Autor: Ashley Poston
Tytuł: Geekerella
Wydawnictwo: We need YA
Data wydania: 2018
Ilość stron: ok. 400
Ocena: 7/10
PATRONAT KSIĄŻKOWIRU
Opis:
Pokochaj magię fandomu! Elle Wittimer jest geekiem, a jej całe życie to Starfield, klasyczna seria science fiction. Kiedy dziewczyna dowiaduje się o konkursie na cosplay do ukochanego filmu, musi wziąć w nim udział. Z oszczędnościami z pracy w food trucku Magiczna Dynia i w starym kostiumie ojca, Elle wyrusza w podróż zdeterminowana, by wygrać. Nie spodziewa się jednak, że poza walką o pierwsze miejsce w konkursie, przyjdzie jej stoczyć bitwę o czyjeś serce.
Recenzja:
Z fandomami w swoim życiu stykałam się wiele razy - głównie książek (jak chociażby przy Cassandrze Clare i zlocie fanów Darów Anioła, bo nawet coś takiego było organizowane), więc kiedy przeczytałam opis "Geererelli" coś mnie w niej zaczęło kusić, żebym się z nią zapoznała. Chyba znacie to uczucie - niby książek na rynku wydawniczym pojawia się cała masa, ale kilka z nich rzuca Wam się w oczy i koniecznie chcecie je mieć. Ja tak właśnie miałam z tą perełką. Kiedy tylko mogłam, od razu się z nią zapoznałam. Nie żałuję ani sekundy. Ba, objęłam ją nawet patronatem medialnym. To chyba o czymś świadczy, prawda? Zapraszam więc na recenzję!
Elle - chociaż to tylko skrót od jej prawdziwego imienia - nie ma łatwego życia. Jest nastolatką, której życiem na pewno nie chciałabym żyć. Jej rodzice umarli i obecnie mieszka z macochą i jej dwoma córkami, które są bliźniaczkami. Te bliźniaczki, dodam tylko, to prawdziwe potwory, którym zależy tylko na sławie, pieniądzach i znajomościach - podobnie zresztą jak ich mamusi. Dodatkowo wiecznie na coś narzekają - chociaż głównie robi to macocha Elle, która wydała całe oszczędności i teraz musi znaleźć sposób, jak tu odzyskać luksusowe życie. Śmieszną sprawą jest to, że Elle przygotowuje nawet śniadania dla całej tej powalonej rodziny, naprawia dach w środku nocy i jest krytykowana za to, że pracuje zamiast chodzić na ekskluzywne i drogie lekcje tenisa.
Czy ta powieść nie przypomina Wam trochę Kopciuszka? Niemniej jednak Elle jest też wielką fanką pewnej serii science fiction i w pewnym momencie, kiedy wybierają nowego aktora, który ma grać w tym serialu, a Elle pisze o nim bardzo krytyczny post na swojego bloga (dotychczas nieznanego), nagle coś rusza i dziewczyna dostaje masę powiadomień, komentarzy i ogólnie ma sporo wyświetleń.
W międzyczasie okazuje się, że macocha Elle planuje sprzedać dom rodzinny, w którym dotychczas mieszkali i zamienić go na "coś lepszego i mniejszego" - czyli pewnie na coś z modnej dzielnicy. Nasza główna bohaterka ma dosyć i pragnie uciec do Los Angeles. Jak chce to zrobić? Otóż pragnie wziąć udział w konwencie dotyczącym swojej ulubionej serii SF, wygrać nagrodę za najlepszy cosplay: którym właśnie jest bilet. Elle nie spodziewa się jednak, że jej plany pokrzyżuje, a raczej utrudni, pewien chłopak...
Styl autorki jest bardzo fajny i lekki. Tę książkę dosłownie pochłaniało się wzrokiem, szczególnie, iż jest ona bardzo młodzieżowa i ten język jest do tego dostosowany. Narratorów jest dwóch: Elle i ów tajemniczy chłopak. Sprawia to, że lepiej można poznać zarówno postacie, jak i całą akcję. Fanką science fiction nie jestem, ale po tej książce bym chętnie obejrzała serial, który był tutaj opisywany, bo brzmiał na bardzo ciekawy. Do tego wszystkiego jest dużo intrygujących dialogów, ciętych ripost i zwrotów akcji. Pod tym względem mogę z czystym sumieniem każdemu polecić.
