Autor:
Kirsty Moseley
Wydawnictwo:
HarperCollins Polska
Rok
wydania: 2016
Liczba
stron: 351
Ocena:
6/10
Opis:
Od
zawsze unikam jakiegokolwiek fizycznego kontaktu. Dotykać może mnie tylko mama,
mój brat Jake i… Liam. Od ośmiu lat co wieczór chłopak z domu naprzeciwko
zakrada się przez okno do mojej sypialni i zasypiamy niewinnie przytuleni.
Gdyby Jake wiedział, że Liam spędza u mnie każdą noc, chybaby go zabił. Liam to
największe szkolne ciacho. Szaleją za nim wszystkie dziewczyny, a on zmienia je
jak rękawiczki. Nie mogę go rozgryźć. W dzień zachowuje się jak megadupek, a w
nocy jest ciepły i kochany. Wiem, że nie mogę się w nim zakochać – związki
Liama nie trwają dłużej niż kilka nocy…
Recenzja:
Chociaż nastolatką już nie jestem, lubię czasem poczytać lekkie,
młodzieżowe powieści. Przyznaję bez bicia, że w przypadku Chłopaka, który zakradał się przez okno dużą rolę odegrała też
śliczna okładka. Opis może sugerować, że ta książka ma w sobie coś z new adult,
ale tak nie jest. To typowa amerykańska opowieść o nastolatkach ze wszystkim
zaletami i wadami, które się z tym wiążą.
Amber nie znosi, gdy ktoś jej dotyka. Tylko trzy osoby mogą to robić –
jej mama, brat i chłopak mieszkający w domu naprzeciwko, czyli najlepszy
przyjaciel jej brata i zmora dzieciństwa dziewczyny. Gdy Amber i Jake byli mali
i mieszkali jeszcze z ojcem, ich życie nie wyglądało kolorowo. Musieli chodzić
na paluszkach, żeby go nie zdenerwować, a i to nie pomagało, bo ojcu wystarczył
byle pretekst, żeby zacząć wydzierać się na dzieci i bić je. Choć Jake obrywał
mocniej, to Amber miała gorzej, bo kiedy nikt nie patrzył, ojciec się do niej
dobierał. Gdy Jake i Liam nieco podrośli i przyłapali go, jak usiłuje zgwałcić
Amber, pobili go i kazali mu się wynosić. Ojciec odszedł, matka znalazła dobrze
płatną pracę, ale rzadko bywała w domu. Lata później cała trójka chodzi do
liceum i wiedzie w miarę beztroski żywot. Chłopcy są popularni i nie stronią od
dziewczyn, które zaliczają, jakby to był sport, Amber natomiast stara się nie
rzucać się w oczy.
Pewnego razu, gdy Amber miała osiem lat i płakała przez ojca, do jej
pokoju zakradł się przez okno Liam. Dzięki niemu udało jej się spokojnie zasnąć,
a potem chłopiec przyszedł do niej następnej nocy i następnej. Choć minęło
osiem lat i mogłoby się wydawać, że Amber, Jake i Liam są zwyczajnymi,
beztroskimi nastolatkami, Liam co noc zakrada się do pokoju Amber i śpią razem
(tutaj pierwszy dowód na „amerykańskość” tej książki – chyba tylko w tym kraju
rodzice przez osiem lat nie zorientowaliby się, że ich dziecka co noc nie ma w
łóżku).
Amber zawsze myślała, że Liam ma rozdwojenie jaźni. W nocy był kochanym
chłopakiem, dzięki któremu spała bez koszmarów, za dnia nieustannie jej
dokuczał. Jak się okazuje Liam od dziecka kochał się w Amber, ale na
przeszkodzie stał im jej starszy brat, który nie dopuszczał do siebie myśli, że
ktoś mógłby być z jego małą siostrzyczką. Muszę przyznać, że ten wątek był
bardzo uroczy, aż chciało się powiedzieć awww. Szczególnie, gdy wyszło na jaw,
dlaczego Liam od zawsze nazywał Amber swoim aniołkiem.
