Autor: Erica Spindler
Tytuł: Siódemka
Wydawnictwo: Edipresse Książki
Data wydania: 2017
Ilość stron: 320
Ocena: 3/10
Opis:
Detektyw Micki Dare to doświadczona i zasadnicza policjantka. Nie potrzebuje partnera, a już zwłaszcza takiego zuchwałego czarusia, jak detektyw Zach Harris, świeżo po „eksperymentalnym“ programie szkoleniowym FBI. Poza tym nowe zadanie Micki – czuwanie nad bezpieczeństwem Zacha, podczas gdy on będzie ścigał przestępców, wykorzystując swoje szczególne zdolności – zdecydowanie nie jest tym, na co się pisała. Klamka jednak zapadła i Micki nie ma nic do powiedzenia. Wkrótce uświadamia sobie, że jej partner zyskuje przy bliższym poznaniu – oraz dociera do niej, że gra toczy się o stawkę wykraczającą poza zwykłe rozwiązywanie zagadek i łapanie złoczyńców. Czai się bowiem nowy rodzaj zła, przebieglejszego niż wszystko, z czym Micki miała do tej pory do czynienia. Niewykluczone, że ona i Zach są jedynymi osobami, które mogą je powstrzymać. Kiedy ginie kolejna ofiara, a ciemność zacieśnia krąg, Micki zdaje sobie sprawę z przerażającej prawdy: że jednak może się nie udać. Tym razem zło, któremu stawiają czoło, może zniszczyć ich wszystkich…
Recenzja:
Jeśli poszukacie na portalu Lubimy Czytać strony poświęconej "Siódemce", uderzy w Was fala negatywnych recenzji oraz niskich ocen. Ta książka została zmieszana z błotem i jestem zaskoczona, że ludzie wylali na nią większe wiadro pomyj niż na jakąkolwiek książkę Katarzyny Michalak. Dla mnie ta historia również była rozczarowaniem i nie zamierzam w jakikolwiek sposób bronić Spindler, jednak nie mogę całkowicie zrównać tej powieści z ziemią, co zrobili prawie wszyscy pozostali czytelnicy.
Ta autorka przyzwyczaiła mnie do dobrej jakości utworów, które wyszły spod jej pióra, więc mimo że opis "Siódemki" wywołał we mnie mieszane uczucia, dałam jej kredyt zaufania. Punkt za to, że nawet jeśli fabuła okazała się całkowitą klapą, całość nadal była znośna i po prostu dało się to czytać ze względu na lekkie pióro Spindler. Chociaż miałam momenty załamania, w których pytałam siebie, jak wiele dziwactw fabularnych i niedomówień jestem w stanie jeszcze znieść, udało mi się dobrnąć do końca ze względu na to, że książka nie odstraszała topornym stylem, a wręcz przeciwnie. Mimo to, nie jestem w stanie podnieść całkowitej oceny "Siódemki" tylko za ten przyjazny czytelnikowi język, abstrahując już od oryginalnego pomysłu na fabułę.
Przy okazji tej powieści zrozumiałam jednak, że nie zawsze bardziej oryginalnie znaczy automatycznie lepiej. Gdyby Spindler trzymała się koncepcji klasycznego kryminału, bez wrzucania do hsitorii wątków fantastycznych, które nijak tutaj nie grały, a zamiast eksperymentować dopracowała szczegóły zagadki, pewnie nie musiałaby wstydzić się za efekt końcowy. Jak wiemy, zrobiła dokładnie odwrotnie. Wątek kryminalny jest po prostu słaby, natomiast wtłoczony na siłę koncept paranormalny, który stał się niejako fundamentem, na którym Spindler oparła fabułę, przywiódł mi na myśl moje podstawówkowe doświadczenia z książkami z gatunku paranormal romance. Nie umiałam potraktować tej fantastycznej wstawki poważnie, przez co również cała powieść wydała mi się nieporozumieniem.
Bohaterowie tylko umocnili moje skojarzenie z romansem paranormalnym, ponieważ czułam w kościach, że charakter znajomości tej dwójki nie pozostanie czysto platoniczny, a ja nie pisałam się na tandetny melodramat w scenerii policyjnej. Uczucie między głównymi protagonistami nie było może głównym motywem "Siódemki", jednak dla mnie w ogóle nie powinno zaistnieć, ponieważ jedynie stanowiło dowód na zbytnią przewidywalność książki. Jeśli umiemy dodać dwa do dwóch, od razu wiemy, jak to się wszystko skończy i nie potrzeba tutaj Sherlocka.
Dodatkowo zarzucę "Siódemce" brak realizmu, z kolei Wy od razu mnie zarzucicie brak logiki, bo przecież ta książka z założenia opiera się na koncepcji fantasy. Zgodzę się, jednak w "Siódemce" nawet te rzeczywiste sytuacje zostały spłycone i przedstawione nierealistycznie. I tak mamy hiperbolizację zagrożenia, która przeczy łatwości, z jaką cała sprawa została rozwiązana.
Nie mam pojęcia, komu polecić "Siódemkę". Nie jest to coś dla miłośników fantasy, ponieważ jest tutaj za wiele z kryminału, a poza tym ten marny koncept nie usatysfakcjonowałby czytelnika, który zna dość dobrze ten gatunek. Fanom kryminalnej twórczości Spindler również odradzam, ponieważ nie unikniecie rozczarowania. Przykro mi to mówić, ale chyba najlepiej omijać tę książkę w księgarniach.
Wasza Ariada :)
Za książkę dziękuję Wydawnictwu Edipresse
Kiedyś bardzo lubiłam jej książki, z czasem jednak poziom spadał coraz niżej i dałam sobie spokój. Po tę na pewno nie sięgnę.
OdpowiedzUsuńBędę sie od książki trzymała z taleka
OdpowiedzUsuńA ja się z Tobą zgodzić do końca nie moge, gdyż był to dla mnie pierwszy kryminał z elementami fantastycznymi jaki przeczytałam i uważam, że ksiązka aż tak zła nie była. Jeżeli chcesz zapoznać się z moją opinią to zapraszam na mojego bloga, gdyż kilka dni temu umieściłam recenzję tej książki. Mnie czytało się "Siódemkę" szybko, przyjemnie choć irytowali mnie bohaterowie. Fabuła moim zdaniem do najgorszych nie należała. Ale jak wiadomo powszechnie każdy lubi co innego.
OdpowiedzUsuńO, a to zaskoczenie, bo czytałam dwie książki Spindler i obie były bardzo dobre. Mnie już na starcie odrzucają te wątki fantastyczne, mogłoby to być ciekawe (o fantastykę w kryminale zahaczył James Oswald i moim zdaniem mu to wyszło), ale trzeba zrobić to umiejętnie. No i pamiętać, że to nadal kryminał. ;) Jestem ciekawa, jak bym odebrała tę książkę, jednak nie ciągnie mnie do niej jakoś, więc na razie nie przeczytam. Może kiedyś, z ciekawości.
OdpowiedzUsuń