Jeśli chodzi o okładkę, zauważyłam, że jest ona polską wersją oryginału. Dodatkowo nawiązuje ona do Kopciuszka - w sumie tytuł też nawiązuje do angielskiego słowa "Kopciuszek". Ogólnie rzecz biorąc oprawa graficzna strasznie mi się podoba i ma bardzo ciekawą kolorystykę. Nie dostałam jeszcze egzemplarza finalnego, ale na pewno będzie on się pięknie prezentował na półce. Nie ma opcji, żeby tak piękna grafika źle wyglądała w biblioteczce - po prostu jest to niemożliwe.
Podsumowując - jestem na TAK! Bardzo polecam! Nie żałuję, bo świetnie się przy tej książce bawiłam, zrelaksowałam się i trochę pouśmiechałam. W ogólnym rozrachunku to świetna powieść dla młodzieży i dla dorosłych. Mam nadzieję, że po mojej recenzji będziecie chcieli się z nią zapoznać i umilić sobie nią dzień. Przypomnę, że mam nad nią patronat medialny - a nad byle czym go nie obejmuję!
Elle - chociaż to tylko skrót od jej prawdziwego imienia - nie ma łatwego życia. Jest nastolatką, której życiem na pewno nie chciałabym żyć. Jej rodzice umarli i obecnie mieszka z macochą i jej dwoma córkami, które są bliźniaczkami. Te bliźniaczki, dodam tylko, to prawdziwe potwory, którym zależy tylko na sławie, pieniądzach i znajomościach - podobnie zresztą jak ich mamusi. Dodatkowo wiecznie na coś narzekają - chociaż głównie robi to macocha Elle, która wydała całe oszczędności i teraz musi znaleźć sposób, jak tu odzyskać luksusowe życie. Śmieszną sprawą jest to, że Elle przygotowuje nawet śniadania dla całej tej powalonej rodziny, naprawia dach w środku nocy i jest krytykowana za to, że pracuje zamiast chodzić na ekskluzywne i drogie lekcje tenisa.
Czy ta powieść nie przypomina Wam trochę Kopciuszka? Niemniej jednak Elle jest też wielką fanką pewnej serii science fiction i w pewnym momencie, kiedy wybierają nowego aktora, który ma grać w tym serialu, a Elle pisze o nim bardzo krytyczny post na swojego bloga (dotychczas nieznanego), nagle coś rusza i dziewczyna dostaje masę powiadomień, komentarzy i ogólnie ma sporo wyświetleń.
W międzyczasie okazuje się, że macocha Elle planuje sprzedać dom rodzinny, w którym dotychczas mieszkali i zamienić go na "coś lepszego i mniejszego" - czyli pewnie na coś z modnej dzielnicy. Nasza główna bohaterka ma dosyć i pragnie uciec do Los Angeles. Jak chce to zrobić? Otóż pragnie wziąć udział w konwencie dotyczącym swojej ulubionej serii SF, wygrać nagrodę za najlepszy cosplay: którym właśnie jest bilet. Elle nie spodziewa się jednak, że jej plany pokrzyżuje, a raczej utrudni, pewien chłopak...
Styl autorki jest bardzo fajny i lekki. Tę książkę dosłownie pochłaniało się wzrokiem, szczególnie, iż jest ona bardzo młodzieżowa i ten język jest do tego dostosowany. Narratorów jest dwóch: Elle i ów tajemniczy chłopak. Sprawia to, że lepiej można poznać zarówno postacie, jak i całą akcję. Fanką science fiction nie jestem, ale po tej książce bym chętnie obejrzała serial, który był tutaj opisywany, bo brzmiał na bardzo ciekawy. Do tego wszystkiego jest dużo intrygujących dialogów, ciętych ripost i zwrotów akcji. Pod tym względem mogę z czystym sumieniem każdemu polecić.
Jeśli chodzi o okładkę, zauważyłam, że jest ona polską wersją oryginału. Dodatkowo nawiązuje ona do Kopciuszka - w sumie tytuł też nawiązuje do angielskiego słowa "Kopciuszek". Ogólnie rzecz biorąc oprawa graficzna strasznie mi się podoba i ma bardzo ciekawą kolorystykę. Nie dostałam jeszcze egzemplarza finalnego, ale na pewno będzie on się pięknie prezentował na półce. Nie ma opcji, żeby tak piękna grafika źle wyglądała w biblioteczce - po prostu jest to niemożliwe.
Podsumowując - jestem na TAK! Bardzo polecam! Nie żałuję, bo świetnie się przy tej książce bawiłam, zrelaksowałam się i trochę pouśmiechałam. W ogólnym rozrachunku to świetna powieść dla młodzieży i dla dorosłych. Mam nadzieję, że po mojej recenzji będziecie chcieli się z nią zapoznać i umilić sobie nią dzień. Przypomnę, że mam nad nią patronat medialny - a nad byle czym go nie obejmuję!