Jak się pewnie domyślacie, gdy Liam zabiera się w końcu do rzeczy, Amber
nie pozostaje długo obojętna. W końcu jak tu się nie zakochać w chłopaku, z
którym chciałyby się przespać niemal wszystkie dziewczyny ze szkoły?
Liam jak zwykle
cierpliwie na mnie czekał, przekomarzając się z Justinem. Miałam wrażenie, że uśmiecha
się częściej niż zwykle. Podejrzewałam, że było mu ciężko czekać na seks przez
cały tydzień – zapewne nigdy wcześniej mu się to nie zdarzyło.
Tak jak pisałam na początku, ta książka jest na wskroś amerykańska – poczynając
od opisu szkoły, poprzez picie drinków składających się w trzech czwartych z
wódki i w jednej czwartej z soku, a kończąc na nastolatkach, dla których
tydzień bez seksu jest wiecznością. Szczerze mówiąc Amber okazała się irytującą
bohaterką, a Liam był zbyt doskonały, ale mimo wszystko ta książka nie jest złą
młodzieżówką. Czyta się szybko i nawet z zaciekawieniem, a na tę bijącą po
oczach „amerykańskość” można się jedynie uśmiechnąć.
Niektórzy zarzucają tej książce, że jest zbyt słodka i faktycznie,
autorka mogłaby darować sobie epilog, od którego można niemalże dostać
cukrzycy. Powieść, jak pewnie zdążyliście zauważyć, ma swoje wady, ale i tak
wam ją polecam. Jeśli szukacie czegoś lekkiego i niewymagającego, Chłopak, który zakradał się do mnie przez
okno będzie idealnym wyborem.
Cóż, lubię lekkie książki, przynajmniej raz na czas ale... Nie lubię takich przesłodzonych. Po prostu źle mi się to czyta i musiałabym być chyba naprawdę w paskudnym humorze aby leczyć go "książką od której można dostać cukrzycy". Nie mniej jednak możliwe, że się to kiedyś zdarzy i po nią sięgnę a jak na razie muszę leczyć mojego kaca książkowego :p
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Mam uraz od jakiegoś czasu to tej typowej ''amerykańskości'' i schemacików które rodzą się w umysłach amerykańskich autorów, dlatego mówię: pas :3
OdpowiedzUsuńLubię lekkie książki szczególnie wtedy gdy muszę odetchnąć. O wiele lepiej właśnie takie mi się wtedy czyta. Czy sięgnę po tą książkę? Nie wiem. Jakoś to, że jest to książka typowo amerykańska do mnie nie przemawia. Przeczytałam ich już o wiele za dużo.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie,
swiat-pelen-liter.blogspot.com
A ja lubię takie lekkie i przyjemne książki, czasami nawet przesłodzone.Nie musi być idealna jeśli będę szukała czegoś po prostu na odstresowanie :)
OdpowiedzUsuńRecenzje raczej nie zachęcają... Do tej pory powieść Moseley jest oceniana raczej przeciętnie. Chyba sobie odpuszczę.
OdpowiedzUsuńKsiążka raczej nie dla mnie. Nie lubię przesłodzonych powieści.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
houseofreaders.blogspot.com
Opis wydaje mi się ciekawy, ale to już kolejna recenzje, w której czytam, że książka może zawieść. Chyba na razie odłożę jej czytanie na czas wakacyjny.
OdpowiedzUsuńhttp://czytam-ogladam-recenzuje.blogspot.com/
Mam takie samo zdanie na temat tej książki. Jeśli będziesz miała ochotę możesz wpaść do mnie na bloga:
OdpowiedzUsuńhttps://ksiazeczkiblog.blogspot.com/2016/05/recenzja-chopak-ktory-zakrad-sie-do.html
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTradycja połączona z nowoczesnością, solidność i fachowość to najkrótsza wizytówka fabryki Okien i Drzwi Astra Lublin. Zapraszamy do kontaktu.
OdpowiedzUsuńokna Lublin