Autor: Leopold Tyrmand
Tytuł: Zły
Wydawnictwo: MG
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 776
Ocena: 8/10
Opis:
Książka – legenda. Najpoczytniejszy kryminał napisany w czasach PRL-u. A tak naprawdę niezwykle inteligentnie opis Polski Ludowej, przebrany w strój ni to kryminału, ni to romansu, ni to westernu.
Zaczyna się od tajemniczych napadów. Z tym, że wszyscy atakowani – to bandziory. Ludowa milicja staje na głowie, by dostać jedynego sprawiedliwego, szeryfa bez twarzy, który sprawia, że ludzie zaczynają się czuć bezpieczni. Podziemny światek Warszawy rusza na wojnę. Bohater ma tylko jeden znak rozpoznawczy, niezwykłe, świetliste spojrzenie. A dodatkowo w tle historia miłosna, której osią jest Marta Majewska, niechcący wciągnięta w przestępcze życie Warszawy.
Recenzja:
Kryminały zazwyczaj uważane są za gorszy rodzaj literatury. Mówi się dobrze o Agacie Christie i Arturze Connanie Doylu, współcześnie też powstają kryminały dobrze oceniane przez krytyków i czytelników, jednak mimo wszystko uważa się je tylko za literaturę rozrywkową. Są pewne wyjątki od tej reguły, jest nim między innymi Zły Leopolda Tyrmanda. Powieść powstała w latach pięćdziesiątych dwudziestego wieku i już wtedy czytelnicy okazali jej dużo zainteresowania, dziś natomiast jest jednym z najbardziej znanych lektur czasów PRL. Niektórzy mówią nawet, że to książka legendarna.
Zły nie jest jednak tylko kryminałem, to powieść wielowątkowa w barwny i dość lekki sposób przedstawiająca polskie realia czasów PRL. Dlatego właśnie książkę można nazwać historyczną. Pięknie autor opisuje Warszawę zniszczoną w czasie Drugiej Wojny Światowej. Postacie chodzą wśród gruzów odbudowującego się miasta, pojawiają się w miejscach dobrze znanych również osobom spoza Warszawy. Dzięki autorowi można poznać historię odbudowy wielu historycznych miejsc stolicy. Tyrmand bardzo ciekawie obrazuje również działania milicji oczącej walkę z plagą chuligaństwa, jaka wówczas nękała to miasto. Opisuje też świat dziennikarski i trudności w zdobywaniu na przykład odzieży.
Historia opisana w Złym opowiada o nagminnie powtarzających się bezczelnych napadach chuligańskich na niewinnych obywateli Warszawy. Są to jakieś pijackie zaczepki, wandalizm, ale i naprawdę poważne ataki na przechodniów czy pasażerów komunikacji miejskiej. Wszyscy mieszkańcy czekają kiedy wreszcie się to skończy i kiedy wreszcie będzie spokój. Wtedy pojawia się tajemnicza ciemna postać, której twarzy nikt nie może dostrzec, trudno też świadkom ocenić, czy jest wysoka czy niska. Wielu z nich zauważa natomiast, że człowiek ten ma bardzo dziwne i przerażające białe oczy. Wiadomo też, że jest to mężczyzna. Postać ta pojawia się, gdy złoczyńcy napadają przechodniów i sama wymierza im sprawiedliwość w bardzo brutalny sposób. Potrafi pobić kilku silnych mężczyzn bez niczyjej pomocy. Chuligani, którzy dostali od niego lanie często ze strachu postanawiają zacząć uczciwie żyć.
W tej tajemniczej historii dużą rolę odgrywa fukcjonariusz policji, Dziarski oraz redaktor Edwin Kolanko. W ślad za tajemniczą postacią podąża też równie tajemniczy jak ona, staroświecki pan w meloniku. W całe to zamieszanie włącza się cała masa ludzi. Niektórzy, bardzo zadowoleni z działania bohatera, zostają zwerbowani przez niego do pomocy. Inni są werbowani przez świat przestępczy. Pojawia się też miłość, jak w większości książek.
Bardzo rozbawiły mnie nazwiska postaci. Jest pan Franciszek Życzliwy, jest młody redaktor Kubuś Wirus, fryzjer Mefistofeles Dziura, jest prezes Filip Merynos, bokser Robert Kruszyna, jest Jonasz Drobniak i bardzo ważna postać w świecie przestępczym, Kudłaty. Nazwiska są tym zabawniejsze, że w większości przypadków (choć może nie we wszystkich) zupełnie nie pasują do postaci, na przykład fryzjer jest całkiem dobrym człowiekiem i nazywanie go Mefistofelesem to gruba przesada.
Powieść podobała mi się bardzo, choć nie przepadam za kryminałami. Jest napisana z poczuciem humoru i lekkością. Wciągnęła mnie i długo nie mogłam odgadnąć, kim jest ten superman ratujący niewinnych obywateli i dlaczego to robi. Oczywiście nie zdradzę tego tutaj, a zaciekawionych odsyłam do powieści Leopolda Tyrmanda.
Nazwiska bohaterów rzeczywiście są zabawne i przyznaję, że czuję się zachęcona do lektury. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńZapowiada się na wyjątkową lekturę. Chętnie się z nią zapoznam ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Hm, sama bym się skusiła, ale zapewne gdybym nie miała już kompletnie co czytać. Ale moja ciocia uwielbia takie klimaty, więc dla niej ją polecę :)
OdpowiedzUsuń