Autor: Maja Lunde
Tytuł: Błękit
Wydawnictwo: Literackie
Premiera: 6 czerwca 2018
Liczba stron: 434
Ocena: 10/10
Opis:
Zachodnia Norwegia, rok 2017. Siedemdziesięcioletnia Signe przybywa w rodzinne strony. Powracają bolesne wspomnienia o Magnusie, niespełnionej miłości, straconym dziecku… Nie ma już śladu po wzgórzach, rzece Breio i wodospadach Dwie Siostry, o których przetrwanie walczyła jako nastolatka. Dziką naturę okiełznano i wykorzystano do napędzania elektrowni wodnej. Pozostał tylko lodowiec. Ale i jego zwolennicy postępu postanowili przekuć w kostki lodu do drinków. Signe przyjeżdża, by podjąć z nimi ostatnią, nierówną walkę. Jej orężem jest Błękit – jacht, który otrzymała od ojca na osiemnaste urodziny...
Południe Francji, rok 2041. Panująca w Europie susza prowadzi do wojen i wyniszcza kontynent. Kolejne połacie lądu trawi pożar. David ucieka w ostatniej chwili, wraz z jedenastoletnią córką Lou. Lecz nawet obóz dla uchodźców nie jest już bezpieczną przystanią. Przemierzając wyludnioną okolicę, David i Lou w jednym z opuszczonych domów postanawiają zaczekać na koniec lub cud. Odnaleziona w ogrodzie żaglówka ma być ich arką, gdy w końcu spadnie deszcz…
Recenzja:
Zakochałam się w Historii pszczół Mai Lunde, w jej przepięknym sposobie opowiadania, zwracania uwagi na rzeczy ważne i dostarczania czytelnikowi pełnej gamy emocji, której opisać nie sposób. Po Błękit sięgnęłam całkowicie w ciemno, nie czytając nawet opisu. Wiedziałam jedynie, że tematem przewodnim w tej książce będzie woda - to mi w zupełności wystarczyło. Byłam pewna, że ta autorka mnie nie zawiedzie i porwie po raz kolejny w świat naturalnej katastrofy, nieprzemyślanych ludzkich decyzji i meandrów człowieczej psychiki. I... absolutnie miałam rację.
(...) kładę dłoń na lodzie, on żyje pod moimi palcami, mój lodowiec, wielkie, spokojne zwierzę pogrążone we śnie, ale to zwierzę jest ranne, nie potrafi już wydać ryku, ono ginie z każdą minutą, z każdą sekundą, już jest umierające.
W Błękicie autorka prowadzi równolegle dwie historie, które dzieli niecałe ćwierćwiecze, choć w powieści nie brakuje i wcześniejszych wydarzeń - wspomnień siedemdziesięcioletniej Signe. To ona jest jedną z narratorek - opowiada o znikającej naturze (rzece i wodospadach, które kochała), o swoich udziałach w demonstracjach oraz... ciężkich relacjach i okrutnej zdradzie. Drugi głos należy do Davida - trzydziestoletniego mężczyzny, na którego barkach spoczywa los jedenastoletniej córeczki, Lou. Mężczyzna wierzy, że odnajdzie żoną i synka, ale z każdym dniem jego wiara gaśnie - pustoszeje podobnie jak magazyny obozu, w którym znaleźli schronienie i umierająca natura - susza trwa już ponad pięć lat. Oboje zdają się znaleźć ukojenie w Błękicie - łodzi, która dała Signe ukojenie, a która daje Davidowi i Lou mnóstwo radości oraz... nadziei. Nadziei, że jeszcze nie wszystko jest stracone.
(...) nie ma nic straszniejszego niż coś, co niegdyś było piękne.
Powieść zdecydowanie porusza wszystkie struny w duszy człowieka. Ze ściśniętym sercem obserwujemy opustoszały świat w relacji Davida, w którym znikają ludzie - setki tysięcy starców straciło w trakcie suszy życie z powodu upałów, podobnie zwierzęta i owady. Owoców również brakuje - obumierają rośliny, nawet drzewa powoli znikają z powierzchni ziemi, ich korzenie nie mają się już czym karmić. A wszystko to przez bezmyślność ludzką, pragnienie bogactwa i postępu - rozwoju kosztem natury, kosztem żyć ludzkich. W opowieści Signe społeczeństwo troszczy tylko o siebie i swoje dzieci, ewentualnie wnuki - o reszcie nie myślą. Niszczą kolejnym pokoleniom życie, całkowicie o nich zapominając. Dzieci także mają to gdzieś - nie martwią się, dopóki będą mogły mieć najnowszą wersję iPhone'a. Brzmi nieco znajomo, prawda?
