiast okładka robi wrażenie. *_*
    Jools and her books

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy w zapowiedziach zobaczyłam po raz pierwszy tą okładkę, to wydawało mi się, że bardziej polskiej książki w tym roku nie będzie... Zachwyciła mnie okładka i ujęła, i cokolwiek byłoby napisane w recenzji i tak sięgnęłabym po tą pozycję. Dla mnie jest to Okładka Roku 2018.
    Bardzo cieszę się, że nie muszę obawiać się rozczarowania. Tyle już przeróżnych historii, które toczyły się w czasie wojny, napisano... Tyle łamie serce... wprawia z zadumę i podziw... I jeszcze jedna, tym razem w formie baśniowej, z elementami magii, co i tak nie ujmuje tragedii tamtych czasów, ale poprzez niezwykła kreację bohaterów, pozwala w sposób łagodniejszy zrozumieć i poczuć tragizm tamtych lat.

    OdpowiedzUsuń
  7. Zastanawiam się, jak młodym czytelnikom można ją przeczytać, bo chętnie przemyciłabym trochę historii moim dzieciom. A ta forma wydaje się przyjazna. Sama chętnie również przeczytam, bo ciekawi mnie, co obca autorka mogła napisać o moim ukochanym Krakowie i to jeszcze w tych trudnych czasach. Poza tym bardzo lubię powieści, których tłem jest historia II wojny światowej.

    OdpowiedzUsuń
  8. To piękne że nie tylko polscy autorzy o tym piszą. R.M Romero stworzyła książkę która ukazuje niewyobrazalne okrucieństwo ale dzięki temu że dodała do niej odrobinę magii, to co się działo w tamtych czasach może nie wydawać się aż tak okrutne. Lalkarz stworzył laleczkę która ożywa (trochę jak w Pinokiu ;)) i razem mają ocalić swoich przyjaciół. Autorka stworzyła wspaniałą książkę i myślę że dzięki właśnie tej magii będzie ją chciało przeczytać więcej osób.

    OdpowiedzUsuń
  9. Oprawa jest niesamowita i zdecydowanie człowiek od razu chce 'wyskoczyć z gotówki' widząc tak piękną okładkę i wnętrze książki. Jednak tematyka nie jest dla mnie. Każdy człowiek ma jakieś swoje tematy, za którymi po prostu nie przepada w literaturze. Ja trzymam się z daleka od tych około-wojennych. Naczytałam się tego w liceum, zarówno na lekcjach jak i na fakultetach i dla mnie tematyka w jakikolwiek sposób nawiązująca do wojen światowych czy domowych, jest po prostu za ciężka do przetrawienia. Za bardzo się męczę przy takiej literaturze - a nie po to sięgam po książki... Więc oczywiście jak najbardziej doceniam i szanuję ludzi, którzy poruszają takie wątki w swoich książkach, a także tych, którzy o tym czytają, ale ja po prostu nie należę do tego grona.

    OdpowiedzUsuń