Kopciuszek odżywa po raz kolejny i to w dość oryginalnym, współczesnym wydaniu. Gratuluję patronatu -"świadczy to o tym, że książka ta jest warta uwagi. Zachęca opis, okładka i recenzja. Chętnie poczytam o Kopciuszku, który był geekem, chociaż do tego tematu mi daleko to jestem otwarta na nową wiedzę i z ciekawością wkroczę do fandomu tej powieści. Zachęcający jest również styl autorki i wspomniane wyżej momentu wywołujące uśmiech na twarzy. Jestem szczerze zainteresowana.
OdpowiedzUsuńNa początku pomyślałam, że nie, to nie dla mnie. Ale w miarę czytania recenzji coś zaczęło się dziać, a dach naprawiamy w ciągu nocy przekonał mnie do końca. Nie wiem czemu tak, ale akurat on do mnie przemówił. Jak ona to zrobi? I czy od domem będzie książę, który ją złapie?
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie swoją recenzją :) Z chęcią rozejrzę się za tą książką. Mam nadzieję, że mi również dostarczy tyle uśmiechu co Tobie :)
OdpowiedzUsuńSłyszałam o tej książce przed naszą premierą, ale wciąż mnie ona interesuje. ;D
OdpowiedzUsuńJools and her books
Pierwszy raz o niej słyszę i już chcę ją przeczytać. Bardzo lubię motywy i nawiązania do baśni i bajek, a Kopciuszek to jedna z moich ulubionych . bajek
OdpowiedzUsuńJako dziecko bardzo lubiłam kopciuszka, a pomysł na nieco współczesnego "ulepszonego" Kopciuszka w wersji dla młodzieży bardzo mi się podoba. Jestem bardzo ciekawa jak potoczą się sprawy Elle czy uda jej się wygrać. Czy macocha nie będzie miała nic przeciwko jej wyjazdowi? I oczywiście, jak to w Kopciuszku, czy Elle zgubi "pantofelek" i chłopak który po krzyżuje jej plany będzie tym który go znajdzie? Bardzo jestem ciekawa tej wersji :)
OdpowiedzUsuńOpis książki mnie kusił ale recenzja już mnie skusiła, żeby przeczytać "Geekerella". Parę filmów widziałam Kopciuszka uwspółcześnianego ale książki chyba nie czytałam i z chęcią wyruszę w podróż z Ellen. Na pewno książka wzruszy, rozbawi i jeśli jest wersją Kapciuszka to przypuszczamy jak się skończy to i tak z chęcią bym książkę Ashley Poston przeczytała i przekonała się jak skończyła macocha i jej córki.
OdpowiedzUsuńNie jest już tajemnicą, że kocham baśnie, legendy i wszystko, co jest napisane w oparciu o nie. Współczesny Kopciuszek już nie wybiera się na bal , lecz na zlot fanów serialu S-f. Nie ma sukni balowej, lecz cosplay'erem zostaje. Zastanawiam się, czym teraz jest szklany pantofelek. Nie jest to pierwsza wersja uwspółcześnienie Kopciuszka, z którą się spotykam. Jednak ma w sobie coś niepowtarzalnego, tajemniczego, coś czego nie potrafię nazwać... może wyjaśni się to coś, kiedy przeczytam książkę. Okładka od razu przywiodła mi na myśl Kopciuszka. Mam wielką nadzieję na przygodę pełną zwrotów akcji z bohaterami o ciętych językach.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze - kolorystyka okładki jest mocno halloweenowa, a ja kocham to święto! (Mimo, że u nas się prawdopodobnie nigdy nie przyjmie i zawsze z zazdrością będę spoglądać na USA, gdzie od pierwszego października zaczyna się totalne halloweenowe szaleństwo!). Po drugie, czytając tę recenzję tylko co chwila wykrzykiwałam w myślach "tak, jak najbardziej, to coś dla mnie!".
OdpowiedzUsuńWięc ten komentarz nie będzie należał do ambitnych, ale powiem prosto: dziękuję za tę recenzję, bo nie wiem czy bez niej natrafiłabym na tę książkę, a czuję, że baaaardzo mi się ona spodoba! :)
Nie słyszalam o tej powieści, a brzmi naprawdę zabawnie :D Myślę, że może mi się spodobać, choć nieco obawiam się, że historia Kopciuszka już mi się przejadła.
OdpowiedzUsuń