Powierzchnia morza jest niebem dla świata tam, w dole, ponad wysokimi górami i głębokimi dolinami, dla tysięcy istot, których nigdy nie widzieliśmy.
W tle katastrofy naturalnej obserwujemy problemy zwykłych ludzi, ich troski, rozterki, łzy. Bohaterowie starają się goić rany przeszłości, mierzyć z teraźniejszością, walczyć o siebie i - w przypadku Davida - o swoją rodzinę, o Lou. Oboje cierpią i zdają się wręcz na kartach powieści tonąć. Autorka bardzo obrazowo opisuje ich uczucia, czytelnik zatraca się w umysłach narratorów, jednoczy się z nimi, kropla do kropli, z czasem przywiązuje się do nich i wraz z nimi bierze udział w tej swoistej apokalipsie - zarazem nadchodzącej i trwającej. Malownicze opisy natury i wydarzeń, lekkość i poetyckość pióra Mai Lunde, rzeczywistość wpleciona w treść, ludzie z krwi i kości, znakomicie prowadzona narracja - obok tego nie można przejść obojętnie. Nie można się oderwać. Nie można zapomnieć.
Błękit to książka wyjątkowa, podobnie jak Historia pszczół, którą również z całego serca polecam. Perfekcyjnie napisana wizja zagłady, intrygująca i poruszająca, całkowicie angażująca. Jeśli nie boicie się powieści, w których można zatonąć - polecam z całego serca.
Nie tylko się nie boję w takich powieściach utonąć, co wręcz takiego literackiego potopu potrzebuję. Jestem trochę wybrednym czytelnikiem, rzadko mnie porywa jakaś książka. Dawno już w żadną totalnie nie wsiąkłam, a chciałabym. Istnieje wielka szansa, że doświadczę tego uczucia przy "Błękicie" - chętnie się przekonam, czy tak będzie.
OdpowiedzUsuńJuż chciałam napisać: Nie, odpuszczam... i tak mam dużo do czytania. A po przeczytaniu recenzji pozostaje mi napisać: nie odpuszczam...
OdpowiedzUsuńNie przepadam za wizjami katastroficznymi świata. Jednak recenzja przekonała mnie, że czasami warto sięgnąć po coś co na pierwszy rzut wydaje się być na "NIE". "Powieść zdecydowanie porusza wszystkie struny w duszy człowieka. Ze ściśniętym sercem..." - pragnę też tego doświadczyć, więc przeczytać muszę. Wizja, katastrofy świata- niby fikcja literacka- oby nie stała się rzeczywistością. A może być przestrogą. Ważne, by powieść zmusiła czytelnika do przemyśleń nad własnymi czynami, nad własnym postępowaniem. Porusza wyobraźnie i zmusza do myślenia przyczynowo- skutkowego, czyli pomyśl, że dzisiaj np. ja rzucam jeden papierek na łąkę i tak każdy rzuci, jutro łąka staje się śmietnikiem, a pojutrze nie tylko łąka pokryta jest śmiećmi... i tak po kolei...
Wracając do książki, to cieszę się, że jest pisarz, który nie boi się dosadnie przedstawić skutki, jakie czekają naszą planetę, jeśli będziemy egoistycznie podchodzić do życia, opowiadając przy tym niesamowitą historię.
Cool
OdpowiedzUsuńCzytałam "Historię Pszczół", ale mam względem niej jakieś mocno mieszane uczucia: przez długi, długi czas narracja płynęła jakoś leniwie, kolejne wątki rozwijały się bardzo, bardzo powoli, a wszystko nabierało tempa i wskakiwało na swoje miejsce dość opornie. Myślę co jakiś czas o tej książce i chyba jeszcze raz po nią sięgnę, zanim zabiorę się za "Błękit". Przyznać za to trzeba, że obydwie powieści mają przepiękne okładki!
OdpowiedzUsuńP.S. Czy styczniowy konkurs z Jaguarem był rozwiązany? :)
Dwie historie na raz? Niestety nie dla mnie, a szkoda bo sam opis książki bardzo mnie zaciekawił i tu właśnie kłania się sztuka recenzji. Dzięki takim jak wy ludzie nie wydają niepotrzebnie pieniędzy na coś co tak naprawdę nie zaciekawi
OdpowiedzUsuń